Fatalna pomyłka detektywów. Niewinny chłopak został uznany za mordercę 10-latki i zaczął się lincz
Zabójstwo 10-letniej Kristiny wstrząsnęło całą Polska. Każdy z nas domagał się szybkiego dorwania sprawcy i wymierzenia mu jak najwyższej kary. Niektórzy ubiegli nawet śledczych, a zdjęcia rzekomego zwyrodnialca obiegły internet. Okazał się nim kompletnie niewinny mężczyzna, który miał takie same inicjały jak podejrzewany.
Wbrew przypuszczeniom nie jest pedofilem. Upozorował napastowanie, by zmylić policję. Nieoficjalnie mówi się też, że zakochał się w matce dziewczynki, ale ta nie odwzajemniała miłości. Więc zamordował jej córkę. 10-latka miałaby - w jego opinii - być przeszkodą na drodze do związku.
Bulwersująca tragedia rozbudziła nieprzebrane pokłady negatywnych emocji. Polacy domagali się opublikowania pełnego wizerunku sprawcy, wiec prywatne biuro detektywistyczne podało im go na tacy. Zamazali jedynie oczy na zdjęciu znalezionym na jego Facebooku (poniżej zapikselowałem i przyciąłem) i wrzucili je z dopiskiem "To on?". Internet się zagotował.
Post już został usunięty, ale niesmak pozostał•Screen z Facebooka
"Wyobraźcie sobie, że jakiś pseudo-detektyw wrzucił dziś na Facebooka posta ze zdjęciem profilowym mojego kumpla, twierdząc, że to poszukiwany pedofil-morderca! Zgadzały się jedynie inicjały i wygląda na to, że wziął sobie jego zdjęcie, bo mu się wydawał podobny do oskarżonego! Wszyscy znajomi piszemy na tablicy i próbujemy zdementować, że to on. Sam kumpel siedzi od godziny na komisariacie i zgłasza pomówienie" – czytamy na Wykopie.
Oryginalny post z niewinnym mężczyzną został już usunięty, ale mleko, a raczej hejt się, wylał - próbowałem się skontaktować z niewinnie posądzonym, ale przeżył taką traumę, że nie chce o tym rozmawiać w najbliższych dniach. I wciąż dostaje wiadomości z pogróżkami...
W międzyczasie detektywi wrzucili kolejny post - tym razem ze sprostowaniem. I linkiem do kolejnego zdjęcia - nowego, ale tym razem już tego prawdziwego zatrzymanego.
– Nasz post nie wskazywał na osobę o określonych personaliach, na zdjęciu miał częściowo zamazaną twarz, a jego treść zakończona była znakiem zapytania, gdyż do czasu oficjalnego potwierdzenia przez prokuraturę nie mogliśmy być tego pewni – mówi naTemat Bartosz Weremczuk z biura Detektyw Weremczuk & Wspólnicy.
Internauci jednak doszli do jego personaliów i zaczęli dalej udostępniać. – Niestety nie mamy na to wpływu, tak samo jak prokuratura, na to że dane osoby podejrzanego są już powszechnie znane – tłumaczy. I dodaje, że wyciągnęli również wnioski i konsekwencje wobec pracownika, który wrzucił felerny post.Zaangażowaliśmy się w tę sprawę tylko i wyłącznie dlatego, że nie mogliśmy przejść obojętnie obok takiej zbrodni. W żadnym stopniu nie chcemy przyczyniać się do linczu zarówno bezpośredniego, jak i internetowego. To nie był nasz cel i nigdy nie będzie. Chcemy jednak czuć się bezpiecznie w kraju, być spokojni o nasze dzieci i jesteśmy za tym, żeby wizerunek przestępców był publikowany. Oczywiście po ich prawomocnym skazaniu.
Nieoficjalnie dowiedziałem się, że mężczyznę wskazał im... jeden z policjantów z komendy prowadzącej sprawę.
Informacyjny chaos
Ogólnie przy tej sprawie panuje ogromne zamieszanie w internecie. Wcześniej rzekomym sprawcą był poszukiwany listem gończym pedofil. Jego personalia też obiegły sieć.
Teraz na celowniku żądnych krwi internautów jest jednak kolejny mężczyzna, o którym również nie możemy z całą pewnością powiedzieć, że to zatrzymany 22-latek. Jednak jego zdjęcia, wraz z nimi linki do profilu, hulają na całego.
Mowa nienawiści na całego•Screen z Facebook
Screen z Facebooka
– Chcieli nas spalić. Jesteśmy przerażeni. Boimy się wyjść z domu – mówił "Gazecie Wrocławskiej" mieszkaniec wsi. Jego dom obrzucono koktajlami Mołotowa. Do samosądu na sąsiedzie skrzykiwano się w internecie.
E-licz to niebezpieczne zjawisko
Publiczny lincz to nic nowego - znamy to od zarania dziejów. Nowością jest internetowy lincz - wcześniej nieznane zjawisko, które nieustannie daje do myślenia socjologom i psychologom. W dobie mediów społecznościowych każdy z nas może w pewien sposób obcować z czystym złem, wyżyć się na nim, poczuć się lepszym. I to nie wychodząc z domu. Wszak kryminaliści też mają konta na Facebooku. Nawet ci najgorsi. Podobnie jest z ludźmi, którzy zostawiają kondolencje na profilach zamordowanych osób.
– Mnie się to kojarzy z takim nowym typem osobowości pod hasłem "sensation seeking personality", czyli poszukiwacz wrażeń. Na całym świecie obserwujemy zachowania, które mają służyć przeżywaniu silnych emocji. Obojętnie z jakiej okazji. Gdzieniegdzie młodzież wiesza się na przęsłach mostów, przebiegają przez ruchliwe ulice, żeby przeżyć emocję negatywną, a gdzieniegdzie wpisują życzenia zupełnie nieznanym osobom – mówił naTemat psycholog dr Leszek Mellibruda.
Wiele osób ma potrzebę wejścia na profil zabójcy i życzenia mu śmierci, a najlepiej - dopadnięcia go w realu. Jednak zawsze pamiętajmy o dwóch rzeczach: zasadzie domniemania niewinności i omylności policji oraz sądów - Tomasz Komenda na początku też przecież przyznał się do winy. Jeśli nie mamy pewności, nie warto niszczyć czyjegoś życia. Zwłaszcza wtedy, gdy już jedno zostało odebrane.Poza przeżyciem i adrenaliną, podnosimy swoją samoocenę, poprawiamy samopoczucie. To jest oczywiście często pozaracjonalne, ci ludzie działają nieświadomie, nie wiedzą jakie mechanizmy za tym stoją.