Choć igrzyska olimpijskie zakończyły się prawie tydzień temu, to emocje wokół tej imprezy są stale żywe. Niezmiennie najwięcej uczuć i dyskusji wzbudza Julia Szeremeta, a dokładnie jej pojedynek z Tajwanką Lin Yu-ting. Młoda polska bokserka szczerze powiedziała o jej pomyśle na rozwiązanie aktualnego problemu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Lin Yu-ting i afera o płeć. Julia Szeremeta chce zakończyć dyskusję
Od początku igrzysk w Paryżu bardzo wiele mówiło się o Tajwance Lin Yu-ting i Algierce Imane Khelif. Obie panie zostały usunięte z mistrzostw świata po tym, jak zarządzana przed przyjaciela Władimira Putina federacja bokserska podważyła ich płeć. Podobno wykonano im badania, jednak do dziś nie upubliczniono ich wyników ani dokładnego opisu.
Obie sportsmenki startowały także na IO w Tokio, gdzie nie odniosły sukcesów. W Paryżu ich sytuacja wyglądała jednak inaczej. Algierka i Tajwanka okazały się niezwyciężone w swoich kategoriach wagowych, czym podsyciły plotki dotyczące ich płci.
Czy dyskusje na ten temat zostaną wreszcie zakończone? Julia Szeremeta wie, w jaki sposób powinno się uciąć spekulacje. – MKOl musi przeprowadzić testy i się na ten temat wypowiedzieć i wyrazić opinię – stwierdziła nasza pięściarka w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Polsacie News. Wydaje się, że powiedziała to, co wielu osobom od dawna chodzi po głowie.
– Na razie jeszcze nie analizowałam tej walki, ale jestem pewna, że w przypadku rewanżu moja ręka powędruje w górę – dodała na koniec pewna siebie Szeremeta.
Badanie testosteronu w świecie kobiet do nie nowość. Ich wynik uderzył w biegaczki
W ostatnich latach wiele kontrowersji wzbudzała biegaczka Caster Semenya. Obywatelka RPA ma na swoim koncie tytuły mistrzyni świata, ale i mistrzyni olimpijskiej w biegu na 800 metrów. W środowisku lekkoatletycznym wiele mówiło się o tym, żeby zacząć badać biegaczkom poziom testosteronu. Jedną z orędowniczek tego rozwiązania była także Joanna Jóźwik.
To właśnie testosteron sprawia, że sportowcy wolniej się męczą. Dodatkowo jego większa zawartość we krwi wpływa pozytywnie na przyrost masy mięśniowej. Oba te czynniki w przypadku biegów długodystansowych są kwestią kluczową.
Po latach nagłaśniania sprawy, federacja musiała wreszcie przestać się chować i zmierzyć z problemem. W 2019 r. sąd orzekł, że Semenya nie powinna startować z kobietami z powodu zbyt dużej zawartości testosteronu we krwi. IAAF, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych ustanowiło nowe limity dopuszczalnego poziomu testosteronu. Zawodniczki, których organizm produkował go zbyt wiele, muszą zrezygnować ze startów, albo zażywać leki na jego obniżenie.
Dziś dopuszczalny limit testosteronu wśród biegaczek na dystansie od 400 do 1500 m to 5 nanomoli na litr krwi. Przeciętna kobieta produkuje ich ok. 3, a mężczyźni od 10 do 30. Semenya walczyła o swoje prawa i wygrała nawet sprawę o dyskryminację przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Nadal biega, ale do rywalizacji o medale już nie wróciła.