Trwa afera po propozycji Donalda Tuska ws. jednej listy opozycji. Platforma Obywatelska grzmi: zjednoczona opozycja albo śmierć. Posłowie otwarcie piorą brudy na Twitterze, wzajemnie się blokują i sobie odgrażają. Ale o kwestię przyszłości naszego kraju, bo o tym mowa, nikt nie zapytał nas – młodych. Dlatego postanowiłem przedstawić ich głos.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeszcze inne wskazują, że jesteśmy skazani na trzecią kadencjęPrawa i Sprawiedliwości w koalicji z Konfederacją. Co to wszystko pokazuje? Ano pokazuje, że opozycja jest w jednej wielkiej rozsypce.
Jeśli ktoś z was ma krótką pamięć, to tylko przypomnę, że wszyscy liderzy demokratycznych ugrupowań zapewniali o ogłoszeniu wszelkich formalności w sprawie startu doSejmu już na początku 2023 roku.
Tymczasem mamy marzec i poza tym, że każdy buduje własny okop, niewiele wiadomo. Co jakiś czas jeden z polityków jedynie wychyla się, żeby rzucić kulką błota w barykadę przeciwnika, z którym za kilka miesięcy być może będzie tworzył rząd.
Zresztą on nie musi grać na marginalizacje mniejszych komitetów opozycyjnych, bo te świetnie robią to same. Jako lider jednego z ugrupowań po publikacji sondażu obywatelskiego i słowach Tuska od razu zakazałbym prowadzenia internetowych wojen.
Donald Tusk nie musi rozgrywać opozycji. Ona sama się rozgrywa
Jeszcze w miniony wtorek Marek Sawicki odgrażał się, że premierem przyszłego rządu będzie nie Tusk, a Hołownia lub Kosiniak.
Lewica jako jedyne ugrupowanie próbowało wyjść z całej tej sytuacji z twarzą. Liderzy zadeklarowali gotowość do koalicji. To mądry ruch, bo wszyscy wiemy, że taka koalicja nigdy nie powstanie. W ten sposób próbowali scedować gniew "Silnych Razem" na Hołownię. Ale wyszło, jak wyszło.
Anna Maria Żukowska pokłóciła się z Karoliną Pawliczak. Obie są z Lewicy. Pawliczak mówi, że unikanie jednej listy to zdrada. Żukowska zaś zarzuca jej działanie pod wpływem lęku utraty mandatu poselskiego.
Ciężko się na to patrzy. Mówiąc szczerze, odechciewa mi się iść na te wybory i nie wiem, co będzie, kiedy ci ludzie będą musieli podzielić między siebie stanowiska w resortach. Ale to tylko moje zdanie, jako młodego człowieka.
A co myślą moi rówieśnicy? Jako że przyszłość naszego kraju znów układają osoby w średnim lub podeszłym wieku, nikt ich o zdanie nie zapytał. Postanowiłem więc sam to zrobić i sprawdzić, co jest ważne dla młodzieżowych działaczy.
Przewodniczący Młodzieżowego Sejmiku Województwa Pomorskiego Jakub Hamanowicz przyznaje, że długo był przeciwnikiem koncepcji "wszyscy przeciw PiS". Powołał się na przypadek Węgier.
– Pamiętam fiasko wyborów do Parlamentu Europejskiego przy tej samej wizji. Patrząc jednak na aktualną średnią sondaży, którą obserwuję od roku, zmieniłem zdanie. Nie ma innej nadziei dla zwycięstwa opozycji niż jedność – powiedział.
19-latek wskazuje, że ten wariant pokazałby przede wszystkim wysoką kulturę, klasę oraz umiejętność współpracy między poszczególnymi liderami. Jak przyznaje, tego po demokratycznej stronie "w ostatnich czasach brakuje".
Co denerwuje młodzieżowego radnego z Gdańska? Przede wszystkim brak rozmowy o programie. – Mam wrażenie, że programem wyborczym opozycji i rządu jest prowadzenie aktywnego konta na TikToku – krytykuje.
Hamanowicz dodaje, że ważne jest dla niego przedstawienie przez opozycję konkretnych propozycji socjalnych i równościowych. – Opozycja musi przedstawić wizję Polski na miarę 2030 roku, a nie 2015 roku. Potrzebna jest "polityka miłości", o której kiedyś mówił Donald Tusk – mówi.
