11 grudnia mijają cztery lata od momentu, gdy Mateusz Morawiecki zastąpił Beatę Szydło na stanowisku prezesa Rady Ministrów. Jest drugim (po Donaldzie Tusku) najdłużej urzędującym premierem w III RP. Poprosiliśmy ekspertów o krótkie podsumowanie tego okresu. Jakie widzą sukcesy i porażki? – W większości obszarów, o których cztery lata temu mówił premier Morawiecki jako o priorytetowych, nie tylko nie nastąpiła poprawa, ale się cofnęliśmy – mówi nam prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych.
– Jest tam fragment o tym, że kobiety w ciąży zostaną otoczone szczególną opieką. Mamy sytuację, którą trudno inaczej opisać niż jako piekło kobiet – komentuje exposé premiera Morawieckiego z 2017 roku dr Jacek Kucharczyk. Nazywa je lekturą niespełnionych obietnic.
Co zostało dziś z obietnic składanych w ciągu czterech lat rządów Morawieckiego? Co udało się zrealizować? Co było porażką, a co sukcesem?
– Możemy chwalić rząd za doraźne akcje, ale to wszystko kumuluje się w inflacji, która będzie odbierać siłę nabywczą tych świadczeń – zaznacza w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Julian Auleytner.
Dr Jacek Kucharczyk, prezes zarządu Fundacji Instytut Spraw Publicznych, specjalnie dla nas przypomniał sobie treść pierwszego exposé premiera Morawieckiego z 12 grudnia 2017 roku. Nazywa je lekturą niespełnionych obietnic.
– Dla mnie to była wstrząsająca lektura. W większości obszarów, o których wtedy mówił premier Morawiecki jako o priorytetowych, nie tylko nie nastąpiła poprawa, ale się cofnęliśmy. I to w taki sposób, że ogromna część społeczeństwa odczuwa to na własnej skórze – uważa.
Niektóre słowa, które wtedy padły z ust premiera Morawieckiego dziś faktycznie mogą brzmieć dziwnie. Ale inne proroczo. Nowy premier zapowiadał na przykład:
Polska polityka musi być ambitna. Dryfowanie czy płynięcie z prądem to nie jest nasze DNA.
Świat powinien lepiej poznać nasz wkład w walkę o wolność i sprawiedliwość. Naszą walkę o najważniejsze wartości zachodniej cywilizacji.
My chcemy, żeby Polska była wielka. Polska jest częścią Zachodu. A jeśli tak, to musi mieć globalne aspiracje i nie bać się konkurencji. Nie bać się współpracy.
Po czterech latach rządów premiera Morawieckiego można przyznać, że Polska w Europie płynie pod prąd, a świat dobrze poznał nasze wartości. Pytanie, czy widzi globalne aspiracje polskiego rządu? I to jak Polska z nim współpracuje? Bo na razie widać, że ze wszystkimi jesteśmy skonfliktowani – z UE, z Niemcami, Czechami, Francją, Ukrainą, Izraelem, USA.
Obietnice z 2017 roku a dziś
Mateusz Morawiecki objął urząd 11 grudnia 2017 roku. W swoim pierwszym exposé obiecywał dużo. Dr Kucharczyk mówi, że najbardziej wstrząsnęły nim trzy obszary. – Takie, gdzie obietnice i skutki po czterech latach rządów są diametralnie przeciwne – zaznacza.
Pierwszy dotyczy kobiet. – Jest tam fragment o tym, że kobiety w ciąży zostaną otoczone szczególną opieką. Mamy sytuację, którą trudno inaczej opisać niż jako piekło kobiet. Tu nie można nawet powiedzieć, że to niespełniona obietnica. Kobiety boją się zachodzić w ciążę i rodzić, bo wiedzą, że w szpitalu może je czekać śmierć ze względu na to, że lekarze są terroryzowani – wskazuje dr Kucharczyk, przypominając przypadek Izy z Pszczyny.
– W exposé była też mowa o obronie kobiet przed przemocą. Tymczasem pandemia to był okres eksplozji przemocy wobec kobiet. Cóż słyszeliśmy ze strony naszej władzy? Ataki na konwencję stambulską, która nakazuje państwom konkretne rozwiązania przeciwdziałające przemocy wobec kobiet. Czyli znowu mamy do czynienia z polityką "cała wstecz” w kwestii, którą premier sam zdefiniował jako priorytet – wymienia prezes ISP.
