Kolejna niezapowiedziana wizyta Putina. Był Krym, teraz przyleciał do Mariupola

Alan Wysocki
19 marca 2023, 08:07 • 1 minuta czytania
Władimir Putin kontynuuje niezapowiedziane podróże po okupowanych terenach Ukrainy. Wczoraj po południu widziano go na Krymie. Teraz dyktator Rosji odwiedził Mariupol, który został doszczętnie zniszczony przez jego żołnierzy w toku działań wojennych. Co ciekawe, kremlowska propaganda nie udostępniła nawet jednego zdjęcia z podróży.
Był Krym, teraz Mariupol. Władimir Putin z kolejną niezapowiedzianą wizytą. Fot. AA / ABACA / East News

Władimir Putin przyjechał do Mariupola

O wizycie Władimira Putina w Mariupolu poinformowała reżimowa agencja TASS. Dyktator Rosji miał zostać przywieziony na miejsce przy pomocy helikoptera. Podróż określono mianem "spotkania roboczego".

Dyktator miał śledzić przebieg prac budowlanych oraz renowacyjnych, a także objechać pozostałości po kilku dzielnicach miasta. Wskazano także, że polityk miał "rozmawiać z mieszkańcami".

"W szczególności chodziło o budowę nowych osiedli mieszkaniowych, obiektów socjalnych i oświatowych, infrastruktury mieszkaniowej i usług komunalnych, placówek medycznych" – czytamy.

Powodem nieudostępniania zdjęć z wizyty w Mariupolu może być fatalny stan miasta po zakończeniu działań zbrojnych. Rosjanie zniszczyli tam bowiem zdecydowaną większość infrastruktury.

Tymczasem propaganda przedstawia Putina jako osobę, która wyzwala Ukraińców spod władzy "nazistowskiego prezydenta" Wołodymyra Zełenskiego. Ujawnienie kadrów z miasta mogłoby podważyć narrację Kremla.

Jak pisaliśmy w naTemat, chwilę wcześniej dyktator odwiedził Krym. W Sewastopolu odwiedził szkołę artystyczną i centrum dziecięce "Korsun".

Obrona Mariupola

Odwiedziny Mariupola to nie tylko sygnał dla Rosjan, ale i dla Ukrainy i Zachodu. Putin demonstruje w ten sposób przynależność okupowanych terenów do Moskwy. Wizyta ma także ważny wymiar symboliczny, bowiem to właśnie Mariupol był obiektem najbardziej zaciętych walk od początku wojny.

Putin nie był w stanie zdobyć miasta, więc postanowił je doszczętnie wyniszczyć. W wyniku ostrzałów zginęło tam co najmniej 20 tys. ludności, a ponad 90 proc. infrastruktury uległo zdewastowaniu.

"Blisko 100 tys. mieszkańców Mariupola cierpi nie tylko z powodu rosyjskich działań, ale też z powodu zagrożenia wybuchem epidemii cholery, dyzenterii lub zakażeń pałeczkami okrężnicy" – brzmiał jeden z ostatnich komunikatów legalnie wybranych władz Mariupola.

Wyjazd z terenów objętych walką został zablokowany przez Rosjan. Warto podkreślić, że mowa o korytarzach humanitarnych dla cywilów. Tam także wiele dzieci zostało uprowadzonych w głąb Rosji.

Wiele tysięcy Ukraińców zmagało się z głodem oraz brakiem dostępu do wody pitnej. Wiele zwłok leżało odłogiem na ulicach.

Mariupol był kluczowy dla Władimira Putina z kilku powodów. Po pierwsze, przejęcie miasta umożliwiło połączenie okupowanych terenów w Doniecku i Ługańsku z Krymem, przez który transportuje się broń dla Rosjan.

Poza kwestiami strategicznymi są też kwestie wizerunkowe. Za obronę miasta do samego końca odpowiadali Pułk Azow i 36. Oddzielna Brygada Morska.

– Pułk Azow składa się z dobrych, wyspecjalizowanych, mocno umotywowanych ideowo bojowników (...). To byłby symbol dla Rosjan. Putin przedstawia ich regularnie jako dowód faszyzmu i nazizmu, który trzeba osądzić – wytłumaczył w kwietniu 2022 roku gen. Stanisław Koziej.