Wyglądają niepozornie, niczym uczestnicy gimnazjalno-szkolnych wycieczek, które odwiedzają licznie gmach przy ulicy Wiejskiej w Warszawie. Atakują znienacka, głównie posłów opozycji i nie tylko na sejmowych korytarzach. Braki w wykształceniu i doświadczeniu nadrabiają bezczelnością i parciem na szkło, choć trzeba przyznać, że często zderzają się ze ścianą. Nie mają żadnych zahamowań przed zadawaniem najgłupszych nawet pytań. A w mediach społecznościowych "koszą lajki" za wpisy w rodzaju: "boją się nas bo nam zazdroszczą”.
Według słownika, śliniaczek, to osłona z materiału lub plastiku kładziona małym dzieciom pod brodę. A "śliniaki” (copyright by Tomasz Lis) to nowe pokolenie prawicowych dziennikarzy, albo raczej pracowników mediów publicznych, których desant spadł niedawno na TVP tak jak "pampersi” w połowie lat 90.
"Śliniaki" ganiają z mikrofonami
Przy czym "śliniaki” spadły w drugim rzucie "dobrej zmiany” i dopiero uczą się od takich "gwiazd” jak Samuel Pereira, Ewa Bugała, Bartłomiej Graczak, czy Bartłomiej Maślankiewicz (ten od: "został po nim tylko szalik”). Ganiają z mikrofonami, nagrywają tzw. setki, albo "administrują” tweetami w programach publicystycznych, co często kończy się straszno-śmiesznymi, albo wręcz skandalicznymi wpadkami.
Doświadczeni pracownicy mediów publicznych żartują, że większość "śliniaków” załapała się do TVP w ramach programu "pierwsza praca”. Mowa m.in. o Ziemowicie Kossakowskim, Lucjanie Ołtarzewskim, Filipie Styczyńskim, Marii Tętnik, córce szefowej "Wiadomości” TVP 1 i całej armii anonimowych jeszcze researcherów i współpracowników poupychanych w programach informacyjnych i publicystycznych w siedzibie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej przy Placu Powstańców w Warszawie. Trudno stwierdzić, czy stanowią już jakieś zwarte środowisko, ale kiedyś mogą nim być.
To oni są najmłodszymi medialnymi kadrami Prawa i Sprawiedliwości. Dostali pierwsze prace, niezłe pieniądze, mogą się uczyć telewizyjnego fachu, zapełniać swoje CV nowymi doświadczeniami i czekać na swój czas. Już są odpowiednio sformatowani, na pewno będą też wierni i lojalni wobec partii, bo przecież po przejęciu TVP dała im szanse na rozwój i robienie "karier".
Atakują znienacka
Furorę w sieci robi ostatnio filmik, na którym poseł PO Krzysztof Brejza nagabywany przez jednego z młodych pracowników TVP wymownie milczy. Nie odpowiada nawet na tak "prowokacyjne" pytania, jak: "która godzina?” i "czy zamierza przeciągnąć ekipę TVP przez całą Warszawę?”. Pisaliśmy o tym tutaj.
– To nie są reporterzy, to nie są dziennikarze, to są chłopcy z nieoficjalnej młodzieżówki PiS. Wiemy o tym, że stoi za tym pan Michał Rachoń, prowadzący programy "Woronicza 17” i "Minęła 20", który był kiedyś rzecznikiem PiS. Oni wykonują zadania polityczne PiS – ocenia w rozmowie z naTemat poseł Brejza.
Dlaczego nie odpowiedział na pytania? – Akurat wtedy, gdy mnie nagrywali byłem po pracy. W Warszawie była moja żona z trójką małych dzieci i szedłem do nich, do miejsca w którym nocuję w trakcie posiedzeń Sejmu. Bałem się że ten człowiek wpadnie z kamerą i granice prywatności zostaną przekroczone – opowiada poseł PO.
To posłowie atakują
– Ale ja nie unikam kontaktów z dziennikarzami, zawsze odpowiadam kiedy można się spokojnie wypowiedzieć. Ale tym razem, to był element szczucia. Szkoda, że abonament zaczyna być traktowany jako składka na partię PiS – podkreśla.