Politologiem wstrząsnęła także kwestia polityki zagranicznej.
– W 2017 roku Morawiecki mówił o partnerstwie z Ukrainą. Cztery lata później, gdy Ukraina potrzebuje naszej solidarności, gdy Putin gromadzi wojska na granicy z Ukrainą, w Warszawie spotykają się przywódcy partii prorosyjskich z panią Marine Le Pen, która stwierdza, że Ukraina to rosyjska strefa wpływów. To jest zupełna odwrotność tego, co premier obiecał w exposé – mówi ekspert.
Wreszcie sprawa odbudowy polskiej wspólnoty. Morawiecki zapewniał, że dla wszystkich w naszym kraju starczy miejsca. – Polska jest jedna. Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym. Dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Ten głęboki wymiar wspólnotowy jest nieodłącznie wpisany w naszą tradycję – przemawiał w Sejmie.
– Wszelkie badania pokazują, że polskie społeczeństwo jest podzielone jak nigdy przedtem. I politycznie, i w kwestiach wartości. Po czterech latach rządów Morawieckiego Polska jest krajem głęboko przedzielonym na pół – podkreśla dr Kucharczyk.
Najdłużej urzędujący po Tusku
Gdy w 2017 roku Morawiecki obejmował urząd, obiecał, że jego rząd "będzie bardzo ambitny w zmienianiu Polski na lepsze". – Chcemy dokonać wielkiej modernizacji Polski – zapowiedział. W exposé z 2019 roku deklarował zaś m.in.:
Co jeszcze zostało dziś z obietnic składanych wtedy i w ogóle, w ciągu czterech lat rządów Morawieckiego? Co udało się zrealizować? Co było porażką, a co sukcesem?
– Zapaść demokracji w Polsce. Trwający demontaż praworządności, ograniczenia praw człowieka. To dla mnie wspólny mianownik tego, co działo się w Polsce, odkąd premier Morawiecki cztery lata temu objął władzę. Oczywiście zaczęło się to wcześniej za premier Szydło, ale Mateusz Morawiecki był kontynuatorem tego trendu. Może jeszcze 4 lata temu część obserwatorów uważała, że będzie bardziej umiarkowaną twarzą tej władzy w przeciwieństwie np. do Zbigniewa Ziobry. Jednak przez te lata coraz bardziej upodabniał się do mainstreamu, który reprezentuje Ziobro – porównuje Jacek Kucharczyk.
Widać to zwłaszcza w relacjach z UE. – To, co powiedział w PE, równie dobrze mógłby mówić Ziobro. Jeśli przeszedł jakąś rewolucję to od polityka, który przynajmniej na zewnątrz sprawiał wrażenie bardziej rozsądnego i umiarkowanego niż mainstream jego partii, do osoby, która ten mainstream wyraża. Nie widać w PiS kogoś, kto mógłby go zastąpić. W tej chwili wydaje się nie do ruszenia i jest to jego osobisty sukces – ocenia ekspert.
Dziś Morawiecki to najdłużej, po Donaldzie Tusku, urzędujący prezes Rady Ministrów w III RP. W 2018 roku prace jego rządu dobrze oceniało 50 proc. badanych. Według sondażu CBOS z listopada tego roku poparcie dla rządu Mateusza Morawieckiego spadło do 29 proc.
– Przez pierwsze dwa, trzy lata PiS umacniał swoją władzę, wprowadzając różnego rodzaju programy, z których niektóre miały pozytywne skutki socjalne, np. 500+ przyniosło je wśród najuboższych rodzin. Ale duża część tych programów socjalnych była czystym przekupstwem wyborczym, np. dodatkowe emerytury tuż przed wyborami w 2019 roku. Teraz gdy mamy inflację widać, że te programy posypały się. Było to szalenie nietrwałe – zauważa Jacek Kucharczyk.
500+ i inne plusy
Wydaje się, że najwięcej za Morawieckiego działo się właśnie w kwestii polityki społecznej. – W obszarze zabezpieczenia społecznego mamy szereg akcentów pozytywnych w kontekście pochylenia się nad dwoma grupami: emerytami i najmłodszym pokoleniem. Możemy chwalić rząd za doraźne akcje, ale to wszystko kumuluje się w inflacji, która będzie odbierać siłę nabywczą tych świadczeń – zaznacza w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Julian Auleytner, ekonomista, specjalista w dziedzinie polityki społecznej, rektor senior Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Warszawie.
