Zborowska broni ojca przed hejtem. Zrobiłabym to samo, bo chamstwem nie walczy się o sprawiedliwość

Aneta Olender
Chamstwo to chyba jednak zbyt łagodne określenie, bo chamskim można nazwać kogoś, kto wepchnie się do kolejki w sklepie lub zrobi awanturę kasjerce (troglodyta!). Jednak gdy widzę takie komentarze: "ty głupia pizdo, życzę tobie i twojej rodzinie wszystkiego co najgorsze", myślę raczej o linczu i nagonce. A takie właśnie "pozdrowienia" otrzymała Zofia Zborowska.
Rodzina Wiktora Zborowskiego zaczęła otrzymywać obrzydliwe wiadomości. Fot. Instagram/ zborowskazofia
Aktorka Zofia Zborowska to, jak pewnie większość osób wie, córka Marii Winiarskiej i Wiktora Zborowskiego. Tak się akurat stało, że Wiktor Zborowski jest wśród 18 znanych osób zaszczepionych przeciw COVID-19, a będących spoza grupy "zero". Tym właśnie żyje większość z nas mniej więcej od końca ubiegłego tygodnia.

Dlaczego piszę ten tekst? Bo też jestem córką i też broniłabym swoich bliskich. Krytyka tak, ale nie nienawiść i wyrządzanie krzywdy. "Życzę powodzenia, oraz abyś nigdy w swoim życiu nie musiała w imię miłości zachowywać swojego obiektywizmu" – to odpowiedź Zofii Zborowskiej na atak internautki, która pouczała aktorkę, że nawet w imię miłości warto zachować "dozę obiektywizmu".


Mam jednak wrażenie, że w argumentacji tej pani brakuje dozy, ale racjonalnego myślenia. Żadne obiektywne spojrzenie nie powinno być czymś w rodzaju zgody na obrażanie innych. Nie można usprawiedliwiać złością dokopywania komuś. Nie można walczyć o sprawiedliwość w taki sposób.
Zofia Zborowska

Znam mojego starego od 33 lat. I nie jest to człowiek, który kłamie i robi coś za plecami. I ja mu wierzę, i będę go bronić bo nigdy nie dał mi zwątpić w to, że jest człowiekiem honorowym. Wierzę w jego wersje. Wy nie musicie i macie do tego absolutne prawo.

Ja też, i jestem o tym przekonana, nie siliłabym się w takim przypadku na "obiektywizm" i łajanie ojca. Też wspierałabym go z całych sił i mu wierzyła. Nikogo nie okradł, nikogo nie oszukał, nikogo nie zabił. Trudno oczekiwać, że ktoś odetnie się od bliskiej osoby i będzie przytakiwał hejterom.

Owszem, rozumiem oburzenie i złość, rozumiem rozgoryczenie, rozumiem poczucie niesprawiedliwości, ale to, z jaką prędkością nienawistna kula śniegowa od soboty powiększała swoje gabaryty, jest wręcz niebywałe.

Zgnoić, obrazić, opluć, wywieźć na taczce – na taką metodę walki z nierównością zdecydowało się wiele osób. A spróbuj stanąć w obronie zaszczepionych artystów, to pewnie uznają cię za osobę oderwaną od rzeczywistości, za pseudoelitę, która niczego nie rozumie i ma się za kogoś lepszego.

Jednak nie w tym rzecz. Nie chcę nikogo bronić, bo gdy czytam wpisy "codziennie pracuję na oddziale covid i na szczepionkę dalej czekam", to raczej o to trudno. I też nie godzę się na taką rzeczywistość. Jest jednak kilka "ale", o których chcę napisać.

Przede wszystkim ktoś w tym kraju decyduje o harmonogramie szczepień, ktoś to koordynuje, ktoś musiał wysłać zaproszenia osobom spoza grupy "zero". Niech komisja powołana przez ministra zdrowia lub wewnętrzna komisja Warszawskiego Uniwersytetu to sprawdzi, na tę informację szczególnie czekam.

Bo chyba trudno uwierzyć, że to perfidnie przygotowana akcja i że tych 18 osób zaszczepionych poza kolejką przechadzało się przy punkcie szczepień, licząc, że skorzystają na swojej rozpoznawalności i jakaś dawka szczepionki na nich skapnie.

Ale niektórzy już znaleźli winnych i wskazali palcem, kogo należy hejtować. A że okazało się, że są to artyści, którzy niezbyt przepadają za tą władzą, to można dziękować sprzyjającemu układowi planet. Rząd, który kreuje się na Robin Hooda, świetnie radzi sobie w dzieleniu Polek i Polaków. I zawsze źli są "oni", a nie "my".

