"Załatwić nas przy pomocy nas". Co tak naprawdę zagraża Polsce ze strony Putina?

Alan Wysocki
09 marca 2022, 05:25 • 1 minuta czytania
III wojna światowa czy najazd Rosji na Polskę to scenariusze nierealne – od 24 lutego mówią to niemal wszyscy eksperci ds. sztuki wojennej czy wschodniej Europy. Co tak naprawdę zagraża nam w obliczu inwazji na Ukrainę? Dezinformacja. – To nie wybucha, tym się nie strzela, tu nie ma krwi, ale jest genialny cel. Załatwić nas przy pomocy nas – powiedział w rozmowie z naTemat były doradca Aleksandra Kwaśniewskiego i antyterrorysta Jerzy Dziewulski.
Wojna w Ukrainie. Czym Władimir Putin naprawdę zagraża Polsce? Fot. Angelika von Stocki / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.

– Od fake newsów w Rosji są całe organizacje. Na tym trzyma łapę Służba Bezpieczeństwa Rosji. Oni wręcz sugerują, co należy mówić, czym się należy zająć. Kreml słynie z tego, że potrafi zrobić wiele złego swoją propagandą – powiedział Jerzy Dziewulski.


Fake news orężem Władimira Putina w walce z Europą. "To jest celowo prowadzona dezinformacja"

Od 24 lutego odpowiadamy na pytania o możliwość wybuchu III wojny światowej czy też o możliwość ataku na Polskę. Choć przeważająca większość ekspertów wyklucza taką opcję, wciąż skupiamy się na scenariuszach agresji Władimira Putina. Nie widzimy jednak, że od prawie dwóch tygodni jesteśmy w trakcie wojny dezinformacyjnej.

Czytaj także: Polska - kraj speców od wojny. Wykupili płyn Lugola i zostali dowódcami polowymi [KOMENTARZ]

– Wywiad rosyjski w gruncie rzeczy nigdy nie był na uboczu – zapewnił były antyterrorysta. Czego więc możemy się spodziewać? Wystarczy otworzyć oczy i zobaczyć, co dzieje się z Polakami od prawie dwóch tygodni.

– Sprawa zapasów paliwa? Wypłacania gotówki z bankomatów? W internecie codziennie widzimy ewidentne prowokacje. One z godziny na godzinę są silniejsze. Nie obawiam się rosyjskiego wywiadu. Obawiam się prowokacji w postaci fake newsów – wyjaśnił Dziewulski.

Pierwszy fake news po wybuchu wojny. Zabiorą nam paliwo

Chwilę po 24 lutego media społecznościowe błyskawicznie obiegły doniesienia, że zabraknie paliwa. Przejąć je miało Wojsko Polskie na wypadek wojny lub mobilizacji. Sam dostawałem nagrania z Płocka, gdzie kolejki na Orlen ciągnęły się w nieskończoność.

Czytaj także: Czy będzie III wojna światowa? Gen. Skrzypczak powiedział, kto naprawdę może ją wywołać

– Ludzie następnego dnia ruszyli po paliwo. To groźniejsze niż prowokacje wywiadu, bo tego nie widać. Takie fake newsy można czytać w zaciszu. To nie wybucha, tym się nie strzela, tu nie ma krwi, ale jest genialny cel. Załatwić nas przy pomocy nas – wytłumaczył były doradca Kwaśniewskiego ds. bezpieczeństwa.

– Wchodzę do apteki i widzę kartkę z napisem "nie ma płynu Lugola". Jak obserwuję paniczne zachowania ludzi, to widzę, że jest to woda na młyn ludzi, którzy zamierzają zrobić temu państwu okropną krzywdę. Oni widzą jedno, że to działa – skomentował.

Nie ma miejsc w szpitalach, bo najpierw przyjmują uchodźców z Ukrainy

O tym, jak działa mechanizm dezinformacji przekonaliśmy się z Jerzym Dziewulskim na własnej skórze. Okazało się, że obaj mamy rodzinę w Szwecji. Obaj usłyszeliśmy niepokojące doniesienia o "przygotowaniach do wojny z Rosją".

Czytaj także: Severski: Jutro może się okazać, że Putina już nie ma. Na jego miejscu byłbym w bardzo złym stanie

– Stamtąd mamy informacje, że są tworzone bunkry, otwierane piwnice, Rosjanie chcą uderzyć bombą atomową, chcą napaść na Szwecję, a Arabowie mają więcej praw niż Szwedzi – wymienił, niemal recytując to, co ja usłyszałem od swojej ciotki.

Brzmi przerażająco? Spójrzmy na nasze podwórko. Po przyjęciu ponad miliona uchodźców z Ukrainy już słyszymy opowieści o rekwirowaniu mieszkań, przymusowym dokwaterowywaniu Ukraińców oraz braku miejsc w szpitalach.

Czytaj także: Bomby spadły na Sumy, zginęły dzieci. Rosjanie nie pozwalają nadal ewakuować Mariupola

– To jest celowo prowadzona dezinformacja – podkreśla jeszcze raz Dziewulski. – Nie możemy wierzyć, że w jednym ze szpitali nie przyjęto Polaka z otwartym złamaniem odcinka szyjnego kręgosłupa, bo pierwszeństwo mają Ukraińcy. Tego typu idiotyzmy są nierealne – dodał.