– Wszystko ma charakter doraźny, obliczone bądź na wybory prezydenta, bądź na opinię o PiS, żeby cały czas utrzymać elektorat w pozytywnym nastawieniu do władzy – dodaje.
Wskazuje na 13. emeryturę wprowadzoną w 2019 roku oraz ustalenie poziomu minimum emerytury i zapowiedź emerytury bez podatku dla tych, którzy otrzymują świadczenia emerytalne do 2500 zł. – To dwie potężne reformy, które emeryci dostrzegą. Z tego punktu widzenia są potem wdzięcznymi wyborcami – mówi.
Co roku, jak wspomina, rząd Morawieckiego wprowadza jakieś dodatkowe elementy, które nie są tak drogie jak Rodzina 500 plus, ale jednocześnie dają uznanie władzy. Na przykład program darmowe Leki 75 Plus, czy Profilaktyka 40 Plus.
– Z tego punktu widzenia trzeba pochwalić go za PR w kwestii tego, co robi władza w sprawie polityki społecznej. Tu widzimy pozorne sukcesy w zabezpieczeniu społecznym. Na tego typu politykę społeczną opozycja, ze strony lewicowej, jak i liberalnej, nie ma skutecznej odpowiedzi. Te "drobiazgi" również rzutują inflacjogennie – wyjaśnia.
Profesor Auleytner przypomina, że to Morawiecki od 2019 roku wprowadził 500+ na pierwsze dziecko. – Program Mama 4+ od 2019 roku, program Maluch+ od 2021 roku wart 150 mln zł (przyznawany w konkursie dla samorządów) wyprawka 300+. Do tego dochodzi rodzinny kapitał opiekuńczy od najbliższego roku, który jest zapowiedzią przedłużenia i wzmocnienia 500+ albo o 500 zł albo o 1000 zł miesięcznie. To motywacja ekonomiczna, która prawdopodobnie będzie dezaktywizowała niektóre kobiety. Do zabezpieczenia społecznego można też zaliczyć podniesienie płacy minimalnej. I to są pozytywy – wymienia.
Jako negatywy wskazuje na odejście od kompromisu aborcyjnego z 1993 roku i zaprzestanie finansowania programu in vitro. – W obu przypadkach to cofnięcie się w stosunku do możliwości, jakie były wcześniej. To są minusy rządów Mateusza Morawieckiego – uważa ekspert.
Zdrowie i mieszkania
Mieszkanie, zdrowie, praca, edukacja, rolnictwo – tu można by pisać bez końca. O obietnicach ekologicznych, czy milionie samochodów elektrycznych nie wspominając. Stępka na terenie szczecińskiej stoczni pozostaje nietknięta od 2017 roku. Mimo deklaracji, wciąż nie ma Muzeum Bitwy Warszawskiej 1920 roku.
Za Morawieckiego były strajki i nauczycieli, i medyków. Nastąpił rozkwit Kół Gospodyń Wiejskich i OSP.
Ale też strach nauczycieli przed zmianami forsowanymi przez ministra edukacji. Wizja centralizacji i indoktrynacji szkół. Ataki na środowiska LGBT.
– Chcemy bronić prawa dzieci do normalnej szkoły, bronić prawa młodzieży do nauki bez lewackiej indoktrynacji. Nie chcemy w szkołach rewolucji światopoglądowej. Szkoła ma być neutralna, ale uczyć do patriotyzmu – te słowa premiera dobitnie oddają szkolną rewolucję.
Było też uderzenie w samorządy. – Mamy do czynienia z czymś, co jest nazywane paternalizmem polityki społecznej. Polega to na tym, że za obywateli władza lepiej wie, co im się należy i co powinni dostać. Blokuje samorządy i swobodę działania – zauważa prof. Auleytner.
Jakie plusy i minusy w tych społecznych obszarach widzą eksperci?
– Z całą pewnością pozytywem jest program Mieszkanie +, zarówno na wynajem, jak i z opcją dojścia do własności. To szansa dla młodych rodzin, które niekoniecznie muszą szukać pracy za granicą lub brać kredyty. Dla pewnej części rodzin będzie miało to istotne znaczenie pozytywne. Ale trzeba zapytać, w jakich warunkach gospodarczych ten program startuje. Jak będzie to dostępne dla ludzi? Jak samorządy będą mogły program rozwijać? – uważa prof. Auleytner.
