To była jedna z najgorętszych premier w ostatnim czasie. Mazda pokazała auto, którego do tej pory nie miała w swojej ofercie, a do tego przypomniała, że lubi iść w motoryzacji pod prąd. Jeździliśmy najnowszą CX-60 i w zasadzie możemy ogłosić: ten samochód obroni się sam.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Już podczas premiery CX-60 w Warszawie dało się odczuć, że dla Mazdy to historyczny moment. Nie dość, że wypełnia lukę w swojej gamie, to jeszcze z rozmachem. Dlaczego to tak ważne dla nich auto? Japończykom brakowało asa w rękawie, którym mogliby podbijać rynek premium. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że Mazda mocno aspiruje do tego segmentu.
Potrzebowała też po prostu świeżości. Do SUV-ów zaliczymy co prawda już dobrze znane CX-5, ale klienci marki wysyłali jasny sygnał: dajcie nam coś większego. Domagali się auta, którym będą wozić wygodnie swoje rodziny na dłuższych dystansach, a jednocześnie wyróżni się jakością. CX-60 to odpowiedź na oczekiwania rynku.
Szalenie istotna jest kwestia "premium" – to słówko pojawi się tu pewnie jeszcze kilka razy. Przedstawiciele Mazdy mówią otwarcie, że ich nowe auto ma konkurować z Audi Q5, BMW X3, Mercedes GLC czy Volvo XC60. A więc rzucają rękawicę poważnym graczom.
Powiem wam szczerze, kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten samochód, zachwalałem go pod nosem. Zresztą nie tylko ja, bo CX-60 wzbudziła ogromne emocje. Zobaczyliśmy wszystkie dane "na papierze", jednak moment weryfikacji na drogach zapowiadano na jesień. Dzieci wróciły do szkół, pierwsze liście spadły z drzew, a ja poleciałem do Leverkusen, gdzie zorganizowano nam jazdy testowe.
Jak jeździ Mazda CX-60?
Pierwsze wrażenie – bez zmian. Ta Mazda nadal kojarzy mi się z czymś pomiędzy BMW X5 a Volvo XC90, czyli nawet modelami większymi niż wspomniana dwa akapity wyżej konkurencja, ale naprawdę doceniam Japończyków, że potrafili tak ładnie narysować to auto. Bo CX-60 jest po prostu modnym SUV-em i nie czepiam się podobieństw. Powstała na zupełnie nowej platformie, co ma kluczowe znaczenie.
Do testów przygotowano nam jedną dostępną wersję, która jest hybrydą plug-in. Pod maską silnik o pojemności 2,5 litra, łączna moc układu to 327 KM. Sprint do setki zajmuje niecałe 6 sekund.
Zająłem miejsce za kierownicą i tu pierwsze zaskoczenie, o którym tylko czytałem w broszurce. Kiedy wprowadzicie do systemu wzrost i zeskanujecie twarz, samochód sam dopasuje ustawienie kierownicy, fotela, a nawet klimatyzacji. To personalizacja na miarę XXI wieku, z którą lubimy się coraz bardziej. Przynajmniej tak wynika z moich obserwacji nowych przyzwyczajeń kierowców.
Wnętrze na szczęście nie doczekało się wielkiej rewolucji i widać w nim… japońskie myślenie. Postawiono na prostotę, a nie krzykliwe dodatki. To właśnie środek auta najbardziej kojarzy się tu z segmentem premium, bo do wykończenia użyto wysokiej jakości materiałów. I nic nie trzeszczało pod palcami na łączeniach.
Pod względem wyposażenia jeździłem odmianą Homura – drugą od góry spośród czterech możliwych. Jak się dowiedzieliśmy, klienci zdecydowanie chętniej wybierają te bardziej napakowane warianty. Na wersje podstawowe już mało kto zwraca uwagę.
Wchodząc w szczegóły, bardzo przejrzyście wygląda wirtualny kokpit. Za to dziwię się, że duży ekran w centralnej części da się obsługiwać tylko znanym już pokrętłem. Kwestia przyzwyczajenia, ale to zaskakujące podejście w czasach dotykowych wyświetlaczy.