"Realizujemy zadanie, które służby Rosji wyznaczyły funkcjonariuszom"

Po publikacji niepokojących wpisów, wiadomościach przekazywanych na Messengerze, dezinformacja zaczyna przenosić się z ucha do ucha.

– Sąsiadka mnie pyta, czy to prawda, że będą dokwaterowywać uchodźców do naszych domów. Na pytanie, skąd wie takie rzeczy, odpowiada, że usłyszała od innej sąsiadki. To się ciągnie dalej – wskazał Dziewulski.

Czytaj także: Ile broni atomowej ma Rosja? Czy istnieje ryzyko ataku? Wszystko, co trzeba wiedzieć

Cofnijmy się do marca 2020 roku. Początki koronawirusa w Polsce. Panika, masowe wykupowanie papieru toaletowego i doniesienia o "ciotce, która ma męża w służbach specjalnych". – Sami wiemy, jak to wyglądało, co potrafili zrobić antyszczepionkowcy. Polacy są w stanie sami siebie załatwić – przypomniał.

– Jesteśmy w stanie pozabijać się za paliwo, za płyn Lugola, nie zdając sobie sprawy, że realizujemy zadanie, które Służby Bezpieczeństwa Rosji wyznaczyły swoim funkcjonariuszom – ocenił były antyterrorysta.

Propaganda Władimira Putina – czy możemy się bronić?

Warunek jest jeden. Polska musi mieć narzędzia do obrony. – Natychmiast kontaktować się ze społeczeństwem. Wyjaśniać, że te wiadomości to bzdury. Trzeba oczekiwać, pracować przy pomocy wywiadu i kontrwywiadu. Zresztą ostatnio złapano szpiega GRU w Przemyślu – wymienił Dziewulski.

Czytaj także: Niepokojące ustalenia ws. myśliwców MiG-29. To postawiłoby Polskę w bardzo trudnej sytuacji

Ekspert porównał walką z dezinformacją do walki z terroryzmem. – Kiedy zaczynają się zamachy, panika decyduje o sposobie myślenia ludzi. W walce z terroryzmem należy pewne rzeczy przewidywać. Terroryści zawsze atakowali skutecznie i zza węgła. My możemy ostrzegać ludzi – powiedział.

Ostrzegamy jednak nie przed tym, co trzeba. – Ale czy mamy mówić o III wojnie światowej? Możemy mieć też walnięcie księżyca w glob, a Putin może niechcący nadepnąć na guzik atomowy, bo spadł pod biurko – zażartował.

Nakręcanie sprężyny i paniki będzie miało jeden, bolesny skutek. – Ludzie nie będą wierzyć w to, co przeczytają, ale uwierzą w to, co usłyszą od sąsiadki, która ma większą wiedzę o Kremlu niż cały nasz wywiad i kontrwywiad – ostrzegł Dziewulski.

Czytaj także: Zełenski znalazł sposób na Rosję? "To może być przynęta dla Putina"

Naszej psychiki nie zmienimy w jeden dzień. Nie odetniemy sobie także dostępu do internetu. – Internet ma tak ogromny wpływ, że zastanawiam się, czy jest możliwe ograniczenie tej wiedzy w zakresie możliwości rozumienia specyfiki określonych sytuacji – zastanowił się ekspert.

Jak kiedyś siano dezinformację? "Plotka od ucha do ucha nie miała żadnych szans"

Nakręcanie paniki przy użyciu Facebooka i Twittera wciąż jest zjawiskiem nowym. Jak więc wyglądało to wcześniej, gdy media społecznościowe nie dominowały w przestrzeni publicznej?

– Panika nigdy nie omijała Polaków, ale nie w zakresie powszechnym. To działo się od ucha do ucha. Nie było takiej możliwości przekazu fake newsów, bo hamowali to dziennikarze. Hamowała to także administracja. Wówczas technicznie było to wykonalne. Plotka od ucha do ucha nie miała żadnych szans – przypomniał Dziewulski.

Czytaj także: Dlaczego NATO nie zamknie nieba nad Ukrainą? Powód jest jeden

– W tej chwili plotkę w ciągu minuty potrafi przeczytać kilkadziesiąt tysięcy osób. Do tego doprowadził powszechny dostęp do informacji. Oczywiście, to nie oznacza, że mamy to zlikwidować – dodał.

Nasz największy problem? Nie zastanawiamy się, czy dana plotka jest możliwa. – W przypadku paliwa nie mieliśmy nawet mobilizacji. Nic się w Polsce nie działo, ale Polacy ruszyli – zaznaczył były antyterrorysta.

Władimir Putin atakuje Europę przy użyciu bydlaków przy komputerach

Władimir Putin zablokował Rosjanom dostęp do Facebooka. Dlaczego to zrobił? – Zdawał sobie sprawę, że to źródło natychmiastowego przekazywania informacji – wyjaśnił Dziewulski.

Kolejną kwestią jest kara 15 lat więzienia za mówienie o sytuacji na Ukrainie. – Wiedział, że ludzie kontaktując się ze sobą na ulicy, tworząc duże zgrupowania, roznoszą te informacje. On sam atakuje Europę przy użyciu bydlaków, siedzących przy komputerach, ale sam zdaje sobie sprawę, że to może dotyczyć także Rosjan – dodał.

Czytaj także: https://natemat.pl/400859,znaleziono-ukrainke-ktora-stracila-drona-sloikiem-z-ogorkami