Czy zaszczepieni mogli przewidzieć konsekwencje? Być może tak. Mogli powiedzieć, że poczekają na swoją kolej? Oczywiście. Powinni być ostrożniejsi, ale o tym z pewnością wiedzą już sami.

Podkreślają, że miała być to akcja promocyjna szczepień (w kraju, gdzie więcej osób boi się bardziej szczepienia niż zachorowania na COVID-19, takich akcji raczej potrzeba), gorzej, że nie ma niczego, co by na to wskazywało, żadnego zdjęcia, nagrania.

– Należy to jednak zrobić w sposób transparenty i przejrzysty, a nie w nocy i w nieprzemyślany sposób. Nie mamy szczegółowych informacji, jak do tego doszło, więc oczekuję rzetelnego, w pełni wyjaśniającego tę kwestię komunikatu – przyznał prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Profesor zaznaczył jednak, że większość artystów działała w dobrej wierze, ale zostali w to "wkręceni". Oby gdzieś były jakieś maile, wiadomości, cokolwiek, co pokaże, kto zapraszał i czego chciał.

Nie o tym jest jednak ten tekst. Tekst jest o nienawiści, w której stajemy się mistrzami. Jest to przykre, ale prawdziwe. Stało się i to stało się niezbyt dobrze. Moi rodzice też czekają na szczepienie i też tych wiadomości nie przyjęli bez zdziwienia i rozczarowania. Jednak nigdy nie usłyszałam z ich ust czegoś, co w jakikolwiek sposób obraziłoby którąś z zaszczepionych na WUM-ie osób.

Powinniśmy zareagować, ale też zauważyć, że dzieje się dużo więcej: zła organizacja szczepień, proces przebiegający zbyt wolno, dawki, które są podobno wylewane i marnowane. I powtórzę: krytyka tak, ale nie hejt.

Swoją drogą zastanawia mnie także to, kim trzeba być, żeby wchodzić na czyjś profil i wysmarowywać tam obrzydliwe wiadomości lub komentarze? Zawsze uważałam, że robią tak osoby bardzo nieszczęśliwe i sfrustrowane, bo ludzie nie są z natury źli. Czy aby na pewno? Pani Krystyna Pawłowicz o swojej imiennicze Krystynie Jandzie napisała, że "n***ł na Polaków". Tak się składa, że wiele osób poczuło fekalia na sobie, gdy np. afera z zakupem respiratorów przez MZ została zamieciona pod dywan. Wylało się szambo, ale lepiej udawać, że pachnie świeżością, jak podczas letniej porannej mżawki. Trzeba tylko uważać, żeby w tym zachwycie nie wpaść na dwie wieże Kaczyńskiego. Choć w sumie i wtedy można udawać, że nic się nie stało. Któż zabroni? Będzie jeszcze słowo o panu premierze Mateuszu Morawieckim. "Każda dawka szczepionki przekazana z naruszeniem harmonogramu to dawka, której może zabraknąć potrzebującym". I trudno się z tym, co napisał, nie zgodzić, ale jeszcze trudniej nie użyć tu słowa HIPOKRYZJA.

Szef rządu jakoś nie przejmował się potrzebującymi, zakażonymi, dla których brakowało miejsc w szpitalach, gdy odwoływał pandemię, aby zorganizować wybory. Nie przejmował się wtedy potrzebami przepracowanego personelu medycznego.

Premier napisał też o osobach wykorzystujących swoją pozycję. I słusznie, ale zaraz, zaraz... jakoś nie słyszałam jego oburzenia, gdy o. Tadeusz Rydzyk świętował urodziny Radia Maryja.

I jeszcze tak tylko krótko chciałam zapytać o potrzebujących np. chemioterapii czy wsparcia psychiatrycznego. Jakoś chyba mniej pieniędzy rząd chce przeznaczyć akurat na te cele? Wydaje mi się jednak, że każda złotówka to kwota, KTÓREJ MOŻE ZABRAKNĄĆ POTRZEBUJĄCYM.

"To jest właśnie katolicki naród" – powiedziała moja mama, widząc co się dzieje. Ona zresztą sama jest wierząca i praktykująca. I jak na katoliczkę przystało, dodała, że Karma wraca. Oby.

Czytaj także: Owsiak wskazał skandal większy niż szczepienia celebrytów. "To pikuś przy tej historii"