Kiedy wyjechałem w trasę, szybko dostałem pierwszą weryfikację. Deklarowany przez producenta zasięg w trybie elektrycznym to 63 km. I jest to wartość bardzo zbliżona do prawdziwego wyniku.
W ustawieniu hybrydowym Mazda spalała nieco ponad 3 litry paliwa. Co ważne, to pomiary z bardzo… normalnej jazdy. Bez oszczędzania, w warunkach autostradowych i na lokalnych drogach. Dokładniejsze dane zostawiam pod znakiem zapytania, kiedy uda mi się sprawdzić to podczas dłuższego testu.
Moc CX-60 zachęca do dynamicznej jazdy. Potrafi być imponująco zrywna, szczególnie w trybie Sport. A przypominam, że mówimy o SUV-ie, który waży prawie 2 t. Odczułem też świetną pracę 8-biegowego automatu. Poza tym, przy prędkości 110-120 km/h w środku nadal jest bardzo cicho, a więc znowu muszę to napisać: bardzo premium.
Nowa Mazda jest dość sztywno zawieszona, co pewnie nie wszystkim się spodoba. Według mnie to cecha na plus i pasuje do charakteru samochodu. Sprawdziliśmy to w warunkach miejskich, podmiejskich czy na wyjątkowo ciasnych zakrętach. Wychył nadwozia jest ledwo wyczuwalny, nawet jeśli przesadzicie z pedałem gazu. Tę Mazdę naprawdę trudno… wyprowadzić z równowagi. Trzeba tylko wyczuć hamulce, bo w hybrydach pracują one trochę inaczej.
Jeżdżąc po Niemczech, myślałem sobie, że ta Mazda to pojazd stworzony do ucieczki w Bieszczady z kompletem pasażerów. Może tylko zbiornik paliwa mógłby być trochę większy, bo 50 litrów w takim aucie wypada skromnie.
Japończycy zdeklasowali konkurencję pod względem pojemności bagażnika, która wynosi 570 litrów. Nic dziwnego, CX-60 jest dłuższa i szersza od wspomnianych już wyżej konkurentów, a baterię ma umieszczoną pod podłogą. Tu ciekawostka, jednym z najchętniej wybieranych dodatków jest hak holowniczy. Można się tylko domyślać, że chodzi tu głównie o możliwość montażu bagażnika na rowery.
Mazda CX-60 – jaka cena?
Za najtańsze CX-60 w wersji PHEV trzeba zapłacić minimum 241 900 zł. Tyle że jak wspomniałem – tylko garstka osób decyduje się na tę najskromniejszą wersję nowego SUV-a. Klienci wybierają głównie bogato wyposażone opcje, czyli Homura (270 800 zł) oraz Takumi (278 800 zł).
A chętnych nie brakuje, bo od marca do sierpnia na nową Mazdę skusiło się 1135 osób. Wśród nich znalazła się jedna, która wzięła egzemplarz ze wszystkim, co było do wyboru w katalogu. Finalnie na rachunku wyszło ponad 300 tys. zł.
A co zrobić, żeby było naprawdę taniej? Poczekać. Konkretnie na opcje z silnikami diesla o pojemności, uwaga: 3,3 litra. Do tego sześć cylindrów. Tu mamy dwie opcje – pierwsza o mocy 200 KM z napędem na tył (ceny od 204 900 do 241 900 zł.). Druga, z napędem na wszystkie koła i mocą 254 KM (od 234 900 do 261 900 zł). Da się w ten sposób zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, tylko pytanie, czego tak naprawdę szukacie.
Patrząc na chłodno, Mazda stworzyła solidnego SUV-a o bardzo wyrazistych cechach. To przemyślany projekt, w którym nawet po pierwszych jazdach trudno wskazać oczywistą niedoróbkę. Oczywiście nie każdemu spodoba się na przykład twardość zawieszenia, ale to nie jest wada. Taka jest po prostu nowa Mazda.
Japońska marka kusi nie tylko nowym SUV-em, ale też ofertą specjalną związaną z użytkowaniem. CX-60 będzie pierwszym modelem w Polsce objętym 6-letnią gwarancją do limitu przebiegu 150 tys. km.
Więcej o motoryzacji i podróżach znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku oraz Instagramie.