Niektórzy dalej nie przechorowali finału "Gry o tron". Jak kończy się kultowy serial HBO?

Bartosz Godziński
20 czerwca 2022, 11:20 • 1 minuta czytania
"Gra o tron" to jeden z najpopularniejszych seriali w historii, który jest także kojarzony z rozczarowującą końcówką. Pierwszy sezony były małymi arcydziełami, ale im dalej superprodukcja HBO odchodziła od fabuły książek George'a R. R. Martina, tym było gorzej. Jak więc zakończyła się "Gra o tron" i co się nie podobało widzom?
Co się stało z Daenerys i Jonem Snow? Wyjaśniamy zakończenie "Gry o Tron". Kadr z "Gry o tron" / HBO

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Finał "Gry o tron" dla jednych był satysfakcjonujący (ale nie dlatego, że to wreszcie koniec), dla drugich rozczarowujących, a inni wręcz wychodzili z siebie - sieć zalała fala hejtu jeszcze większa niż armia Białych Wędrowców. Wystarczy nawet spojrzeć na oceny na IMDb - pilot serialu ma 9/10, a ostatni odcinek zaledwie 4.1/10. Co nie zagrało w ostatnim sezonie? Bardzo wiele rzeczy. Zakończenie serialu miało też sporo niespodzianek.

Dlaczego fani nienawidzą 8. sezonu "Gry o tron"? Wyglądał, jakby został napisany na kolanie.

W ostatnim sezonie "Gry o tron" byliśmy świadkami mnóstwa wpadek, a czasem i nic nie widzieliśmy, jak w niesławnym 3. odcinku z bitwą o Winterfell. Wszystko działo się za szybko i po łebkach. Widzom ciśnienie podniosło też psucie niektórych postaci. Fani byli m.in. zdruzgotani tym, jak Jon porzucił swojego wiernego wilkora Ducha, a także zawiedzeni Jaimem Lannisterem.

Jaime z najbardziej znienawidzonej postaci stał się ulubieńcem widzów, by potem znów okazać się ch...amem, zostawić Brienne, a cały rozkręcany wątek romansowy można było wyrzucić do kosza. Niepotrzebnie poświęcano też tyle czasu na "niepokonaną" Złotą Kampanię, która była zajawiana przez jakieś dwa sezony, by potem w mgnieniu oka ją spalić w smoczym ogniu w czasie finałowej walki.

Cała historia z armią Białych Wędrowców również jest uznawana za bezsensowną: o co im właściwie chodziło? Dlaczego ciągle wszystkich straszono, że "nadchodzi zima", skoro ostatecznie każdy miał ich gdzieś? Sam Nocny Król był kozakiem szykującym się do ataku od tysięcy lat, a zginął zasztyletowany (valyriańską stalą) przez zwykłą dziewczynkę, czyli Aryę. Wszyscy liczyli na wypełnienie książkowej przepowiedni o Azorze Ahaiu lub chociażby bardziej "epickie" pokonanie najpotężniejszego potwora w Westeros (np. zabił smoka jednym ciosem włócznią), ale twórcy D.B. Weiss i David Benioff poszli jakby na skróty.

Mnóstwo widzów było też rozczarowanych tym, że Danerys stała się tyranką i masową morderczynią, choć wcześniej okrzyknięto ją wyzwolicielką i "Mhysą" (czyli matką), a sama miała historię naznaczoną traumami i śmiercią bliskich (np. na jej oczach zginął jej wierny obrońca Jorah Mormont czy ukochany Khal Drogo). Targaryenowie szaleństwo mają we krwi, ale i wcześniejsze wydarzenia zwiastowały jej przemianę. To więc można wytłumaczyć. Trudniej jednak wybaczyć twórcom liczne "teleportacje" (chodzi o momenty, gdy bohaterowie błyskawicznie przebywają cały kontynent, tak było np. z armią Dany, która nagle pojawiła się u bram Królewskiej Przystani).

Serial przyzwyczaił nas do bezlitosnych śmierci głównych bohaterów, ale w ostatnim sezonie padali jak muchy. Nie jest nic nadzwyczajnego w umieraniu w ferworze walki, ale w tym wypadku wyglądało to tak, jakby twórcy zaspali i chcieli szybko skończyć wątki – w najprostszy sposób. 

