
Zyski Apple spadły aż o 18 procent, tempo wzrostu dochodów również jest niższe – wynika z przecieków przed zbliżającą się konferencją koncernu. "Firma bez Steve'a Jobsa nie istnieje" – słyszymy po raz kolejny. Narzekaniom na nowego prezesa nie ma końca i po części słusznie, bo Tim Cook to zdecydowanie inny styl przywództwa niż Jobs. Ale spokojnie, na razie zdecydowanie za wcześnie by wieszczyć upadek giganta z Cupertino. Na razie.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że jutro Apple dostanie ogromne bęcki po publikacji wyników finansowych. Tak ogromny spadek wartości firmy nie jest przypadkiem. Klienci chcieli wizjonera a Tim Cook jest co najwyżej bardzo sprawnym mendżerem. Gdzie twa magia, gdzie twe magiczne produkty o jabłku? CZYTAJ WIĘCEJ
Inwestorzy zdają się to dostrzegać. Giełda nie jest przecież od oceniania tego jak sytuacja firmy wygląda dzisiaj, ale od przewidywania jak będzie radziła sobie w przyszłości. I chyba inwestorzy stracili wiarę w moc sprawczą Tima Cooka, bo od szczytowego poziomu ponad 700 dolarów za akcję minęło już ponad 7 miesięcy. Teraz cena za jeden udział w spółce oscyluje wokół 400 dolarów. Bolesny upadek.
Wobec przyszłości największego technologicznego blue chipa narasta coraz więcej wątpliwości. Spory patentowe, konflikt z dostawcami podzespołów, roszady w ścisłym kierownictwie i brak wizji nowych produktów to odpowiedzi na zagadkę, dlaczego akcje Apple'a od września straciły już ponad 24 procent.


