Ekspert mowy ciała wskazuje zwycięzcę debaty. "Duda sprawiał wrażenie zawstydzonego"

Daria Różańska
– Jeżeli mam odpowiedzieć, kto zwyciężył w tej dość bezbarwnej debacie, to mimo wszystko wskażę Rafała Trzaskowskiego. Andrzej Duda był bardzo poprawny. Jednak nie pokazał pewności człowieka, który nic nie musi udowadniać. Nie był politykiem, który idzie po swoje, a raczej kimś, kto chce zademonstrować, że już w zasadzie jest zwycięzcą. Ale nie udało mu się tego pokazać – mówi naTemat ekspert ds. mowy ciała Piotr Mencina.
W środę 17 czerwca odbyła się przedwyborcza debata w TVP. Wzięło w niej udział 11 kandydatów. Fot. Screen z YouTube / TVP Info
Kto wygrał wczorajszą debatę w TVP ?

Piotr Mencina: – To trudne pytanie. Ale jeżeli mam odpowiedzieć, kto zwyciężył w tej dość bezbarwnej debacie, to mimo wszystko wskażę Rafała Trzaskowskiego.

Rafał Trzaskowski też zdaje się miał chyba najbardziej pod górkę w tej debacie – pytania ewidentnie miały go rozwścieczyć i pogrążyć w oczach widzów TVP.

Tak, były to pytania uwierające, które ewidentnie uderzały w Rafała Trzaskowskiego. Ale mogę powiedzieć, że w pewnym momencie sam prezydent Andrzej Duda sprawiał wrażenie zawstydzonego przebiegiem tej debaty. Zdaje się, że miał już dość ustawiania go w opozycji do Rafała Trzaskowskiego.

Po debacie eksperci w TVP oceniali kandydatów. I m.in. dziennikarz Wojciech Wybranowski uznał, że Rafał Trzaskowski "miał agresywną mowę ciała". Zgodzi się pan?



Jeżeli był plan, by rozwścieczyć i pogrążyć Rafała Trzaskowskiego, to on się nie powiódł. Znam wystąpienia Trzaskowskiego, w których był on zdecydowanie bardziej agresywny, wręcz nieprzyjemny. Ale wczoraj tego nie było. Ktoś, kto chce mu przyłożyć, kij zawsze znajdzie.

Jak pan ocenia gest Trzaskowskiego, którym nawiązał do łatwości podpisywania ustaw prezydenta Dudy i pokazał długopis?

Było wiele elementów w tej debacie, które miały zakotwiczać uwagę odbiorcy, oprócz postawy, głosu, dłoni, mogą to być gadżety. Było ich wczoraj kilka, m.in. ten długopis. Pomysł był fajny, ale i nastąpiło tam zawahanie. Kiepsko wyglądało też, że był to plastikowy długopis za 15 groszy, a nie eleganckie pióro.

Takie gesty są zapamiętywane przez przeciętnego Kowalskiego?

Tak. I natychmiast muszę pochwalić Szymona Hołownię za piękną historię z obrączką – bardzo dobre zakotwiczenie uwagi, dobry symbol. Był też test na koronawirusa w wykonaniu Marka Jakubiaka. To też ciekawy gest i towarzyszyły mu emocje. Na pewno dobrym rozwiązaniem była książka, którą miał przy sobie Robert Biedroń.

I umiejętnie ją pokazał – umieścił ją na wysokości klatki piersiowej i obok twarzy, dzięki czemu ta książka zmieściła się w kadrze.

To z kolei nie udało się Pawłowi Tanajno.

Tak, zdaje się, że nastąpiło skrócenie kadru. Wyglądało to jakby operator zorientował się, że Paweł Tanajno planuje coś pokazać i zawęził kadr.

To bardzo dobre próby i fajnie, że politycy sięgają po gadżety. Natomiast cała ta debata nie miała ani spektakularnych wpadek, ani spektakularnych sukcesów.

Internauci chwalą Krzysztofa Bosaka za to, że był rzeczowy, elokwentny, spokojny. Blogerka Kataryna napisała nawet, że gdyby miała wybrać kandydata tylko na podstawie tej debaty, to poważnie rozważyłaby, czy na niego nie głosować. Jak pan ocenia jego występ?

Bardzo dobrze, Krzysztof Bosak jest bardzo poprawny, zdecydowany, pewny siebie, zawsze przygotowany i dobrze ubrany. Ma mnóstwo atutów i jedną subtelną wadę: smutek i nadmierną dojrzałość.

Gdybym miał go w jakikolwiek sposób wesprzeć, to pracowałbym nad tym, by częściej się uśmiechał, był bardziej spontaniczny.

Dobre oceny zdobył także Waldemar Witkowski, drugi lewicowy kandydat. Niektórzy twierdzą, że wypadł lepiej niż Robert Biedroń. Internauci chwalą, że był naturalny, wzbudzał sympatię. "Najstarszy, ale mówi językiem młodych" – piszą.

Niewątpliwie wszystkie wymienione atuty pan Witkowski posiada. I jego wystąpienie mogło się podobać, zwłaszcza osobom stonowanym i spokojnym. To taki miły człowiek z dawnych lat, który przypomniał, że kultura dyskusji może być inna. Nie ma w nim agresji, niepokoju. Tylko dla mnie to nie jest przywódca. To mężczyzna, który fantastycznie spełniłby się w roli doradcy, człowieka z drugiej linii.

Pora na Roberta Biedronia. Jak sobie poradził?

