"Włos na głowie się jeży". Joński dla naTemat o "luce na śmierć" ws. handlarza respiratorami
- Andrzej Izdebski nie figurował w najważniejszej bazie osób poszukiwanych na terenie całej strefy Schengen przez aż osiem dni
- Wpisanie Izdebskiego na listę było niemożliwe, bowiem procedurę miała zablokować Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
- – Już sprawdzamy ten wątek. (...) To się w głowie nie mieści – mówi dla naTemat poseł Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej
Niepokojące ustalenia ws. śmierci Andrzeja Izdebskiego
Jak pisaliśmy w naTemat, przepisy w strefie Schengen zobowiązują do zweryfikowania, czy zmarły cudzoziemiec nie figuruje w międzynarodowych bazach. A jeśli figuruje, o sprawie należy poinformować kraj, z którego pochodził.
Tymczasem dla Andrzeja Izdebskiego powstała pewna "luka". Ustalenia "Rzeczpospolitej" potwierdziła Prokuratura Krajowa. Okazało się, że do 27 czerwca mężczyzna nie figurował w bazie poszukiwanych, przez co o jego śmierci dowiedzieli się tylko najbliżsi.
Handlarz bronią i respiratorami wrócił jednak do bazy po 27 czerwca. Skąd to zamieszanie? Wcześniejszy wniosek służb miała zablokować Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wskazując, że sama monitoruje Izdebskiego.
W komentarzu dla "Rp" koordynator służb specjalnych Stanisław Żaryn zapewnił, że do usunięcia wpisu ABW doszło jeszcze za życia poszukiwanego.
Dariusz Joński i Michał Szczerba bają kolejny wątek dot. śmierci Andrzeja Izdebskiego
W rozmowie z naTemat poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński powiedział, że wraz z Michałem Szczerbą już sprawdzają wątek dotyczący bazy SIS II. – Operatorem tej bazy jest Komenda Główna Policji. To oznacza, że wypisanie czy wpisanie musi odbyć się poprzez KGP – skomentował.
"Rzeczpospolita", którą trudno określić mianem sensacyjnego medium, opublikowała mocny komentarz anonimowej osoby związanej ze służbami. – Coraz bardziej wygląda to wszystko na mistyfikację służb – zasugerował rozmówca dziennika.
Joński do kwestii konkretnych teorii podszedł jednak z dystansem. – Zawsze z posłem Michałem Szczerbą podajemy tylko sprawdzone informacje, dlatego nie chcę przesądzać, co się stało – podkreślił.
– Można sobie wyobrazić, że ktoś wprowadził do bazy, a następnie wyprowadził z tej bazy dane Andrzeja Izdebskiego i znów te dane wprowadził. To trzeba sprawdzić, bo okazuje się, że na czas śmierci zmarłego nie było go w bazie – dodał.
Joński: Komuś bardzo zależało, żeby Izdebskiego nie złapać
Polityk przypomniał o informacji, którą wraz z Michałem Szczerbą przedstawili opinii publicznej jako pierwsi. – Nam zapaliła się czerwona lampka, kiedy dowiedzieliśmy się, jak wyglądało spalenie zwłok, które zostały znalezione w Tiranie – powiedział.
Jak pisaliśmy w naTemat, ciało Izdebskiego miało zostać skremowane w Albanii. Tymczasem okazało się, że w kraju tym nie działają żadne krematoria. Jest to przecież państwo, gdzie dominującą religią jest islam.
Oznacza to, że ciało powinno wrócić do kraju. – Te zwłoki bez identyfikacji przez polskie służby zostały spopielone w Łodzi. To wszystko bez udziału prokuratury czy śledczych – podkreślił Joński.
– Spalenie takich zwłok bez pobrania odcisków palców, bez identyfikacji wydawałoby się nie możliwe, zwłaszcza że mowa o osobie poszukiwanej listem gończym – zaznaczył.
– Komuś bardzo zależało, żeby Izdebskiego nie złapać, żeby handlarz bronią chodził i dalej robił interesy. W Albanii przecież założył spółkę i dalej handlował respiratorami i bronią – przypomniał.
– Służby musiały na to pozwolić, bo nie wyobrażam sobie, żeby nie można było zidentyfikować człowieka, który jeszcze w tym roku łączył się zdalnie na co najmniej dwie rozprawy. Dla służb nie ma problemu, żeby namierzyć takiego człowieka – zauważył.
– Można postawić tezę, że służby działały w taki sposób, żeby go nie ująć. A teraz sprawdzamy wątek tego, kto zmarł w Tiranie – podsumował.