Środowisko Platformy wyjątkowo mocno upodobało sobie usługi byłego wicepremiera. Roman Giertych najpierw reprezentował w sądzie syna premiera Michała Tuska, potem szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Teraz ma walczyć w imieniu Sławomira Nowaka. Za każdym razem sądzi się z prasą, która oczerniała jego klientów. Wiele osób wątpi jednak, by była to zwykła, prawnicza współpraca. – Jestem przekonany, że jest w tym coś więcej – mówi były polityk PO.
Roman Giertych będzie reprezentował Sławomira Nowaka w sądzie przy sprawie przeciwko "Wprost". Minister transportu postanowił pozwać tygodnik za głośną publikację o drogich zegarkach i domniemanych kontaktach ministra z biznesmenami, którzy pracowali na państwowych kontraktach. Nowak odniósł się do artykułu w specjalnym oświadczeniu, ale to najwyraźniej mu nie wystarczyło – uznał, że jego dobre imię zostało naruszone i pozwał "Wprost". Reprezentuje go nie kto inny jak Roman Giertych. Czy to tylko zwykłe prawnicze zlecenie, czy może kryje się za tym coś więcej?
Nikt nie był zdziwiony
Gdy Nowak ogłosił, że jego prawnikiem będzie Giertych, w zasadzie nikt już się temu nie dziwił. Wszak wcześniej już były lider LPR pomagał synowi premiera Michałowi Tuskowi w sprawie przeciwko "Faktowi". Później jeszcze Giertychem straszył Radosław Sikorski. Dlatego dzisiaj fakt, że pomaga politykom PO już nie szokuje. Znowu jednak, tak jak przy Michale Tusku, pojawiło się pytanie: czy Giertych pomaga politykowi PO, bo po prostu jest dobry w sądowej walce z mediami, czy może coś się za tym czai?
– Roman Giertych cały czas stara się być obecny w życiu politycznym. Musi mieć środki i potencjał, które zyskuje teraz w kontaktach z PO, by móc wejść znów na scenę polityczną, gdy będzie do tego najlepszy moment – ocenia politolog dr Norbert Maliszewski. Czyżby więc Giertych dobrze wykalkulował, jak wrócić do wielkiej polityki przy pomocy Platformy Obywatelskiej?
Oficjalnie cisza
Oficjalnie w Platformie nic nie wiadomo na temat tego, by Roman Giertych miał z nią współpracować ściślej lub w innej, niż prawnicza, formie. Już we wrześniu 2012, kiedy okazało się, że Michała Tuska w walce z "Faktem" wspomoże Giertych, posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska z PO zaprzeczała, jakoby mecenas miał się zbliżać do PO. – Poglądy pana Giertycha zdecydowanie mijają się z poglądami PO. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby był członkiem naszego ugrupowania. Platforma jest partią racjonalną, a z panem Giertychem różnimy się zdecydowanie – mówiła wówczas Kidawa-Błońska.
Jednocześnie posłanka podkreślała, że powód, dla którego nazwisko Giertycha jest tak blisko PO, to po prostu jego współpraca z synem premiera. Dzisiaj w podobnym tonie wypowiada się inna posłanka PO, kiedyś członkini PiS, Joanna Kluzik-Rostkowska. – W sensie poglądów on nie pasuje nawet do największych konserwatystów w PO – mówi nam parlamentarzystka i podkreśla przy tym, że absolutnie nie słyszała, by Giertych miał współpracować z Platformą inaczej niż na gruncie pomocy prawnej.
Posłanka podkreśla, że takie plotki mogą się pojawiać, bo faktycznie Giertych występuje publicznie w dwóch rolach: mecenasa i byłego polityka. A to może budzić wątpliwości, co do tego, czy pracuje dla PO wyłącznie za pieniądze, czy może ma go to powoli przywracać do polityki. Ale i Kluzik-Rostkowska nie wyobraża sobie, by Giertych mógł iść ramię w ramię z Platformą.
Nieoficjalnie… może
Podobne opinie wyrażają inni politycy Platformy Obywatelskiej, gdy pytam ich o Giertycha. Jeden z nich mówi mi anonimowo: – Nie słyszałem o żadnych planach dotyczących Giertycha. Kiedy mecenas miał reprezentować młodego Tuska, rozpętała się ogromna burza. Co dopiero by było, gdybyśmy ogłosili, że on będzie kandydował z naszej listy do Sejmu, albo że wstąpił do partii? – ocenia nasz rozmówca. I dodaje, że PO zatrudnia Giertycha do spraw przeciwko mediom, ponieważ ma on w tym po prostu duże doświadczenie i obycie. Sprawę młodego Tuska zresztą mecenas wygrał – "Fakt" musiał przeprosić syna premiera.
Ten sam polityk wskazuje też, że jedyny kierunek ewentualnej współpracy politycznej PO i Romana Giertycha to europarlament. Zaznacza jednak, że to jedynie hipoteza: – To mogłoby być możliwe, ale w partii nie ma głosów na ten temat. Być może ustalenia są wyżej, niż klub parlamentarny – słyszymy.
