
Minister Radziwiłł publicznie sugeruje lekarzom, by nie przepisywali pigułki "dzień po” ,zasłaniając się klauzulą sumienia, a prawicowi politycy i publicyści w walce z pigułką ellaOne posiłkują się kłamstwami, że jest to tabletka "wczesnoporonna i może przerywać już istniejące ciąże”.
– A tu nagle pokazały się, zbuntowały i sprzeciwiły kobiety. I co więcej, władza zaczęła się z nimi liczyć. Dlatego środowiska pro-life chcą pokazać poprzez swoją aktywność, że są nie mniej silnym ruchem, z którym PiS powinien się liczyć i że rządzący powinni się wywiązać z obietnic, które składali tym środowiskom. One są obecnie niezadowolone z PiS w związku z zablokowaniem prac nad projektem ustawy całkowicie zakazującej aborcji – dodaje.
Siarkowska staje się zresztą prawdziwą ikoną środowisk pro-life, zaraz po Kai Godek. W internecie prowadzi nieustanną krucjatę przeciwko aborcji i feministkom.
Niepełnoletnie kobiety nie mogą przecież w Polsce samodzielnie skorzystać z porady ginekologa. Potrzebują do tego zgody opiekuna. Dziewczyny i młode kobiety muszą zatem do ginekologa wybrać się z kimś z rodziców – niezależnie od tego, czy chcą otrzymać receptę na pigułkę dzień po, receptę na zwykłą antykoncepcję, czy po prostu na leki, które może przepisać tylko ginekolog.
W Stanach Zjednoczonych kobiety ciężarne są bardzo częstymi ofiarami, ponieważ pragną dziecka, ale oczekuje się, że dokonają aborcji. Bardzo wielu mężczyzn jest bardzo zdeterminowanych, aby zaciągnąć kobietę będącą w ciąży do kliniki aborcyjnej” – takie banialuki opowiada m.in w wywiadach prawicowa aktywistka
Napisz do autora:jaroslaw.karpinski@natemat.pl