Dr Kucharczyk zwraca uwagę, że mamy bezprecedensowo wysokie ceny mieszkań. – I właściwie po czterech latach poprawiania sytuacji mieszkania dla wielu osób stały się towarem luksusowym, niedostępnym – mówi.
W służbie zdrowia pozytywów nie widzi nikt, choć rząd chwali się wzrostem nakładów, kontem e-Pacjenta i innymi cyfrowymi rozwiązaniami, czy programami narodowymi.
– Fatalna sytuacja i brak jakiejkolwiek przekonującej koncepcji reformy. Mamy utratę kadr medycznych i to jest proces, który nasilił się po strajku rezydentów, za Morawieckiego. Mamy nadumieralność Polaków, co ma związek nie tylko z Covidem, ale z tym, że nie leczy się chorób z powodu obciążenia sieci medycznej walką z pandemią. Mamy do czynienia z problemami, a rząd jest zupełnie bezradny. Tracimy kadrę lekarzy i pielęgniarek, które są u nas kształcone, a wyjeżdżają do innych krajów za lepiej płatną pracą – wskazuje prof. Auleytner.
Dr Kucharczyk: – Weszliśmy w pandemię kompletnie nieprzygotowani. Ona uwidoczniła wszelkie słabości systemu zdrowia. Dziś mamy do czynienia ze straszliwą zapaścią w służbie zdrowia. Nakłady są najniższe w Europie. Rząd broni się jak może przed podniesieniem wynagrodzeń lekarzom. Za motto działań tego rządu wobec pracowników służby zdrowia można uznać słynne powiedzenia posłanki Hrynkiewicz: "Niech jadą".
Co z profilaktyką onkologiczną
Gdy cztery lata Mateusz Morawiecki stanął na czele rządu, obiecywał m.in. położenie większego nacisku na profilaktykę i leczenie chorób nowotworowych i kardiologicznych. Zapowiedział budowę Narodowego Instytutu Onkologii, który faktycznie powstał. Ale profilaktykę eksperci oceniają gorzej.
– Zapowiedź pana premiera o wzmocnieniu profilaktyki w praktyce okazała się niezrealizowana. W ciągu ostatnich lat mamy wręcz pogorszenie zgłaszalności na badania profilaktyczne. Profilaktyka w Polsce jest na fatalnie niskim poziomie, jesteśmy w ogonie Europy – mówi naTemat Dorota Korycińska, prezes zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej.
Opowiada, że programów profilaktycznych jest dużo, ale nie one są odpowiednio promowane, jest mała wiedza na ich temat a cały system informacji jest mocno nieczytelny. – Programy są rozproszone, wyszukiwanie ich sprawia trudności. A realia wyglądają fatalnie. Ostatnie dane ze strony NFZ wskazują, że np. na cytologię zgłaszalność wynosi zaledwie 14 proc. To są przerażające dane. To znaczy, że nowotwory ginekologiczne są niewykrywalne w czasie badań profilaktycznych. Pacjentki zgłaszają się, gdy jest stosunkowo późno. Podobnie fatalna sytuacja jest w przypadku profilaktyki raka piersi – 34 proc. zgłaszalności. Powinno był ok. 70 proc. – mówi.
– Obietnice dotyczące profilaktyki onkologicznej były również zawarte w Narodowej Strategii Onkologicznej. Ale ich realizacja jest na niskim poziomie. W ramach Funduszu Medycznego został wydzielony subfundusz profilaktyczny. Niestety, na realizację tego subfunduszu wydano do tej pory 0 zł (zero złotych) – wskazuje.
Jakie nastroje na wsi
W 2017 roku premier Morawiecki zapewniał:
Polska wieś i rolnictwo, to kolejny obszar, na którym skupimy naszą uwagę. Polska wieś i polskie rolnictwo są bogactwem, nie tylko dla nas i dla całej Europy. (...) Afrykański pomór świń to ogromne zagrożenie dla hodowli trzody chlewnej. Dlatego będziemy wzmacniać, wdrażać takie środki, aby ograniczyć jej rozprzestrzenianie się, aby ją zwalczyć. Czytaj więcej
Janusz Piechociński, były prezes PSL, wiceprezes Rady Ministrów i minister gospodarki w latach 2012–2015, ocenia po czterech latach: – Udało się jedno. W mniejszym stopniu niż poprzednio oszukać polską wieś, przed wyborami. A reszta jest jednym wielkim dramatem. Łącznie z tym, że postawiliśmy na polskiego komisarza UE ds. rolnictwa, nie osiągając żadnych pozytywnych efektów.
