"Przewieziono ją przez całą Polskę"; "To gra". Dziennikarz o zatrzymaniu znajomych Iwony Wieczorek
- Dziennikarz śledczy Mikołaj Podolski wskazuje, że Paweł P., kolega Iwony Wieczorek, brał bardzo aktywny udział w poszukiwaniach w pierwszych tygodniach po jej zaginięciu
- – Jest traktowany bardziej jako osoba, która może mieć ważne informacje, hipotetycznie mogła je zdobyć zarówno tamtej nocy, jak i później, podczas własnych poszukiwań – mówi
- Opisuje też, w jakich okolicznościach miało dojść do zatrzymania partnerki Pawła P., Joanny
- – To nie jest już zwykłe śledztwo, tylko gra, a śledczy zaczęli grać bardzo brutalnie – dodaje w rozmowie z naTemat.pl
- O komentarz do słów Podolskiego poprosiliśmy prokuraturę
– Nie rozmawiałem jeszcze z Pawłem, odkąd został zatrzymany, ale spotkałem się z nim kilka razy w ostatnich tygodniach i omówiłem z nim masę wątków, odpowiadał na trudne pytania, nie narzucał żadnej narracji. Chcę z nim jeszcze dokończyć te rozmowy, jednak mogę stwierdzić, że przedstawiona przez niego wersja z pewnością ma ręce i nogi – mówi nam dziennikarz śledczy Mikołaj Podolski.
Podolski jest autorem książki "Łowca nastolatek" nt. działalności gwałciciela "Krystka", który współpracował m.in. z Dream Clubem (należał do Marcina T., późniejszego współwłaściciela "Zatoki Sztuki"). To właśnie Dream Club Iwona Wieczorek opuściła przed zaginięciem. Wcześniej Podolski współpracował m.in. z nieżyjącym już dziennikarzem opisującym sprawę zaginięcia Wieczorek, Januszem Szostakiem.
Pytamy go o przedstawienie zarzutów Pawłowi P., koledze Iwony Wieczorek. Prokuratura Krajowa w piątkowym komunikacie poinformowała, że dotyczą one "przestępstwa narkotykowego" (ten zarzut postawiono też Joannie S., partnerce Pawła).
Oprócz tego Pawłowi P. postawiono "zarzuty dotyczące utrudniania postępowania karnego poprzez usuwanie śladów i dowodów, zacieranie śladów przestępstwa, a także podawanie nieprawdziwych informacji w sprawie dotyczącej Iwony Wieczorek". Paweł P. ma odpowiadać z wolnej stopy – został zwolniony do domu. Zdaniem jego pełnomocników, z którymi również rozmawialiśmy, prokuratura wysyła w tej sprawie "sprzeczne komunikaty".
Czytaj więcej: Mamy komentarz pełnomocnika Pawła P. po zarzutach ws. Iwony Wieczorek. "Sprzeczne komunikaty"
Dziennikarz zajmujący się sprawą Iwony Wieczorek o Pawle P. "Jego wersja ma ręce i nogi".
Mikołaj Podolski podkreśla, że jego zdaniem w sprawie Pawła P."bardzo trudno ułożyć jakikolwiek scenariusz, w którym brałby udział w tym zaginięciu, a tym bardziej taki, w którym uszłoby mu to płazem". – Przypominam, że na jego niewinność wskazywali też mój były szef Janusz Szostak, który napisał dwie książki o zaginięciu Iwony, a także Marek Siewert, czyli policyjny analityk, który pracował nad sprawą Iwony – zaznacza.
– Z moich informacji wynika, że Paweł jest traktowany bardziej jako osoba, która może mieć ważne informacje, hipotetycznie mogła je zdobyć zarówno tamtej nocy, jak i później, podczas własnych poszukiwań – podkreśla Podolski.
– Po jego zatrzymaniu spodziewałem się, że usłyszy tylko zarzuty dotyczące mataczenia, miałem telefony od wielu dziennikarzy i każdemu mówiłem, że nie chce mi się wierzyć, że zarzucą mu zabójstwo – zaznacza.