W obronie "śliniaków" stanęła nie tylko TVP, ale także Rada Mediów Narodowych. Rada przyjęła dokument, w którym wyraża "zaniepokojenie agresywnymi zachowaniami polityków względem dziennikarzy". Za przyjęciem dokumentu zagłosowali trzej członkowie rady związani z PiS.
"Nie są to sporadyczne działania tylko przyjęta przez polityków opozycji - szczególnie PO - metoda, mająca na celu odebranie wiarygodności dziennikarzom oraz zastraszenie tych, którzy chcieliby wykonywać swój zawód w sposób niezależny" – czytamy w dokumencie.
Dalej RMN napisała o tym, że "ataki na dziennikarzy wpisują się w działania na rzecz ograniczenia wolności słowa i naruszają konstytucyjne gwarancje w tym zakresie". Na koniec RMN wzywa przedstawicieli sił politycznych do "poszanowania niezależności dziennikarskiej oraz powstrzymania się od stosowania języka i działań nacechowanych agresją".
Votum separatum zgłosił Juliusz Braun, były prezes TVP, a obecnie opozycyjny członek rady. - Rada Mediów Narodowych z niepokojem odnotowuje trwające od dawna ataki i agresywne zachowania polityków wobec dziennikarzy. Kampania prowadzona zwłaszcza przez polityków PiS wobec dziennikarzy TVP miała na celu propagandowe przygotowanie czystek kadrowych jakie przeprowadzone zostały w mediach publicznych w początku 2016 roku - czytamy w alternatywnym, nieprzyjętym ostatecznie oświadczeniu, autorstwa Brauna.
"Poszli won!"
Następnie Braun stwierdza, że "w ostatnim czasie dziennikarze TVP są obiektem agresywnej krytyki ze strony posłów Platformy Obywatelskiej”.
Niektórzy politycy PO i opozycji w ogóle zaczęli bowiem bojkotować TVP i często puszczają im nerwy, co jest godne napiętnowania. - Z hołotą nie rozmawiaj! Poszli won! Poszli won!- tak krzyknął Stefan Niesiołowski z koła Europejscy Demokraci do przedstawicielki "Wiadomości” TVP , gdy ta próbowała zadać pytanie Michałowi Tuskowi po przesłuchaniu przez sejmową komisję ds. Amber Gold.
"Śliniaki" specjalizują się głównie w zadawaniu pytań z tezą i w "dociskaniu". Pytają np. "kiedy, a nie czy, Ewa Kopacz zrezygnuje z mandatu, w związku z pomyłkami w identyfikacji zwłok ofiar katastrofy lotniczej w Smoleńsku; albo "dlaczego spotykał się Pan z oficerami WSI szkolonymi przez KGB? (do posła Sławomira Nitrasa); i jeszcze: "Poprzednie pytania pisało panu SKW, a teraz poleciło panu milczenie"? (do Brejzy). Wywołuje to często bardzo wiele złych emocji i nagannej agresji słownej.
A co z "pampersami”? To środowisko prawicowych, dziennikarzy ściągnął w połowie lat 90 do TVP Wiesław Walendziak. Wtedy byli ideowi, gniewni i wprowadzili do TVP wiele konserwatywnych formatów programowych. Dzierżyli w dłoniach sztandary konserwatywnej rewolucji. Dziś jako środowisko nie istnieją i często są wzajemnie skłóceni, ale niektóre więzi przetrwały.
Jakie pokolenie tacy "pampersi"
Większość poszła pracować w biznesie, ale część znanych niegdyś "pampersów" wróciła do TVP wraz z "dobrą zmianą” i odnalazła się na dobrze płatnych posadach.
Jacek Łęski prowadzi w TVP program gospodarczy "Chodzi o pieniądze” oraz współprowadzi program "Studio Polska”, z którego w atmosferze skandalu wyszli ostatnio przedstawiciele lewicy. Jan Pospieszalski nadal jest twarzą "Warto Rozmawiać", Kuba Sufin kieruje Ośrodkiem Mediów Interaktywnych TVP, a Dominik Zdort stoi na czele portalu TVP Info. Częstym komentatorem "Wiadomości" TVP 1 jest Piotr Semka, a TVP Info Wojciech Cejrowski. Jarosław Sellin jest z kolei, wiceministrem kultury.
Ale jakie pokolenie, takie "pampersy". Dzisiaj TVP podbijają "śliniaki". To określenie może się przyjąć niczym "symetryści", "lemingi" i "pelikany".