Afera wizowa to najgorsza rzecz dla PiS przed wyborami? Popłoch w sztabie Brudzińskiego
O wątpliwych okolicznościach napływu do Polski nawet kilkuset tysięcy imigrantów zrobiło się głośno na całym świecie. Tymczasem Jarosław Kaczyński skrajnie bagatelizuje aferę wizową. – W gruncie rzeczy chodzi o jakąś zupełnie drobną sprawę – oznajmił prezes PiS w Poznaniu.
Afera wizowa w MSZ. Tak w sztabie PiS głowią się, by wyciszyć sprawę
A co o tej "zupełnie drobnej sprawie" mówią inni politycy obozu władzy? Rozmawiała z nimi dziennikarka "Gazety Wyborczej" Agata Kondzińska. Mówią anonimowo, że "najgorsze dni mają już za sobą".
– Przez kilka dni byliśmy w defensywie. Groźna była dla nas opowieść o filmowcach z Bollywood, to był ładunek memowy, takie historie, o których Polacy będą ze sobą rozmawiać. Zamiast realizować swoje pomysły kampanijne, musieliśmy się tłumaczyć – stwierdza jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Inny ważny polityk z rządu dodaje, że "afera wizowa dała opozycji tlen", więc "teraz rolą sztabu jest, żeby temat wyciszać" i odciągać od niego uwagę Polaków. – Pokazywać alternatywną rzeczywistość, która by nas czekała, jeśli zgodzimy się na mechanizm przymusowej relokacji – mówi.
Jeszcze inny ważny polityk z Nowogrodzkiej przekonuje, że "migracja to nie jest temat, który grzeje" i tą sprawą "nie wygra się wyborów". Tyle tylko, o czym wielokrotnie pisaliśmy w naTemat, to właśnie PiS z imigracji zrobił główny temat kampanii wyborczej i na swoich wiecach Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki ciągle o tym mówią.
Poza tym wraz z jesiennymi wyborami odbędzie się referendum, w którym dwa z czterech pytań dotyczą polityki migracyjnej ("Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?"; "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?").
Afera wizowa może zatopić PiS
Jak już informowaliśmy w naTemat, sam Piotr Wawrzyk "zupełnie drobną sprawę" (o której mówił Jarosław Kaczyński) przypłacił nie tylko utratą funkcji wiceministra MSZ, ale też hospitalizacją. Kilka dni temu polityk PiS, który stał się twarzą afery wizowej, w stanie mającym zagrażać życiu trafił do szpitala z raną ręki. W mieszkaniu służby miały też znaleźć list pożegnalny. Wawrzyk miał również wysłać do swojego kuzyna sms-a o poruszającej treści.
Efektem afery była też seria zatrzymań osób powiązanych z PiS. Mowa między innymi o Edgarze K. - byłym współpracowniku Piotra Wawrzyka i kieleckim radnym PiS Mariuszu G.
Tymczasem w partii Kaczyńskiego od momentu wybuchu afery wizowej przekonują, że to Donald Tusk jest zwolennikiem przymusowej relokacji migrantów i jest wspierany przez Niemców. PiS produkuje też spoty z hasłami np. "Stop Tuskowi. Stop przymusowej relokacji!".
Eksperci sugerują, że to strategia, która ma ne celu odwrócić uwagę od skandalu. – Ja bym to nazwał odwróconą prawdą – mówił niedawno Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku, w rozmowie z Katarzyną Zuchowicz.
Sensacyjne są także wyniki nowego sondażu United Surveys dla WP, który zrealizowano już po wybuchu afery. Z badania wynika, że PiS wygrałoby wybory, ale to demokratyczna opozycja przejęłaby władzę.
Po przeliczeniu procentowych wyników na mandaty partia z Nowogrodzkiej wprowadziłby do Sejmu jedynie 185 posłów. Nawet ramię w ramię z Konfederacją, która miałaby 39 parlamentarzystów, Jarosław Kaczyński nie ma szans na utrzymanie władzy. Miałby 224 głosy z 231 potrzebnych do większości.