Słyszałeś okrzyk: "głowa w betoniarce, auuu"? O co chodzi w kolejnym absurdzie internetu

Kamil Rakosza
Hasło "AAAUUU! Głowa w betoniarce!" to nowe "ale urwał", "jestem hardkorem" czy "dupnij se monsterka, byku". Internetowy slogan, który z YouTube'a trafił do realnego świata i zaczął żyć własnym życiem. Przy okazji irytując tysiące osób.
Głowa w betoniarce stała się internetowym fenomenem. Fot. Kadr z kanału YouTube itto here
Jeśli nie jesteście "społecznymi amebami", łatwo możecie sobie wyobrazić spędzanie czasu z kumplami. Zazwyczaj w paczce znajomych musi być ten jeden świr - gość, którego w sumie nie wiadomo po co nadal trzymacie obok siebie. Najgłośniejszy, z najbardziej durnymi pomysłami, przez co wasze śniadania z kacem dodatkowo bywają okraszone polewą z moralnego upadku.

Jako że przy książkach "gość" zasypia, a filmy wchodzą mu w ostateczności, jego zainteresowania sprowadzają się do patrolowania najbardziej szkodliwych dla rozumu zakątków internetu. Dzięki temu zna mieszkanie Daniela Magicala tak dobrze, jak twoja babcia dom Mostowiaków w Grabinie. Do tego słucha miksów Szmitka, przez co doskonale wiesz, o co biega w chowaniu głowy do betoniarki. AAAUUU!
To z miksu Szmitka wzięło się hasło "Głowa do betoniarki". Kanał YouTube Szmitek Cesarz Pierdolnięcia
Co cię irytuje?
Na fanpage'u "Co nas irytuje" ponad 3 tys. osób skomentowało post "Irytuje mnie mój ziomek, który bez przerwy powtarza 'GŁOWA W BETONIARCE AUUUU!'". Na Spotted z Lwówka Śląskiego i Konina można znaleźć posty, w których autorzy pozdrawiają osoby, które "zawyły" to hasło w miejscu publicznym.
"Głowa w betoniarce" niosła się również przez teren Pol'and'Rock Festivalu i pewnie zaraz wróci na szkolne korytarze. O co chodzi? Wszystkiemu winien wspomniany Szmitek i jego mixtape "Budowa". Właśnie z wariackiego miksu pochodzi hasło obce wszystkim instruktorom budowlanego BHP.


Muzyka samozwańczego "Cesarza P******nięcia" to łupanka, która wyszła z remizy, by zagrzać całkiem ciepłą niszę na YouTube. Podobnie jak w przypadku Cypisa, zagrały tu wulgarne hasła, erotyzm na poziomie jaskiniowca i ogół tłukącego na "raz" prostackiego przekazu.
Głowa w betoniarce. Kanał YouTube itto here
Patologia w cenie
Sukcesy patostreamerów wyraźnie pokazują, że: a) niska rozrywka doskonale się sprzedaje; b) coś jest z nami (społeczeństwem) nie tak. Pierwszy podpunkt w całości pokrywa się z muzyką Szmitka. Twórca zgarnia miliony wyświetleń, koncertuje w całym kraju, a o skali jego fenomenu świadczą również koszulki z hasłem przewodnim miksu "Budowa" - "Głowa w betoniarce".
"Głowa w betoniarce" na koszulkach.Fot. Screen ze szmitek.cupsell.pl
Szmitek ma blisko 240 tys. subskrypcji na YouTube. W karcie "Wideo" znajdziemy kilkadziesiąt miksów z tak "ciekawymi" tytułami, jak "Ubojnia", "Czarnobyl Reaktywacja", "Walę w tyłki", czy "Plebania". Fani Taco Hemingwaya lub innych ulicznych poetów nie mają tu czego szukać. Jednak sporo ludzi lubi prostacki przekaz.

– Prasa brukowa również ma wyższe nakłady niż poważniejsze dzienniki. Dlatego poszukiwanie przez ludzi sensacji, czy rozrywek "niższego lotu", to dość normalna kwestia w społeczeństwie – mówi Dominik Batorski, socjolog UW. – Rzeczy kontrowersyjne, czy wprost budzące oburzenie, przyciągają uwagę. Dzięki sensacyjnemu materiałowi twórcy są w stanie zarobić więcej. Zainteresowanie przekłada się na zysk.
Zgubione wartości
– W internecie łatwo można zauważyć masową skalę danego zjawiska – mówi prof. Kazimierz Krzysztofek z SWPS. Ujawniają się w nim wszystkie trendy, również te, którym bliżej do poziomu chodnika. Zło od zawsze przyciągało. Jest bardziej fotogeniczne, skupia uwagę ludzi – mówi w rozmowie z naTemat.
Cypisa nie obchodzi, kto go słucha.Fot. screen/facebook.com/cypisolo
Twórcom pokroju Cypisa czy Szmitka nie zależy na konkretnej grupie fanów, którzy zapewnią im przetrwanie. Płyną na fali kontrowersji, która pozwala im na chwilę internetowej sławy. W sieci wszystko jest równie intensywne, co błyskawiczne. Dlatego żywotność kolejnych Szmitków i Cypisów zależy od tego, jak długo ich viral będzie bawił ludzi.

– Dziś ludzie sami wyznaczają swoje normy zachowań. To efekt upadku kreowanych kiedyś wzorców kulturalnych – twierdzi prof. Krzysztofek. – Elity normotwórcze dopadł kryzys, a zwykli ludzie wydają się zagubieni. Dodatkowo żyją w bańkach, z których każda wyznaje inny system wartości. To przypomina nieco wspólnoty plemienne doby cyfryzacji – podkreśla.

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej