Miller o swoim szczepieniu: "To trzeba nagrodzić, uratowali szczepionki przed wylaniem do zlewu"
Leszek Miller był w sobotę, 2 stycznia, gościem programu "Fakty po Faktach" w TVN24. Były premier wytłumaczył, dlaczego przyjął pierwszą dawkę szczepionki przeciw covid-19 poza kolejnością.
Szczepienia przeciw covid-19 rozpoczęły się w Polsce w niedzielę, 27 grudnia. Tymczasem od Sylwestra trwa burza wokół przyjmowania szczepionek poza kolejnością. Zaszczepili się już m.in. Leszek Miller, Krystyna Janda, Maria Seweryn, Andrzej Seweryn, Krzysztof Materna, Wiktor Zborowski czy Magda Umer. Wśród zaszczepionych na koronawirusa był też m.in. Tomasz Staniek, starosta opatowski z PiS, który 2 stycznia został wyrzucony z partii.
Leszek Miller o szczepieniu przeciw covid-19
Ze swojego szczepienia tłumaczył się Leszek Miller w sobotnim wydaniu "Faktów po Faktach". – Dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia, mam 75 lat, różne schorzenia, najzwyczajniej w świecie boję się tego wirusa. Jestem po prostu pacjentem, nie premierem – mówił w programie były szef polskiego rządu.
Miller podkreślił, że sam nie zgłosił się do szczepienia poza kolejnością. Wyjawił też, że nikt nie namawiał go do wzięcia udziału w żadnej akcji. – Pochodzę z innego świata. Mnie nie namawiano, żebym prowadził akcję promocyjną. Zdecydowało, że jestem wieloletnim pacjentem. Utrzymuję kontakt z WUM od dawna – podkreślił polityk.
Czytaj także: Miller już się zaszczepił. Polacy pytają, jak to możliwe, skoro nie jest medykiem
Premier powiedział również, że przyjął dawkę szczepienia, która "musiała zostać wykorzystana do końca roku" i dlatego zdecydował się na szczepienie. – To trzeba nagrodzić, uratowali wiele szczepionek przed wylaniem do zlewu – stwierdził. Dodał również, że "jeśli to wszystko spopularyzowało ideę szczepień, to było warto".
Afera wokół szczepień poza kolejnością
Zamieszanie ze szczepieniami spoza grupy 0 skomentował w sobotę Mateusz Morawiecki. "Każda dawka szczepionki przekazana z naruszeniem harmonogramu to dawka, której może zabraknąć potrzebującym" – podkreślił premier na Twitterze.
Do burzy wokół szczepień artystów na WUM odniósł się rektor uczelni, prof. Zbigniew Gaciong. – Warszawski Uniwersytet Medyczny nie prowadzi akcji szczepień, akcję tę prowadzi wybrana przez NFZ spółka Centrum Medyczne, której WUM jest właścicielem. Zwróciłem się do przewodniczącego radny nadzorczej spółki o podjęcie kroków mających na celu wyjaśnienie tej kwestii – mówił w wygłoszonym w sobotę oświadczeniu.
Czytaj także: "Nas**ła’ Pani na wszystkich Polaków". Napisał ostry list do Krystyny Jandy i zwrócił się z żądaniem
Z kolei Joachim Brudziński, europoseł PiS, ostro ocenił na Twitterze szczepienia polityków. "Żeby była sprawa jasna, jeżeli ktoś z obozu obecnej władzy w sposób nieetyczny, wykorzystując swoją pozycję czy stanowisko, z naruszeniem procedur i kolejki zaszczepił się przed personelem medycznym czy osobami z grupy szczególnego ryzyka, powinien wylecieć ze stanowiska na zbity pysk" – nie owijał w bawełnę.
Sprawę skomentował minister zdrowia Adam Niedzielski. – Nie akceptujemy postaw, kiedy szczepienie jest wykorzystywane dla osób, które nie są zgodne z kluczem danej grupy szczepień. (...) Poprosiłem prezesa NFZ o przeprowadzenie szczegółowej kontroli, która rozpocznie się 4 stycznia w WUM. Zweryfikujemy, ile osób zostało zaszczepionych i zobaczymy, jak wyglądała struktura tej zaszczepionej grupy – powiedział polityk na specjalnej konferencji prasowej w Nowy Rok.
Czytaj także: Wiktor Zborowski zabrał głos ws. szczepień: "Miała być potrzebna i mądra akcja, a wyszło koszmarnie"