Dodaje też, że nie wie, czego konkretnie dotyczą zarzuty. – Ale trzeba pamiętać, że Paweł brał bardzo aktywny udział w poszukiwaniach w pierwszych tygodniach, więc może chodzić o ten okres – mówi.
Podolski podkreśla też, że z jego informacji wynika, iż śledczy wciąż badają "kilka wersji, które uznają za wiodące w sprawie, nie tylko ten jeden wątek".
– Paweł jest ostatnio najbardziej "medialny", udzielił mi niedawno dwóch wywiadów i nie ukrywał, że ma ogromny żal za ostatnie przeszukania w swoim domu, domu jego rodziców i mieszkaniu babci. Cieszy mnie natomiast, że wśród tych wiodących wątków jest ten, który siedem lat temu nakreśliłem wspólnie z Martą Bilską w naszych artykułach dla miesięcznika "Reporter" – podkreśla.
– Byłem wtedy pierwszym dziennikarzem, który był przesłuchiwany do sprawy ze względu na publikacje, po mnie był tylko Janusz [Szostak - red.] i już wtedy wiedzieliśmy ze śledczymi, jeszcze tymi z Gdańska, że chodzi o trudne środowisko, w którym panuje zmowa milczenia – dodaje.
Podolski podkreśla, że jego zdaniem "wiceminister i część mediów zrobiły sporą krzywdę Pawłowi i Joannie, głosząc tezy, że doszło do jakiegoś 'przełomu'".
Czytaj też: "Był brany pod uwagę od początku". Żona Szostaka dla naTemat o przełomie w sprawie Iwony Wieczorek
Sprawa Iwony Wieczorek. Dziennikarz o kulisach zatrzymania Joanny S.
– Trzeba było im jeszcze wytatuować napis "mordercy" na czołach. Nie wiem, jak oni teraz mają z tym żyć. Joanna usłyszała zarzuty tylko za narkotyki, i nie chodzi o przestępstwo z wyższej półki, powinna je usłyszeć na komendzie w Kartuzach, niedaleko miejsca zamieszkania, najwyżej w Gdańsku – podkreśla Podolski.
Opisuje też, w jakich okolicznościach miała zostać zatrzymana Joanna S., partnerka Pawła.
– Zatrzymano ją w dużej gdańskiej galerii handlowej, przy ludziach, przewieziono dosłownie przez całą Polskę i puszczono potem samą, bez telefonu, żeby jechała pociągiem do Gdańska – mówi nam Podolski.
– To nie jest już zwykłe śledztwo, tylko gra, a śledczy zaczęli grać bardzo brutalnie, praktycznie jadą po bandzie. Jeśli wkrótce nie rozwiążą zagadki, ocena tych działań będzie musiała być bardzo surowa. Nie bez przyczyny ich adwokat coraz głośniej mówi o łamaniu praw człowieka. Trzymam kciuki za finał tej sprawy, ale musimy mieć z tyłu głowy pytanie: a co jeśli Paweł i Joanna nie mają związku z zaginięciem? – pyta.
O komentarz do słów Podolskiego poprosiliśmy Prokuraturę Krajową. – Wszystko jest w komunikacie prokuratury, nie udzielamy więcej informacji. Wiadomo, że jak do zatrzymania doszło w Gdańsku, a czynności odbywały się w Krakowie, to podejrzana osoba musi zostać przewieziona – powiedział nam prokurator Karol Borchólski.
Paweł P. z zarzutami. Wiceminister ogłosił przełom, prokuratura: nie udzielaliśmy mu informacji
We wrześniu mieszkanie P. przeszukano. Skonfiskowano wówczas sprzęt elektroniczny (telefony komórkowe mężczyzny i jego partnerki, tablety i karty pamięci) oraz stare zdjęcia. Mężczyzna, który o sprawie sam poinformował media, mówił wówczas, że śledczy "szukają kozła ofiarnego" i "chcą z niego zrobić drugiego Tomasza Komendę".