Robert Biedroń zalicza się do grupy polityków, którzy mają swobodę, doświadczenie, ale wydaje się, że gaśnie. Sprawia wrażenie polityka zmęczonego, który mentalnie bierze udział w innej rozgrywce. Jest bo jest, natomiast świadomość, że tych wyborów nie wygra, działa na niego demotywująco.

Swojemu ugrupowaniu ani nie ujmuje, ani nie dodaje. Uleciała z niego energia, którą miał w sobie jako prezydent Słupska.

Jak wczoraj wypadł Andrzej Duda?

Andrzej Duda był podczas wczorajszej debaty bardzo poprawny. Jednak nie pokazał
pewności człowieka, który nic nie musi udowadniać. Nie był politykiem, który idzie po swoje, a raczej kimś, kto chce zademonstrować, że już w zasadzie jest zwycięzcą. Ale nie udało mu się tego pokazać.

Nikogo do muru nie przyszpilił, ani mową ciała ani głosem, ani też treścią. Niczym.

Profesor Arkadiusz Jabłoński z KUL w Polskim Radiu wskazał Dudę jako zwycięzcę tej debaty. Mówił: "Ogłoszona wizyta w USA określiła jego pozycję przed debatą: wchodził prezydent, który nie musi niczego udowadniać, może mówić o wiarygodności". Ta informacja mogła pomóc Dudzie?

To zależy od tego, co ludzie pamiętają: czy co wtedy Andrzej Duda podpisał, czy samo zdjęcie, jak pochyla się nad biurkiem i prezydentem Trumpem.

Zapewne zdjęcie. Zapytam jeszcze o stroje kandydatów – czy wszyscy wyglądali tak, jak na tę okazję przystało?

Zacznę od tego, że podczas wczorajszej debaty mieliśmy dwie grupy polityków: doświadczonych, obytych, pewnych siebie, spójnych wizerunkowo i nowicjuszy.

Do pierwszego grona niewątpliwie należą: Rafał Trzaskowski – bardzo poprawny strój, swoboda, pewność siebie. Do wspomnianej grupy zaliczyłbym także prezydenta Andrzeja Dudę, chociaż zaskoczył mnie doborem krawata – zbyt silnie skupiał on uwagę, a tym samym odciągał ją od niego.

Podobny krawat miał Władysław Kosiniak-Kamysz i Marek Jakubiak. Wieczorowa pora, bardzo ważne wydarzenie, a ci kandydaci wybrali krawat ze wzorem, raczej powinien on być gładki.

Należy wspomnieć też o Robercie Biedroniu i Szymonie Hołowni – oni także mają doświadczenie medialne.

I teraz przejdę do grupy mniej doświadczonych i obytych z kamerą kandydatów. Wpadki zaliczył np. pan Stanisław Żółtek – miał on na sobie nie do końca elegancki strój i w ogóle jego wizerunek nie był spójny. Sprawiał wrażenie człowieka zmęczonego, bez energii, choć z troską o Polskę i sprawy, którymi się zajmuje. Natomiast – moim zdaniem – raczej nikogo nie pobudzi on do aktywności.

Pewnym zaskoczeniem dla mnie była też wizerunkowa kwestia u pana Pawła Tanajno, który jak sam o sobie mówi, jest przedstawicielem przedsiębiorców, biznesmenem, który na ogół kojarzy się z bardzo dobrym strojem.

Natomiast pan Tanajno popełnił prosty błąd: włożył krawat ciemniejszy niż marynarka. To raczej nie powinno się zdarzyć. Kolejna kwestia: okulary, broda, fryzura – to sprawy indywidualne. Biznesmen wysokiej klasy z reguły ma na sobie strój ciemno-granatowy, stonowany krawat, ciemne dodatki i krótko ostrzyżone włosy a także jest spójny z tym, czym się zajmuje. Natomiast pan Tanajno ma inne atuty.

Jakie to atuty?

Na pewno jego wypowiedzi są dynamiczne, wskazuje pewne wartości. Kiedy się wypowiada, widać, że to go emocjonuje.

Ogólne spostrzeżenie dla całej debaty mam takie, że była ona mdła. Mnie osobiście zabrakło większej wyrazistości kandydatów, którzy mówili przecież o różnych tematach. 90 proc. przekazu, który widoczny był w obrazku, był na tym samym poziomie emocjonalnym. Uważam, że jeśli mówimy o najważniejszych wartościach, to powinniśmy je przeżywać.

Moja subiektywna ocena: bardzo mocno przeżywał to, o czym mówił np. Szymon Hołownia: i gestykulował, i modulował głos. Co to oznacza?

Na pewno ma pani rację w każdym wypowiedzianym zdaniu. Trudno powiedzieć, co to oznacza – to byłoby już czytanie w myślach. Natomiast niewątpliwie ma on wysoką zgodność między stylem narracji, gestykulacją, swobodą, pewnością siebie a treścią.

To niewątpliwie działanie na plus. Widać, że wie, kiedy zadziałać rękoma, wzmocnić głos, wie, kiedy podnieść tempo czy zastosować pauzę.

Na przykład pan Piotrowski, który występował przed Szymonem Hołownią, był monotonny, nudny i poprawny do bólu. Zagubił się mówiąc o tym betonie. Nie bardzo było wiadomo, o co chodzi.

To był duży błąd w jego wykonaniu. On też nie mógł złapać kontaktu wzrokowego z kamerą.

To też dotyczyło Rafała Trzaskowskiego.

Zdarzało się przy Rafale Trzaskowskim, natomiast normą było to w przypadku Waldemara Witkowskiego.

Mam na koniec taką refleksję: wszyscy kandydaci mogliby wziąć przykład z pani od języka migowego. Były tam emocje, zaangażowanie, których wielu uczestnikom debaty w TVP zabrakło.