– Wystarczy spojrzeć na najgorsze w ostatnich latach nastroje rolników. Brak stabilności. Było kilku ministrów rolnictwa i masa spektakularnych błędów kadrowych. Pan premier Morawiecki i jego ministrowie opowiadają z Kaczyńskim, że są dumni z polskiej wsi, że przywrócili jej godność. To wszystko odbywa się w sferze nadbudowy. A baza, czyli realia, czyli inwestycje, dochodowość, rentowność, nowe rynki, niestety kwiczy. Nie znaleziono żadnych działań na zagrożenia sanitarne. Dziki miały być wybite. Miał być zwiększony udział rolnika w produkcie finalnym. Obietnice dotyczące wyrównania dopłat. I tak możemy punktować wszystko po kolei – mówi w rozmowie z naTemat.
Dodaje: – W tym roku dramatycznie załamała się siła nabywcza rent i emerytur rolniczych, które są poniżej gwałtownie rosnącej inflacji. Gwałtownie podniósł się udział rodzin w biedzie, niedostatku i skrajnej biedzie. To 0,5 proc więcej. Z tego znaczna część jest na polskiej wsi.
Polacy wracają i wyjeżdżają
W ubiegłym roku Mateusz Morawiecki cieszył się, że przez ostatnie trzy lata do Polski wróciło 300 tys. Polaków i udało się odwrócić wieloletni trend.
– Można to uznać za sukces – uważa prof. dr hab. Jacek Męcina, kierownik Katedry Ustroju Pracy i Rynku Pracy WNPiSM UW, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. Ale, jak się okazuje, młodzi znów chcą wyjeżdżać z kraju. – Pogorszyła się jakość pracy, a przestrzeni na szybką jej poprawę nie ma. Znowu młodzi mówią, że mają dość czekania i wyższych wynagrodzeń i lepszych warunków życia chcą szukać za granicą – mówi prawnik.
Jak wynika z badania "Migracje Zarobkowe Polaków" przeprowadzonego przez ARC Rynek i Opinia na zlecenie Gi Group, 16,1 proc. pracujących Polaków rozważa emigrację zarobkową w ciągu najbliższego roku, czyli dwa razy więcej niż przed pandemią.
Jednak, jak wskazuje prof. Męcina, przyczyny pogorszenia warunków na rynku pracy są złożone i niekoniecznie bezpośrednie działania rządu odpowiadają za decyzje Polaków.
– Pandemia każdemu rządzącemu pokrzyżowałaby plany, ale myślę, że można było nie otwierać niektórych niepotrzebnych przestrzeni, w których bardziej było widać ideologię niż politykę publiczną. Jest bardzo wiele złych decyzji. Jak choćby Polski Ład. Według mnie niejednemu odbije się czkawką. Wiele rzeczy się nie udało i bardzo szkoda. Porażką jest to, że mimo zapowiedzi, rządowi nie udało się unowocześnić gospodarki. Tylko częściowo usprawiedliwia to fakt, że ostatnie dwa lata rząd zajmuje się pandemią. Pytanie tylko, na ile się zajmuje, bo jeśli idzie o efektywność, to ostatni rok to jest porażka – uważa.
Za początek walki z pandemią prof. Męcina chwali jednak rząd: – Początek nie był zły. Szybko wprowadzono tarcze, interwencja naprawdę była bardzo szeroka, nawet na tle UE. Na początku kryzysu Polska była nawet punktem odniesienia. To, co działo się przed wyborami prezydenckimi, zaprzepaściło to, a potem było już tylko gorzej – chaos, brak de facto strategii i potrzebnych decyzji w sprawie szczepień, sprawdzania pracowników.
Mówi także, że docenia zmiany wprowadzone przez rząd Morawieckiego, które dotyczyły prawa pracy, kierunek inwestowania w jakość pracy, regulacje dotyczące pracy zdalnej, tyle, że te ostatnie wciąż nie zostały uchwalone.