W czwartek wiceminister sprawiedliwości Michał Woś ogłosił "przełom" w sprawie Iwony Wieczorek. – Ostatnie zeznania dają materiał dowodowy, który pozwala mówić o wielkim przełomie. Są twarde dane, które pozwolą prokuraturze wyciągać konsekwencje – stwierdził.
W odpowiedzi prokuratura stwierdziła, że... nie udzielała zastępcy Zbigniewa Ziobry informacji w tej sprawie. "Prokuratura Krajowa nie udzielała wiceministrowi [Wosiowi – red.] żadnych informacji dotyczących śledztwa ws. zaginięcia Iwony Wieczorek" – napisano w oświadczeniu udostępnionym w mediach społecznościowych.
Iwona Wieczorek poszukiwana od 12 lat. Trójmiejski wątek i czarne bmw
Sprawę Iwony Wieczorek badają śledczy z Archiwum X. Do jej zaginięcia doszło w nocy 16 lipca 2010 roku. 19-latka bawiła się na imprezie w "Dream Clubie" w Sopocie razem ze znajomymi, Pawłem, Markiem, Adrianem i Adrią. W trakcie imprezy dwukrotnie chciała samotnie opuścić klub, a ostatecznie zrobiła to o 2:50.
Po godzinie 4 dzwoniła do koleżanki Adrii, później rozładowała się jej komórka. O 4:12 kamery monitoringu zarejestrowały, jak idzie chodnikiem przy wejściu na plaże nr 63 w Jelitkowie. Wówczas widziano idącego za nią mężczyznę z ręcznikiem, który ostatnio sam zgłosił się na policję (następnie został zwolniony do domu).
W ostatnim czasie na jaw wyszło, że funkcjonariusze badają też wątek czarnego bmw – pojazd miał być widziany w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku w okolicach molo w Brzeźnie. Sprawę opisała w portalu i.pl Gabriela Jatkowska, dziennikarka specjalizująca się w tematyce kryminalnej, która wielokrotnie zajmowała się przestępczym światkiem w Trójmieście.
Ustaliła ona, że w okolicach molo miał być widziany Daniel S. pseudonim "Szrama", poszukiwany już wówczas w sprawie zabójstwa trójmiejskiego gangstera "Zachara". Wraz z innym mężczyzną mieli tam – jak pisała – "zaczepiać młode kobiety". Do informacji o czarnym bmw dotarli wcześniej Janusz Szostak i dziennikarka "Reportera" Marta Bilska (skontaktował się z nimi informator, który miał w jednym z mężczyzn z deptaku rozpoznać "Szramę").
Z ustaleń dziennikarki i.pl wynikało też, że śledczy interesowali się też sprawą Artura W., kolegi "Szramy", który był bliskim kolegą Pawła P. i zmarł w 2018 roku. Oficjalnie z powodu przedawkowania narkotyków, ale jego mieszkanie miało zostać - jak opisywała Jatkowska - "wywrócone do góry nogami".
Jak opisywaliśmy w naTemat.pl, według jej informacji policjanci pytali między innymi o Artura W., gangstera z Oruni. Interesowało ich np. to, czy przestępca ten był agresywny wobec kobiet. Artur W. był jednym z uczestników bójki, która zakończyła się śmiercią "Zachara". Jak się okazuje, przestępca przed laty spotykał się z Joanną, obecną partnerką Pawła P. Obaj mężczyźni byli ze sobą skonfliktowani.
W przestępczym światku Trójmiasta mówiło się, że Artur W. od lat mógł liczyć na szczególnie łaskawe traktowanie ze strony policji. Prowadził na terenie Gdańska "kasyna", w lokalach tych miało dochodzić do sprzedaży narkotyków. Nawet jeśli ktoś składał na niego donos i Artur W. był zatrzymywany, to szybko wracał na wolność – opisywała Gabriela Jatkowska.
Z kolei Mikołaj Podolski w swojej książce "Łowca nastolatek" opisał m.in., że Iwona Wieczorek spotykała się z policjantem, który z kolei dobrze znał się z pomorskim gwałcicielem "Krystkiem". Wyjaśniał też inne wątki, które mogą się łączyć ze sprawą zaginięcia Iwony Wieczorek.