Ten serial na nowo definiuje hasło "MILF". Tak jest, gdy dziecko opuści dom

Zuzanna Tomaszewicz
Serial "Pani Fletcher" w wielu kwestiach łamie temat tabu i potwierdza, że przyjemność z seksu nie kończy się dla kobiet wraz z przyjściem na świat dziecka. Tytułowa bohaterka to samotna matka, której syn właśnie wyprowadził się do collage’u. Pod nieobecność swojej jedynej pociechy kobieta zaczyna eksperymentować z własną seksualnością.
Kathryn Hahn nie miała oporów przed kręceniem rozbieranymi scen w serialu. Fot. Facebook.com/HBOPolska
Każdy rodzic - prędzej czy później - doczeka się momentu, w którym jego dziecko opuści rodzinne gniazdo i zacznie układać sobie życie na własnych warunkach. Pójście syna na studia nie ominęło więc głównej bohaterki serialu HBO, opartego na powieści Toma Perrotta.

Pani Fletcher, w którą wcieliła się aktorka komediowa Kathryn Hahn, jest 40-letnią rozwódką, prowadzi dom starców i jak dotąd samotnie zajmowała się wychowywaniem 19-letniego Brendana. Eve poświęciła całe swoje dotychczasowe życie na bycie matką. Choć spełniała się w tej roli, to i tak w końcu ktoś musiał wylać na nią kubeł zimnej wody. Okazało się, że tą osobą był jej syn.


Chłopak bez zbędnych czułości pożegnał się z mamą, zabierając do collage'u wszystkie rzeczy z pokoju, które notabene spakowała mu do walizek jego rodzicielka. Tak oto Eve została pozbawiona celu. Siedząc sama w pustym domu zastanawiała się, co dalej.

MILF z prawdziwego zdarzenia
Mimo, że wcześniej miała awersję do pornografii i mierziło ją na samą myśl o seksie, główna bohaterka postanowiła małymi kroczkami odkryć swoją seksualność. Zaczęła więc od oglądania pornosów i masturbacji. Wyguglała też w sieci, kim jest MILF (tłum. mama, którą chciałbym przelecieć). Po zakończeniu researchu pani Fletcher zdecydowała się zostać "gorącą mamuśką". Zmieniła swoją garderobę i zaczęła robić odważniejsze gesty względem innych kobiet i mężczyzn.

Z flirtowaniem też nie miała już większego problemu. Okazało się, że lecieli na nią nie tylko starsi mężczyźni, ale także rówieśnicy jej syna. Między nią a gnębionym przez Brendana w szkole chłopakiem, z którym Eve uczęszczała na kursy kreatywnego myślenia, zrodziła się romantyczna więź. Przed pójściem do łóżka powstrzymywała ich jednak myśl, że "tak nie wypada".
Przez cały serial Pani Fletcher zaliczała po drodze ONS-y (seks na jedną noc). Choć nie każdy stosunek z mężczyzną kończył się dla niej orgazmem, to kobieta i tak odczuwała z tego powodu satysfakcję. W końcu mimo dojrzałego wieku wciąż mogła pozwolić sobie na chwile przyjemności i szaleństwo. A i "trójkątem" też nie pogardziła.

Chodzi o coś więcej niż seks
W "Pani Fletcher" nie wszystko kręci się tylko wokół seksu. Można posunąć się o stwierdzenie, że każdy z bohaterów poszukuje własnej akceptacji i to ona staje się motywem przewodnim całego serialu.

Dla pani Fletcher życie skończyło się bowiem wraz z opuszczeniem przez Brendana domu. 40-latka - bądź co bądź - musiała dostosować się do życia bez ukochanego dziecka u boku. Jeśli zaś chodzi o jej syn, ten także musiał zmierzyć się z nową dla niego sytuacją. W liceum był bowiem najpopularniejszym dzieciakiem w szkole, a w collage'u jego "dupkowate" zachowanie nie znajdywało aprobaty wśród rówieśników.

Serial poruszył w dość subtelny sposób problem związków z osobami transgenderowymi, a także temat dotyczący wychowywania dzieci z autyzmem. Produkcja HBO nie jest więc kolejną zabawną komedią, o której zapomni się w ciągu tygodnia. Zasługą jest też doskonałe aktorstwo Hahn, którą można było dotychczas oglądać przeważnie w rolach drugoplanowych.

Co ciekawe, w tym serialu po raz pierwszy na małym ekranie pokazano bez cenzury filmy pornograficzne. Niektórzy widzowie już w pierwszym odcinku mogą doznać szoku.

Jak na dobry serial przystało, "Pani Fletcher" kończy się z dużym cliffhangerem. Na drugi sezon trzeba będzie pewnie trochę poczekać, ale jedno jest pewne - o miłosnych igraszkach Eve jeszcze usłyszymy.