Jedno kliknięcie i to BMW potrafi samo automatycznie cofnąć się o 50 metrów. Raj na parkingach
To jedna z tych premier, która jest inna niż wszystkie. BMW serii 8 to nie po prostu kolejna generacja masowego modelu. "Ósemka" to zupełnie nowy samochód, do widoku którego na polskich ulicach nie mogliśmy się przyzwyczaić. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Poprzednio jej produkcja zakończyła się niemal równo 20 lat temu.
Gdy odbierając auto wysłałem paru znajomym zdjęcie "ósemki" z pewnej odległości (nie zdradzając, co to za auto), wszyscy jak jeden mąż zapytali: "Czy to seria 6 w jakiejś specjalnej wersji"? Odruch jak najbardziej uzasadniony, bo wizualnie BMW 8 jest podobne do "szóstki" dużo bardziej niż do "ósemki" sprzed 20 lat.
Producent przekonuje, że to zupełnie nowe auto i nie ma nic wspólnego z serią 6. I pewnie tak jest, ale wrażenie jest właśnie takie. Nie ma w tym nic złego, bo efekt wyszedł oszałamiający. BMW 8 nie jest przedłużoną 5-tką, nie jest też skróconą 7-ką. To coś nowego i innego. Jest od "szóstki" nieco krótsze, ale szersze i niższe, dzięki czemu wygląda zjawiskowo i wyjątkowo dynamicznie.
Wizualnie kupuję to auto pod każdym względem. Jest kotem, jest zadziorne, jest sexowne. Ostre linie pociągnięte przez cały bok pojazdu tylko to podkreślają, uwydatniając dynamiczną sylwetką auta. Seria 8 to także początek nowej stylistyki BMW, którą można poznać po wąskich reflektorach.
W dzisiejszych czasach nowe samochody to istne komputery na czterech kółkach. I prawda jest taka, że kupujemy je głównie oczami. I BMW 8 jest ucztą dla oczu. Pomagają w tym np. skrzela po bokach czy wylotu powietrza z tyłu. I szczerze nie przeszkadza mi nawet, że to jedynie atrapy.
"Ósemkę" można zamówić obecnie jedynie w dwóch wersjach silnikowych, ale na dobrą sprawę w tym aucie więcej nie potrzeba. Przy tym zakresie cenowym i klasowym i tak nikt nie będzie bawił się w jakieś małe jednostki. Możemy wybrać, albo cywilizowanego diesla M840d (4,9s do setki) o mocy 320 koni mechanicznych, albo jednostkę benzynową M850i (3,7s do setki), gdzie pod maską koni jest już 530 i osiągi są iście sportowe.
My jednak jeździliśmy wersją bardziej codzienną, czyli dieslową. I już po pierwszych kilometrach przypomniałem sobie, dlaczego w największych limuzynach od BMW jeździ mi się tak przyjemnie. Poprzednio to uczucie miałem podczas premiery serii 7. To, jak delikatnie, nienachalnie, płynnie, a jednocześnie wystarczająco dynamicznie, sunie się tym autem jest naprawdę godne podziwu.
Hasło BMW "radość z jazdy" zamieniłbym na "przyjemność". Świetne połączenie dynamiki i płynności, zarówno w mieście, gdzie czasami trzeba sprawnie "skakać" z pasa na pas, jak i na autostradzie.
Wcześniej wspomniałem, że dzisiejsze samochody to właściwie jeżdżące komputery. BMW 8 to idealny przykład, bo właściwie jest to auto... na telefon. Odbierając je nie dostaliśmy ani dokumentów (nie trzeba zgodnie z nowymi przepisami), ani kluczyka. Znak czasów.
Testowany egzemplarz miał zjawiskowy środek BMW Individual. Jeśli znacie dotychczasowe generacje BMW, w środku będziecie miło zaskoczeni. Na środkowym wyświetlaczu czeka na Was całkowicie nowe menu tzw. live cockpit i dowolnie konfigurowalny wyświetlacz za kierownicą. Ostrzegam jednak, że dobrą chwilę zajmie Wam połapanie się ze wszystkim.
Zaskoczeniem nie jest to, że w praktyce to auto dwuosobowe. Z tyłu miejsce niby jest, ale na pewno nie dla pełnowymiarowego dorosłego, a i te mniejsze osoby nie będą podróżowały tam komfortowo, gniotąc nogami w fotel przed nimi. Ale czy kogoś to obchodzi? Jeśli właściciel BMW chce wozić kogoś z tyłu, to kupuje sobie "siódemkę".
Absolutny hitem jest dla mnie jednak coś innego. To Assitied Driving Mode, czyli najzwyklejszy autopilot. Systemy wspierające kierowcę w utrzymywaniu linii i odległości od poprzedzającego pojazdu są już dobrze znane i nie raz je testowaliśmy. Jednak BMW zrobiło rzecz prostą i genialną w swojej prostocie.
Mianowicie jego włączenie ograniczyło jedynie do kliknięcia dodatkowego guzika na kierownicy. I tyle. Jeśli nie chcemy, nic nie musimy specjalnie konfigurować, nic ustawiać, czy szukać specjalnej dźwigni pod kierunkowskazem. Jeden klik i jeśli system wykryje linie drogowe, przejmuje kontrolę nad pojazdem. Wtedy od razu odczuwamy pewną sztywność w prowadzeniu i faktycznie mamy wrażenie, że ten autopilot wszedł do gry. Trzeba się do tego przyzwyczaić i oczywiście nigdy w 100 proc. nie ufać, cały czas kontrolując drogę.
Na trasie także sobie radzi, ale co jakiś czas przypomina kierowcy o konieczności przejęcia kierowania. Gdy przez jakiś czas nie odczuje naszej obecności, a my nie zareagujemy na sygnał dźwiękowy, BMW rozpocznie procedurę awaryjną, zacznie zwalniać aż się zatrzyma. To system, który znamy m.in. z Volkswagenów.
Na własnej skórze poczułem też, jak bardzo pomaga tylna oś skrętna, dzięki czemu tylne koła także delikatnie skręcają podczas niektórych manewrów. Dzięki czemu na nawrotce, którą pokonuję dość często, szczękę zostawiłem na kolanach. Byłem pewien, że będę musiał robić ją na dwa razy, tymczasem to duże BMW 8 "złamało się" lepiej niż niejedno mniejsze auto!