Jarosław Kaczyński jest prezesem PiS od 2003 roku. Czy czas, aby lider Zjednoczonej Prawicy przeszedł na emeryturę? – Absolutnie nie – twierdzi Marek Suski. I zapewnia, że były wicepremier "do setki pociągnie".
Reklama.
Reklama.
Jarosław Kaczyński wyszedł z cienia i postanowił ruszyć w Polskę, by walczyć o poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości. Efekt jest jednak mizerny
Wpadki byłego wicepremiera wywołują szereg komentarzy dotyczących jego wieku oraz konieczności zmian kadrowych na prawicy
– Absolutnie nie. Do setki pociągnie – powiedział Marek Suski, pytany przez "Super Express" o to, czy czas, by Kaczyński przeszedł na emeryturę
Prezes Prawa i Sprawiedliwości miał dźwignąć poparcie dla partii, jednak sondaże są nieubłagane. Wszystko wskazuje na to, że władzę po wyborach przejmie Donald Tusk z pozostałymi partiami opozycyjnymi.
– Obecność lidera partii przypomina twardemu elektoratowi o jego istnieniu. Jeśli celem jest droga do centrum, to PiS-owi najlepiej wychodziły kampanie, gdy Jarosław Kaczyński (...) bardziej kierował wszystkim z tylnego siedzenia – powiedział w rozmowie z Łukaszem Grzegorczykiem prof. UW Rafał Chwedoruk.
Coraz częściej pojawiają się głosy, że prawicy potrzebne są przede wszystkim młodsze twarze. O to, czy czas, by Jarosław Kaczyński przeszedł na emeryturę, został zapytany jego bliski współpracownik, Marek Suski.
– Absolutnie nie – uciął w rozmowie z "Super Expressem". Polityk Prawa i Sprawiedliwości został także zapytany, jak długo jeszcze Kaczyński ma zamiar trzymać stery w obozie rządzącym. – Do setki pociągnie – odparł.
Suski równie stanowczo odpowiedział na pytanie o następcę prezesa. – Nie ma takiego – skwitował, rezygnując z dalszej rozmowy.
Tak jak poprzednie wypowiedzi można uznać za nieco ironiczne, tak w tym przypadku Suski zdobył się na szczerość. O tym, że trudno o polityka wagi ciężkiej, który sięgnąłby po władzę po Kaczyńskim, pisaliśmy na początku grudnia.
Teraz prezes Prawa i Sprawiedliwości próbuje zbudować silną pozycję Mariusza Błaszczaka. Obecny wicepremier i minister obrony narodowej wciąż jednak nie jest brany pod uwagę jako godny następca Kaczyńskiego.