Otworzył okno i zaczął przesyłać całusy zachwytu. Takiej reakcji na nowe RS6 się nie spodziewałem
To tekst o Audi, ale zacznę od Toyoty. Bo to właśnie Toyotą Prius jechała grupka chłopaków, którzy zrównali się z nami na drodze szybkiego ruchu. Jeden z nich otworzył tylną szybę, wyjrzał wyszczerzony w uśmiechu od ucha do ucha i zaczął… przesyłać nam buziaczki zachwytu. A to tylko jedna z kilku historii tego typu, którą mieliśmy w ciągu kilku godzin premierowych jazd. Wspominam o tym Priusie, bo oba auta nie mogły stać na dalszych biegunach. Kultowa, nudna, ekonomiczna hybryda i legendarny, rozpalający do czerwoności emocje i portfel benzynowy potwór: Audi RS6.
A tytułowe historie można by mnożyć. Tu ktoś zaczepił na stacji benzynowej lub pod sklepem, tam pokazywał okejki zza szyby, a jeszcze innym razem w milczeniu odprowadzał oddalające się RS6 zachwyconym wzrokiem.
Audi RS6 to legenda na wielu płaszczyznach. To auto pełne sprzeczności, bo z jednej strony dostajemy pełnowymiarowe, bardzo praktyczne i rodzinne kombi, którym podróżuje się bardzo cicho i komfortowo. Z drugiej brutalnego i głośnego bydlaka o osiągach i możliwościach najlepszych aut sportowych. I to wszystko w jednym samochodzie. Jeśli na Wikipedii ktoś tworzyłby hasło o motoryzacyjnej schizofrenii, nie znajdzie lepszego przykładu. Audi RS6 jest jak Dr Jekyll i Mr Hyde. Jak Bruce Wayne i Batman. Jak… wiecie już o co chodzi.
Stawiam tezę, że niezależnie, ile egzemplarzy dostaniemy na nasz rynek, tyle zniknie z niego w ekspresowym tempie. Podczas Audi Night w Warszawie – imprezie z okazji 25-lecia Audi Sport, gdzie byli obecni i dilerzy, i klienci, ci drudzy już wprost gorączkowo pytali, kiedy będą mogli kupić nowe RS6 i RS7 i byli gotowi składać zamówienia już na miejscu.
Nadwozie poszerzono o ok. 40mm z każdej strony, co widać zwłaszcza przy bardzo szerokich nadkolach, które podkreślają sportowy charakter RS6-tki. Wisienką, a raczej wielką wiśnią, na torcie są aż 22-calowe felgi, które przyciągają wzrok nawet, gdy nie są w ruchu. W standardzie są o „oczko” mniejsze, „jedynie” 21-calowe.
Przed projektantami RS6 stało ogromne wyzwanie i oczekiwania. Jak poprawić coś, co i tak jest bardzo dobre, a jednocześnie stworzyć coś, co będzie wyraźnie inne, nowsze? Główkowali, główkowali, aż w odpowiedzi postanowili pobawić się w genetyków i pomieszać swoje dzieci. W efekcie przód RS6 został zapożyczony z linii modelowej A7. Poza pokrywą silnika podobny zabieg zastosowano w przypadku przednich reflektorów, które są bardziej płaskie i sportowe.
Równie potężny jest tył, od którego aż ciężko oderwać wzrok. A to za sprawą zderzaka z dyfuzorem i masą błyszczących na czarno elementów stylistycznych. Mówiłem już, że jest szeroko? To powtórzę raz jeszcze. Wydech ma chromowane końcówki, ale opcjonalnie można zamówić układ wydechowy RS Sport z czarnymi końcówkami rur, które wyglądają jak bazooki. Nie ma tutaj mowy o żadnych atrapach czy kompromisach, jak np. w S7.
Zależnie od trybu, zmieniają się ustawienia silnika i charakterystyka auta np. zmiana biegów, wspomaganie kierownicy, zawieszenie, dynamiczny układ czterech kół skrętnych, mechanizm różnicowy, a nawet na brzmienie silnika i… charakterystykę pracy klimatyzacji.
Pamiętacie jak mówiłem o dwóch twarzach RS6? Ta pierwsza, łagodniejsza skutkuje między innymi spalaniem na poziomie 11l/100 km. Tyle pokazywał nam komputer pokładowy, gdy jeździliśmy bez napinki po trasie i mieście. Zaskakująco niski wynik, który w parze z jego praktycznością sprawia, że to auto jak najbardziej nadaje się do normalnej, codziennej jazdy.
Nowe Audi RS6 jest samochodem wyraźnie innym od swojego poprzednika. Nie jest już aż tak brutalne, utraciło nieco na swojej narowistości, zarówno jeśli chodzi o brzmienie, jak i samą jazdę. O ile w tym pierwszym przypadku trochę szkoda, to drugi jest zdecydowanym plusem.
Najnowsza odsłona tego „rodzinnego kombi” prowadzi się perfekcyjnie. Mimo sporych gabarytów, w zakrętach w ogóle ich nie czujemy. Nawet inżynier, siedzący obok, zachęcał, by spróbować pozwolić sobie na więcej. W granicach rozsądku (a nawet na granicy) wyprowadzenie tyłu auta z równowagi jest niemal niemożliwe. Elektronika trzyma wszystko w ryzach i czuwa nad kierowcą.
Spore poczucie bezpieczeństwa i pewności to zasługa między innymi progresywnego układu kierowniczego i dostępnego opcjonalnie (bardzo polecam) systemu dynamicznego układu czterech kół skrętnych. O co chodzi? Przy niskich prędkościach koła skręcają (max o 5 stopni) w kierunku przeciwnym do przednich, dzięki czemu promień skrętu jest mniejszy aż o metr! Mała rzecz robi wielką różnicę. Zawracanie w mieście czy zakrętach jest dzięki temu zaskakująco sprawne. Natomiast przy wyższych prędkościach tylne koła skręcają już w tym samym kierunku (tu już max o 2 stopnie), przez co jako kierowca czujemy dużo większą stabilność.
Nie jest aż tak sztywne, a i tak wyśmienicie redukuje wychylenia na boki i „nurkowanie” pojazdu. Zresztą, wysokość i twardość zawieszenia można regulować. RS6 jest o 2 cm niższe od normalnego A6 Avant. Jadąc powyżej 120 km/h, obniża się automatycznie o kolejny centymetr, natomiast przy niskich prędkościach tzw. tryb „lift” podnosi podwozie o 2 cm.
Ile kosztuje ta przyjemność? Ceny zaczynają się od ok. 595 tys. złotych za wersję podstawową. Pobawiłem się konfiguratorem i seria obowiązkowych wizualnych i technicznych dodatków podbiła cenę do ok. 770 tys. złotych. Jeśli ta perspektywa Was przeraża (a przeraża każdego trzeźwo myślącego człowieka), spójrzcie na to z innej strony: miesięczną ratą, która wynosi już 7700 złotych przy takiej konfiguracji. Brzmi już lepiej, prawda? No i dostajemy „dwa auta”: rodzinne kombi i sportowego potwora. Najnowszą wersją RS6-tki, Audi nie tylko "dowiozło" oczekiwania, ale momentami nawet je "przewiozło" dalej. Cieszmy się takimi autami, bo za jakiś czas mogą zniknąć.