Maja Ostaszewska o mobbingu w filmówkach. "Doświadczyłam okrutnego fuksowania"
"W Krakowie nie pozwoliłam się fuksować i nikogo nie fuksowałam w kolejnych latach. Żyjemy w kraju, w którym panuje ciche przyzwolenie na wszelką przemoc" – czytamy w najnowszym wpisie Mai Ostaszewskiej. Aktorka postanowiła skomentować sprawę zachowań przemocowych na wydziałach aktorskich.
W poście na Facebooku zdradziła, że nie zgodziła się na tzw. "fuksówkę", gdy była uczennicą pierwszego roku na Akademii Teatralnej w Krakowie. Jednak to co spotkało ją rok wcześniej na wydziale lalkarskim we Wrocławiu wspomina z przykrością.
Aktorka podkreśliła, że jej zdaniem "żyjemy w kraju, w którym panuje ciche niewypowiedziane przyzwolenie na wszelką przemoc". Nadmieniła też, że "żaden proces twórczy nie może być usprawiedliwieniem dla przemocy".Czytam ze zgrozą kolejne relacje studentów szkół filmowych i teatralnych o przemocy jakiej doświadczyli. I, że pojawiają się głosy próbujące dyskredytować ich świadectwo. Kończyłam Akademię Teatralną w Krakowie, byłam rocznikiem który szczęśliwie wstrzelił się w lata wspaniałych, czasem surowych, ale nie przemocowych profesorów. Wcześniej spędziwszy pół roku na wydziale lalkarskim we Wrocławiu doświadczyłam niezwykle okrutnego fuksowania. I gnębienia przez wykładowczynię impostacji głosu. W Krakowie nie pozwoliłam się fuksować i nikogo nie fuksowałam w kolejnych latach
Przypomnijmy, że po tym jak absolwentka Łódzkiej Szkoły Filmowej Anna Paliga opublikowała post, w którym oskarżyła wykładowców o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad studentami, ruszyła lawina relacji innych aktorów, którzy również doświadczyli mobbingu na wydziałach aktorskich.
Swoją historią podzieliła się m.in.: Joanna Koroniewska, Zuzanna Lit czy Weronika Rosati.
Czytaj także: "Co jeszcze można zrobić?". Maja Ostaszewska to nie tylko aktorka, ale wojowniczka o wspólne sprawy