Olaf Scholz ponownie ostro podsumował putinowską Rosję. Podczas przemowy w hamburskim Übersee-Club kanclerz Niemiec ocenił, że wojna w Ukrainie "jest największą katastrofą naszych czasów", ale też wywołała determinację i jedność wśród zachodnich demokracji. Polityk jasno wyjaśnił, z jakiego powodu ta agresja "nie może ujść Putinowi na sucho".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Według Olafa Scholza, wojna w Ukrainie jest "największą katastrofą naszych czasów"
Jednocześnie kanclerz Niemiec wskazał, że agresja Putina wywołała w zachodnich demokracjach wyjątkową determinację
Podczas mowy wygłoszonej przed hamburskim Übersee-Club przywódca RFN ostrzegał także przed deglobalizacją świata
Scholz w Hamburgu: Putin nie może wygrać tej zbrodniczej wojny
W piątek 6 maja Olaf Scholz w rodzinnym Hamburgu przemawiał przed gośćmi wydarzenia zorganizowanego z okazji 100-lecia prestiżowego Übersee-Club. Sporo uwagi kanclerz Niemiec poświęcił oczywiście wojnie w Ukrainie, którą nazwał "największą katastrofą naszych czasów" i zauważył, że zniszczyła ona dotychczasowy porządek świata.
Scholz przestrzegał jednak przed tym, aby za receptę na nowy ład światowy uznać deglobalizację. – Nie powinno to prowadzić do nowej izolacji, nowych barier celnych i nowego protekcjonizmu – stwierdził.
Kanclerz stanowczo mówił także o tym, że Kreml nie może uniknąć surowych konsekwencji agresji na Ukrainę. – Jeśli Władimirowi Putinowi ujdzie to na sucho, pojawi się groźba międzynarodowego bezładu – ostrzegł. – Putin nie może wygrać tej zbrodniczej wojny z Ukrainą – i też tej wojny nie wygra – zaznaczył Scholz.
Niemcy zbroją Ukrainę i wzmacniają wschodnią flankę NATO
Do porażki Rosjan przyczynić powinna się kolejna diametralna zmiana w polityce Berlina wobec wojny w Ukrainie. Wiele wskazuje na to, że do samobieżnych dział przeciwlotniczych Gepard wkrótce w drodze na Wschód dołączą zestawy rozpoznania artyleryjskiego Cobra oraz samobieżne haubicoarmaty PzH 2000.
Po rozstaniu z zasadą, iż Niemcy nie wysyłają broni (a tym bardziej broni ciężkiej) w rejony aktywnych działań wojennych sprawy zaszły tak daleko, iż po zachodniej stronie Odry nie przekreśla się już nawet możliwości przekazania Ukraińcom czołgów Leopard.
Przypomnijmy, iż RFN bierze na siebie także odpowiedzialność za wzmocnienie bezpieczeństwa tzw. wschodniej flanki NATO. Już w pierwszych tygodniach wojny posiadane przez Bundeswehrę systemy obrony powietrznej Patriot zostały przetransportowane na Słowację, dzięki czemu ten kraj mógł oddać Ukrainie swoje zestawy S-300.
Podobnie wygląda współpraca ze Słowenią, która w zamian za dostawy nowoczesnego sprzętu z Niemiec zdecydowała się oddać Ukraińcom swoje postradzieckie czołgi T-72. Jak poinformował podczas ostatniej wizyty w Berlinie premier Mateusz Morawiecki, również Polska liczy na takie wsparcie. W tym przypadku o uzupełnienie braków w jednostkach poproszono jednak dopiero po tym, gdy Ukrainie przekazano sprzęt polskich pancerniaków.
Niemiecka armia zwiększyła także zaangażowanie w krajach bałtyckich oraz w ramach zabezpieczenia przestrzeni powietrznej nad państwami NATO, które graniczą z Rosją, Białorusią i zaatakowaną Ukrainą. Wiadomo również, że to Bundeswehra ma być odpowiedzialna za wzmocnienie Europejskich Siły Szybkiego Reagowania.