Tylko w przedostatnim odcinku zginęli Varys, Qyburn, Euron, Ogar, Góra, Jaime i Cersei Lannister. Wcielająca się w tę ostatnią postać Lena Headey uważała, że jej bohaterka zasługiwała na lepszą śmierć niż pod gruzami Czerwonej Twierdzy. O jej zabiciu marzyła za to Maisie Williams, która portretowała Aryę Star (jej postać planowała zamach przez wszystkie sezony). Tymczasem pozostali główni bohaterowie stali "nieśmiertelni", co się znów nie trzymało kupy.

"Gra o tron" - zakończenie. Co się stało z Jonem Snow i Danerys Targaryen?

Jak to zwykle w przypadku wojen bywa, również i tym razem nie było prawdziwych zwycięzców. Żelazny Tron wykonany przez Aegona Zdobywcę z tysiąca mieczy pokonanych wrogów został stopiony przez zrozpaczonego smoka Drogona. To właśnie pragnienie władzy doprowadziło do śmierci matki bestii: Daenerys granej przez Emilię Clarke.

Została chwilę przedtem przebita sztyletem Jona Snow. Namówił go do tego Tyrion Lannister. To też się podobało widzom, ale tak być musiało, bo Dany nawet po brutalnym podbiciu miasta nie poprzestała na okrucieństwie i dokonała egzekucji na jeńcach. Nie było dla niej ratunku. Drogon po wszystkim wziął w paszczę jej zwłoki i odleciał w nieznane.

Wcześniej na Żelaznym Tronie siedziała uzurpatorka Cersei Lannister. Kto w takim razie razie był następny w kolejce? Jon Snow. Nazywany przez wielu bękartem, był tak naprawdę prawowitym królem - Aegonem Targaryenem. Ned Stark , który zginął już w pierwszym odcinku serialu (jak to aktor Sean Bean ma w zwyczaju), adoptował go, by go chronić przed ówczesnym królem Robertem Baratheonem. Aegon był bowiem synem Rhaegara Targaryena ze znienawidzonego rodu, oraz Lyanny Stark, czyli siostry Neda. Tak więc Daenerys była jego... ciocią.

Jonowi Snowi aka Aegonowi Targaryenowi nie w głowie jednak była władza w Siedmiu Królestwach. Ba! Za zabójstwo królowej trafił nawet za kratki i jedynym dla niego wyjściem był powrót do Nocnej Straży. W zakończeniu serialu widzimy, jak żegna się ze swoim przybranym rodzeństwem i wyrusza za Mur z Tormundem i pozostałymi Wolnymi ludźmi / Dzikimi. Na Północy jest teraz bezpieczniej, bo nie ma armii nieumarłych: została "dezaktywowana" po zgonie Nocnego Króla.

"Grę o tron" wygrał Bran Stark: został królem, a Tyrion namiestnikiem. Kto jeszcze przeżył?

Żelazny Tron został zniszczony, ale to był tylko symbol władzy w Westeros. Przejął ją, czego raczej nikt wcześniej nie przewidział (szczególnie że w ostatnim sezonie nie było go za wiele), Brandon Stark. Teraz zowie się: Bran Kaleki, Pierwszy Tego Imienia, Król Andalów i Pierwszych Ludzi, władca Sześciu Królestw i Protektor Królestwa. Zaproponował to Tyrion.

W rządzeniu Branowi przydadzą się jego specjalne zdolności - może widzieć przeszłe, ale i przyszły wydarzenia. Chłopak nie może mieć też dzieci, co okazało się plusem: następni władcy mają być wybierani w drodze głosowania. Dziedziczenie rodzi zbyt wiele "komplikacji", o czym mogliśmy się przekonać przez wszystkie 8. sezonów. Co z resztą? Wbrew pozorom było sporo happy endów.

Czy to zupełny koniec "Gry o Tron"? Otóż nie. W planach jest kontynuacja "Gry o Tron" z Kitem Haringtonem - możliwe więc, że zobaczymy jego przygody na dalekiej Północy. Oprócz tego HBO szykuje mnóstwo prequeli. Jeden jest już gotowy - to "Ród Smoka", który dzieje się na 200 lat przed wymienionymi wyżej dramami i opowie o Targaryenach i ich bratobójczej wojnie zwanej "Tańcem Smoków". Premiera 10-odcinkowego serialu już 22 sierpnia 2022 r.

Czytaj także: https://natemat.pl/419449,twin-peaks-zakonczenie