Dzień Króla to w Amsterdamie jedna wielka impreza. Opowiem Wam, jak świętują Holendrzy
Kanały w Amsterdamie zapełniają się łódkami, ulice zalewają ubrani na pomarańczowo Holendrzy, a sąsiedzi handlują ze sobą używanymi rzeczami. 27 kwietnia całe Królestwo Niderlandów świętuje urodziny swojego monarchy. Skąd się wziął kolor pomarańczowy i czy faktycznie ktoś składa życzenia królowi?
W Dzień Króla kanały wypełniają się łódkami.•Fot. Julia Łowińska
Wieloletnia tradycja
Wszystko zaczęło się w 1895 roku od księżniczki Wilhelminy. Wtedy po raz pierwszy świętowano "Prinsessedag", czyli "Dzień Księżniczki". Po objęciu przez nią tronu w 1890 r. nazwę zmieniono adekwatnie do nowego tytuły, czyli na "Dzień Królowej", który obchodzono 31 sierpnia.Wraz z abdykacją Wilhelminy i objęciem tronu przez jej córkę księżniczkę Juliannę, data została zmieniona zgodnie z urodzinami nowej władczyni, czyli na 30 kwietnia. Data ta utrzymała się wraz z objęciem tronu przez królową Beatrix, mimo że jej urodziny wypadały kiedy indziej. Zmieniła się za to tradycja – Julianna zawsze otwierała paradę kwiatów w królewskiej rezydencji, podczas kiedy Beatrix postanowiła odwiedzać co roku inne holenderskie miasta, gdzie brała udział w świętowaniu razem z dziećmi.Holenderska rodzina królewska nie jest tak popularna jak brytyjska.•Fot. Julia Łowińska
Urodziny króla czy święto Holandii?
Chodzą pogłoski, że Holendrzy nie przepadają za swoim królem. Laicka i postępowa Holandia w wyborach wypowiada się raczej za ugrupowaniami liberalnymi, ale nie jest za to przeciwna monarchii. Do niedawna holenderska rodzina królewska cieszyła się sympatią w większości obywateli. Wszystko zmieniło się w tym roku, kiedy poparcie dla króla spadło z ponad 70 proc. do 50 proc. Wszystko za sprawą wakacji w Grecji, na które rodzina królewska wybrała się w szczytowym momencie pandemii.Koningsdag jest hucznie obchodzony na ulicach Amsterdamu.•Fot. Julia Łowińska
Holendrzy świętują głównie przed ogródkami domów spotykając się z przyjaciółmi.•Fot. Julia Łowińska
Rodziny i znajomi zbierają się, aby razem celebrować święto.•Fot. Julia Łowińska
– Nie celebrujemy tak naprawdę urodzin króla. My celebrujemy Holandię! – mówi mieszkająca w Amsterdamie Emma.
Dziewczyna podkreśla, że według niej posiadanie króla to atut. Pełni on ważną funkcję dyplomatyczną i dodaje państwu prestiżu. Nie ma w nim też żądzy władzy, jaka cechuje wielu polityków, a obowiązek wymaga od niego pozostania apolitycznym. Nie brakuje jednak głosów sprzeciwu.
W Dzień Króla świętuje cała Holandia.•Fot. Julia Łowińska
Dzień Króla to okazja do integracji.•Fot. Julia Łowińska
Stroje bywają lepsze niż na Halloween.•Fot. Julia Łowińska
Takie podejście to jednak rzadkość. Dzień Króla, ustawowo wolny w Królestwie Niderlandów, to dla większości przede wszystkim okazja do zabawy. Widać to po ulicach i wypełnionych kanałach. W cieplejsze lata popularną atrakcją jest kąpiel w kanałach. Zwłaszcza pod koniec dnia, kiedy znacząca częśc Holendrów spożyła już trochę alkoholu. Król w tym czasie raczej wypoczywa w rezydencji w Hadze.
– Wilhelm-Aleksander nie ma zbyt wielu zwolenników. Jest za mało charyzmatyczny. Sprawę ratuje jego żona, królowa Maksyma. Holendrzy lubią ją zdecydowanie bardziej – mówi Emma.
"Charyzmy" z pewnością nie można odmówić rodzinie Maksymy. Królowa pochodzi z Argentyny i urodziła się oraz wychowała w Buenos Aires. Wątpliwości wzbudza jednak jej pochodzenie, a konkretnie zawód ojca. Jorge Zorreguieta pracował jako minister w argentyńskim rządzie za czasów dyktatury Jorge Videli. W związku z tym rodzice panny młodej nie mogli uczestniczyć w ślubie córki. Co ciekawe, w 2014 Maksyma została odznaczona Orderem Orła Białego.
Oranjegekte, czyli pomarańczowe szaleństwo
Pierwsze, co może rzucić się w oczy, jeśli akurat przechadzamy się ulicami Hagi, Amsterdamu czy Rotterdamu, to wszechobecny kolor pomarańczowy. Barwy holenderskiej flagi to czerwony, biały i niebieski. Skąd się zatem wziął pomarańczowy?Pomarańczowy to już holenderski kolor narodowy.•Fot. Julia Łowińska
W Koningsdag ulice robią się pomarańczowe.•Fot. Julia Łowińska
Orangjegekte, czyli pomarańczowe szaleństwo.•Fot. Julia Łowińska
Wuppi, Welpi i Beesi czyli marketing opracowany do perfekcji
Dzień Króla to, tak jak każdy inne święto typu Walentynki, świetna okazja dla marketingowców. I ci tym razem "nie zawiedli". Oprócz banalnych gadżetów typu pomarańczowe czapki, szaliki, trąbki czy różne domowe dekoracje, istnieje kilka sztandarowych atrybutów, które pojawiają się tylko przy okazji Koningsdag.Heineken co roku wypuszcza specjalną limitowaną edycję pomarańczowych t-shirtów na Dzień Króla. W Koningsdag zakłada je niemalże co drugi Holender.•Fot. Julia Łowińska
Gadżetów na Dzień Króla jest niezliczona ilość.•Fot. Julia Łowińska
Wymyślne stroje są charakterystyczne dla święta.•Fot. Julia Łowińska
Spodnie za 50 centów i targ z używanymi meblami
Jedną z tradycji jest targ z używanymi rzeczami. Holendrzy rozkładają stragany przed swoimi domami i handlują używanym sprzętem za bezcen. Można tu kupić wszystko – ubrania, meble.– Jako nastolatka chodziłam tu zawsze z koleżankami ze szkoły i obkupywałyśmy się używanymi ciuchami. Spędzałyśmy tu cały dzień i to była dla nas główna atrakcja w Koningsdag. Można tu było kupić dżinsy za 50 centów – mówi mi jedna ze spotkanych na targu Holenderek.
W tyk roku wszyscy muszą zadowolić się kawą na wynos.•Fot. Julia Łowińska
Imprezy na łódkach trwają cały dzień.•Fot. Julia Łowińska