Zupełnie inaczej patrzy na sprawę były polityk PO i obecnie poseł Ruchu Palikota Łukasz Gibała. – Jestem przekonany, że jest w tym coś więcej. Roman Giertych jest oczywiście dobrym prawnikiem, ale przy podejmowaniu takich decyzji bierze się pod uwagę też aspekt polityczny – mówi nam Gibała, który podkreśla, że musiało dojść do zbliżenia politycznego między Platformą i Giertychem.
Jeśli już, to europarlament
– Gdyby Giertych nie planował takiego zbliżenia, to pewnie ostrożniej dobierałby sprawy. Proszę zauważyć, że on też zmienił trochę poglądy w ostatnich latach – wskazuje poseł Ruchu Palikota. I faktycznie, w ocenianiu rządu Tuska Giertych stał się zdecydowanie łagodniejszy niż kiedyś. Zdarzało mu się nawet chwalić premiera. Co więcej, jakiś czas temu Roman Giertych przyznał, że jego najwięksi wrogowie to PiS i Jarosław Kaczyński. Wcześniej zaś mecenas stwierdził, że zrobi wszystko, by powstrzymać Kaczyńskiego od przejęcia władzy. Z taką retoryką śmiało mógłby więc iść z politykami PO w parze. – Myślę, że Giertych będzie chciał wrócić do polityki, ale sam nie może założyć partii, a w PiS-ie nie ma dla niego miejsca, bo Jarosław Kaczyński zbyt by się go bał. Więc postanowił dołączyć do konserwatystów w PO – ocenia Łukasz Gibała.
Poseł Ruchu Palikota przyznaje, że faktycznie europarlament to najbardziej prawdopodobny kierunek dla politycznej kariery Romana Giertycha. Nie byłoby to zbyt zniechęcające dla wyborców, a z drugiej strony, mogłoby przynieść polityczne korzyści. Po pierwsze, Giertych mógłby pociągnąć swoim nazwiskiem jakąś słabszą listę PO. Po drugie, mógłby odebrać trochę wyborców PiS-owi.
Sejm nie dla Giertycha?
Dr Maliszewski przyznaje, że patrząc w ostatnim czasie na zachowanie byłego ministra edukacji, a także plotki o przyjaźni Giertycha z ministrem Sikorskim, to możliwe jest, że padł pomysł, by mecenas wspierał politycznie PO. Przy mocno słabnącej popularności partii Roman Giertych mógłby przyciągnąć niezdecydowanych wyborców: tych, którzy nie chcą głosować na PiS, a jednocześnie niezbyt przychylnie patrzą na Platformę.
Oczywiście mogłoby się to wydarzyć wyłącznie w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wydaje się on najbardziej logicznym wyborem również z innego, prozaicznego powodu. Jak bowiem wskazuje dr Norbert Maliszewski, Giertych w partii byłby po prostu szkodliwy wizerunkowo.
Podobny czarny scenariusz można by zaobserwować, gdyby kandydował z PO do polskiego parlamentu. Głównie dlatego, że duża część elektoratu poparła PO właśnie ze strachu przed powrotem IV RP. A tą utożsamiamy z Kaczyńskim, Lepperem i naturalnie Giertychem. Starsi wyborcy wciąż to pamiętają i tę grupę Giertych może odrzucić.
PO miała być też partią pragmatyczną, mało ideologiczną, a Giertych jednoznacznie kojarzy się z silną ideologią. Jak słusznie zauważała Małgorzata Kidawa-Błońska, ze swoimi poglądami Giertych raczej nie znalazłby miejsca w Platformie. Jego obecność tak blisko partii mogłaby tylko zaszkodzić sondażom popularności, a na to Donald Tusk już raczej – przy swojej słabnącej pozycji – nie może pozwolić.
Sikorski-Giertych-Tusk
Politolog w przeciwieństwie do posła Gibały wątpi, by Giertych miał startować do europarlamentu. Dla Platformy będzie to bowiem pierwszy realny sprawdzian tego, jak wygląda poparcie dla partii od 2011 roku. I partia Tuska nie może sobie wtedy pozwolić na porażkę i utratę głosów. A Giertych mógłby stać się gwoździem do trumny Platformy. Szczególnie po tym, jak partię zdruzgotały wybory w Rybniku. Trudno oczekiwać, że kiedy Platforma leży na deskach, Tusk będzie jeszcze bardziej ryzykował utratę części elektoratu na rzecz jednej osoby. Nawet tak popularnej jak Giertych.
Z drugiej strony, trudno nie wyzbyć się wrażenia, że jednak coś jest na rzeczy. Zmiana w ocenach rządu Giertycha i fakt, że reprezentował samego syna premiera. Zdaniem Łukasza Gibały, wcale nie musi być dziwne, że w partii nic o tym nie słychać. – Jeśli są takie ustalenia, to bardzo wysoko. Zapewne na linii Giertych-Sikorski-Tusk – ocenia Gibała. Zdaniem posła Ruchu Palikota, Roman Giertych mógł sondować Donalda Tuska właśnie poprzez Radosława Sikorskiego – czy znajdzie się dla niego jakieś polityczne miejsce przy PO. – I sondowanie to musiało wypaść pozytywnie, skoro zajął się sprawami syna Tuska, a teraz Nowaka – podkreśla Gibała.