"Zwycięstwo PiS i Konfederacji może być perspektywą ostatnich wolnych wyborów"
Łukasz Michnik jest współprzewodniczącym Młodej Lewicy z Olsztyna. 24-latek przyznaje, że praca z konserwatystami z KO, PSL czy PL2050 nie jest jego bajką. Mówi jednak o poczuciu odpowiedzialności za przyczynienie się do zwycięstwa opozycji nad Prawem i Sprawiedliwością.
– Zwycięstwo PiS i brunatnej Konfederacji może być perspektywą ostatnich wolnych wyborów, totalnego zniszczenia systemu ochrony praw człowieka i odebrania resztek bezpieczeństwa ekonomicznego obywateli. Dlatego na współpracę nie można się zamykać – zaznacza.
Młody polityk wskazuje jednak na konieczność wypracowania konfiguracji, która pozwoli opozycji nie tylko na przejęcie władzy, ale także na zachowanie wiarygodności. To zaś może być trudne przy wspólnym starcie konserwatywnej Joanny Fabisiak z PO razem z Adrianem Zandbergiem.
– Na dzisiaj według wszelkich badań tą konfiguracją jest start w trzech blokach. Najważniejsza jest alternatywa. Samo bycie anty-PiS nie wystarczy – komentuje.
– Bezpieczeństwo, wolność, sprawiedliwość społeczna to wartości, o których stara klasa polityczna zapomniała, dlatego upomnimy się o nie w kampanii wyborczej – podsumowuje.
"Ludzie w moim wieku nie uwierzą we wspólną listę"
Martyna Kozdra ma 21 lat i działa w Fundacji GrowSpace, która zajmuje się kwestiami równości oraz zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Aktywistka od razu przyznaje, że "nie widzi jednej, wspólnej listy jako utopijnego rozwiązania wszystkich problemów opozycji".
– Wydaje się, że ludzie w moim wieku, którzy dorastali w Polsce pod rządami PiS i niestety nie pamiętają zbyt dobrze innej Polski, nie uwierzą we wspólną listę, bo przez całe swoje świadome życie obserwowały, słyszały głównie wzajemne pretensje na opozycji – komentuje.
Kozdra podkreśla, że jej zdaniem kampania oparta na "odsuńmy PiS od władzy" nie przekona młodych ludzi. – Dla naszego pokolenia ważne jest, aby faktycznie utożsamiać się z tymi, na których oddajemy głosy – wyjaśnia.
– Z największą uważnością przyglądam się opinii partii w zakresie praw reprodukcyjnych, systemu edukacji, systemu ochrony zdrowia, polityki mieszkaniowej. Dla wielu z nas, młodych dorosłych, kluczowe są też kwestie ekologiczne i podążanie za wartościami proeuropejskimi – wymienia.
"Reszta partii z tej 'jednej listy' zostałaby zdominowana przed PO"
Antonina Kania ma 18 lat i jest członkinią Polski 2050. Działaczka podkreśla, że wiedza, na kogo konkretnie głosuje, jaką wizję ma jej kandydat i jak chce zmieniać kraj, są dla niej bardzo ważne.
– Głównym problemem wspólnej listy jest właśnie to, że byłaby to "lista Donalda Tuska". To on byłby osobą, której głos i zdanie się liczy. Tak naprawdę reszta partii z tej "jednej listy" zostałaby zdominowana przed PO – zarzuca.
18-latka wskazuje, że chciałaby móc oddać swój pierwszy głos w wyborach na ugrupowanie, z którym będzie mogła się identyfikować. – Wiele osób nie odnajdzie swoich wymagań w uproszczonym programie kandydatów z jednej listy – zauważa.
– Jedna lista demobilizuje wyborców opozycji i wzmacnia Konfederację, która może być przyszłym koalicjantem PiSu – ostrzega.
Kania również mówi, że dla niej najważniejszy jest program danej partii. – Ważne dla mnie jest to, w jaki sposób patrzy na nas młodych, edukację, kwestie klimatyczne oraz te związane z ochroną zdrowia – wymienia.
– Chciałbym zagłosować na kandydata, który będzie mnie dobrze reprezentował. Dlatego tak ważne jest dla mnie, by każdy wyborca mógł zagłosować na tę listę, z tym kandydatem, który mu odpowiada – podsumowuje.