Miłosz Kłeczek odchodzi z TVP. Po raz ostatni stawi się w pracy 16 grudnia – wynika z ustaleń Wirtualnej Polski. Pracownik stacji zapewnił jednak, że "zostaje do końca". – Gdy będą nas chcieli wyprowadzić, to wyjdę jako ostatni albo jeden z ostatnich – powiedział w rozmowie z serwisem "wPolityce".
Reklama.
Reklama.
Miłosz Kłeczek odchodzi z TVP?
– Zastanawiam się, jak sobie wyobraża swoją przyszłość za kilka lat. W zawodzie jest przecież spalony. Niezależnie od tego ile zarobił, nie wierzę, by zamierzał pójść na emeryturę. Każdy ma jakiś plan, a on zachowuje się tak, jakby po PiS–ie miało już nic nie być – tak jeszcze w maju 2022 roku o działalności Miłosza Kłeczka powiedział w naTemat jeden z polityków opozycji.
1,5 roku później opozycja stała się większością demokratyczną. Donald Tusk już planuje przeprowadzenie rewolucji w TVP. Znikną twarze propagandy, a nawet mówi się, że "Wiadomości" mają mieć zmienioną nazwę.
Według serwisu, w stacji ma pracować jeszcze do 16 grudnia. Na te doniesienia Kłeczek zareagował za pośrednictwem serwisu "X". "Jestem w biegu wiec krótko. Zostaje do końca" – napisał.
Kłeczek udzielił też krótkiego komentarza dla serwisu "wPolityce". – Zostaję do końca, niezależenie od tego, kiedy on nastąpi, czy w grudniu, czy w styczniu. Gdy będą nas chcieli wyprowadzić, to wyjdę jako ostatni albo jeden z ostatnich – powiedział.
– Jestem związany z Telewizją Polską i zamierzam wraz z moimi kolegami i koleżankami do końca walczyć o jej dobre imię – dodał.
Kim jest Miłosz Kłeczek? Jednej z twarzy upolitycznionej TVP przyjrzała się dla naTemat Anna Dryjańska. – Politycy PiS nie chcą przychodzić do programu Kłeczka. Skarżą się, że jest od nich bardziej radykalny, więc źle przy nim wypadają – ocenił doświadczony korespondent sejmowy.
– Na początku był towarzyski, zagadywał, próbował wkupić się w łaski. Teraz siedzi wciśnięty w kąt, wiecznie naburmuszony. To inny człowiek. Myślę, że wie, że przegina, ale nigdy się do tego nie przyzna – dodał inny informator serwisu.
– Gość jest chamem. Gdy przychodził do Sejmu, nie mówił "dzień dobry", traktował nas jak powietrze. Nie było szansy na dobre relacje. Zresztą, o czym mu gadać, skoro nawet własnym współpracownikom nie dziękował za to, że ogarniali jego wejście na antenę. Gdy kiedyś to wreszcie zrobił, to patrzyli na siebie tak, jakby chcieli się uszczypnąć – skomentowała jedna z dziennikarek.
Nie tylko TVP. "Priorytetem rozbicie imperium gazet lokalnych oraz portali"
Nawet przeprowadzenie rewolucji w Telewizji Polskiej nie kończy problemu związanego z upartyjnieniem mediów. Jak pisaliśmy w naTemat, przed rządem Tuska stanie kwestia Polskiego Radia, imperium Daniela Obajtka i... prawicowych, prywatnych mediów, którym zostanie zakręcony kurek z pieniędzmi.
– Priorytetem dla demokratycznej opozycji po przejęciu władzy powinno być rozbicie i likwidacja PiS-owskiego imperium medialnego składającego się z mediów publicznych, sieci gazet lokalnych oraz portali, czyli tego co wykupił Orlen i co zawłaszczył PiS za pomocą Rady Medów Narodowych. Ale to łatwo powiedzieć, a trudno zrobić – skomentował w naTemat tuż po ogłoszeniu wyników wyborów medioznawca, prof. Maciej Mrozowski.
A co z pracownikami TVP? To dobre pytanie. – Kto ich przyjmie? Telewizja Trwam? Przecież oni też zaczną walczyć o przetrwanie i nie dostaną kasy. Zmiany będą wielkie. Odcięcie tych mediów od kasy doprowadzi do tego, że te podmioty zweryfikuje rynek – wyjaśnił ekspert.