– Ale nam cały czas jest potrzebna aktywizacja na rynku pracy i inwestycje w kwalifikacje, zwłaszcza cyfrowe: instrumenty, które zachęcają do pozostania na rynku pracy. Dziwię się, że w Polskim Ładzie takich instrumentów nie ma, natomiast jest wzrost obciążeń dla lepiej zarabiających wysokiej klasy specjalistów, którzy – aż się boję – zaczną wyjeżdżać z kraju. Pandemia wiele rzeczy zweryfikowała, do tego mamy inflację, którą dopiero z opóźnieniem próbujemy okiełznać – mówi prof. Męcina.
tak ważne wydarzenia, jak ciąża i poród muszą być otoczone troskliwą opieką. Dlatego wypracujemy takie standardy opieki okołoporodowej, które będą skutecznie chronić życie i zdrowie matki i dziecka, a także łagodzenie bólu podczas porodu. Każda kobieta zasługuje na to, żeby rodzić w godnych warunkach.Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki
12 grudnia 2017
Kolejne pole naszych działań, to zero tolerancji dla przemocy i równość szans dla kobiet. Państwo jest naprawdę silne, jeśli jest w stanie ochronić swoich słabszych. Dlatego stanowczo mówię: nie ma zgody polskiego rządu na przemoc, ani jakiegokolwiek przyzwolenia na przemoc.
Premier Mateusz Morawiecki
12 grudnia 2017
Planujemy pogłębić nasze relacje z Ukrainą, Litwą czy Gruzją i nadać im nową jakość, chociaż do tanga trzeba dwojga. Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki
Chciałbym, aby w nadchodzącej kadencji powstała i zaczęła działać wielka strategia demograficzna. Możemy być za 20 lat znacząco większym narodem.
Przyszłość to nowoczesne polskie państwo dobrobytu, państwo rodzin i przedsiębiorców, państwo dla słabych i silnych. Normalne państwo to takie, które szanuje wartości Polaków, nie przyjmuje skrajności, ani utopijnych ideologii, ani rewolucji światopoglądowych, czy szowinizmu.
Chcemy budować państwo przyjazne dla obywateli, lepsze każdego dnia. Lepsze państwo to też lepszy wymiar sprawiedliwości. Będziemy kontynuować reformę w tym obszarze. Skrócimy czas rozpatrywania spraw. Czyż nie tego chce zdecydowana większość Polaków? Nasi obywatele mają prawo, aby sądy zaczęły w końcu normalnie funkcjonować. To jest standard na całym świecie. Czytaj więcej
Prof. Julian Auleytner
Programy socjalne zawsze są inflacjogenne. Jeżeli są wprowadzane w okresie deflacji, a 500+ idealnie trafiło na taki okres, który trwał 28 miesięcy – od 2014 do 2016 roku – służą ożywieniu popytu i koniunktury. Jeżeli są wprowadzane w okresie inflacji, a teraz mamy taką sytuację, to sprzyjają tylko powiększaniu tej inflacji, a nie jej ograniczeniu. To są skutki polityki społecznej, która będzie kłopotliwa dla obecnego rządu, jak i następnego. Opozycja nie ma co tu licytować. Bo trzeba po prostu oszczędzać.
Dorota Korycińska
Zgodnie ze sprawozdaniem Ministra Zdrowia z realizacji zadań Narodowej Strategii Onkologicznej na promocję profilaktyki raka wydano w 2020 roku ponad 21 mln złotych. To są zmarnowane środki publiczne, biorąc pod uwagę tak zatrważającą niską zgłaszalność i stale rosnącą liczbę zgonów na raka (np. piersi) w Polsce. Programy okazują się całkowicie nieefektywne. Program wzmocnienia profilaktyki, zapowiadany przez pana premiera Morawieckiego poniósł całkowite fiasko, a my będziemy się przez długie lata borykać z ogromną liczbą chorych w wykrywanymi w późnych stadiach nowotworami.
Premier Mateusz Morawiecki
12 grudnia 2017
My nie chcemy, żeby Polacy pracowali najdłużej, my chcemy, żeby pracowali efektywnie za godną płacę. Chcemy, żeby mieli więcej czasu dla swoich rodzin, na swoich najbliższych, dlatego musimy przestawić nasz polski kapitalizm na zachodnie tory, to jest cel naszej strategii rozwoju.