
Reklama.
Sejm uzupełnił harmonogram obrad o prezydenckie projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Do pierwszych czytań projektów dojdzie jeszcze w środę wieczorem.
"Rozbiór sądownictwa"
– Każde spotkanie prezydenta z prezesem nazywałem kolejnym rozbiorem polskiego sądownictwa. Ale jak oni się ostatecznie podzielili, czy wzdłuż Wisły, Warty, czy Karpat - tego nie wiem, bo nie znam szczegółów. Szkoda, że nikt nie nagrał tych rozmów bo wiedza, jak te rokowania przebiegały, mogłaby być interesująca – ironizuje w rozmowie z naTemat prof. Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
– Każde spotkanie prezydenta z prezesem nazywałem kolejnym rozbiorem polskiego sądownictwa. Ale jak oni się ostatecznie podzielili, czy wzdłuż Wisły, Warty, czy Karpat - tego nie wiem, bo nie znam szczegółów. Szkoda, że nikt nie nagrał tych rozmów bo wiedza, jak te rokowania przebiegały, mogłaby być interesująca – ironizuje w rozmowie z naTemat prof. Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
– Oni dokonali rozbioru sądownictwa uzgadniając, że jeden będzie miał tylu sędziów, a drugi tylu. Sam taki język w państwie unijnym jest obelżywy dla jakichkolwiek wartości – podkreśla.
– Na dodatek mamy historię z pismem prezes Gersdorf do pana Dudy, które brzmi mniej więcej tak, że "realizując program partii przyjęty w 2010 roku przedkładam moje propozycje”…. Prezydent dostał w tym rozbiorze sądów za mało, więc pani Gersdorf zaproponowała mu więcej – ocenia prof. Rzepliński nawiązując do autorskiego projektu zmian w SN, który zaprezentowała publicznie I prezes Sądu Najwyższego, i za który spotkała ją ostra krytyka środowiska sędziowskiego.
– Teraz nie wiem co z tym zrobią? Zdecyduje palec wskazujący prezesa PiS przywołujący marszałka Sejmu i premier Szydło do ucha na oczach gawiedzi, czyli nas wszystkich. Nie wiem czy się martwić czy płakać, ale na pewno nie można machnąć ręką – zaznacza.
Kapitulacja, kompromis, deal
Jedni nazywają to kapitulacją Dudy, inni "kompromisem” w obozie władzy, a jeszcze inni doszukują się dealu politycznego - w ramach którego prezydent zgodził się na głębokie zmiany w wymiarze sprawiedliwości - w zamian za większe wyeksponowanie jego roli w polityce zagranicznej (ma np. reprezentować Polskę na szczytach UE).
Jedni nazywają to kapitulacją Dudy, inni "kompromisem” w obozie władzy, a jeszcze inni doszukują się dealu politycznego - w ramach którego prezydent zgodził się na głębokie zmiany w wymiarze sprawiedliwości - w zamian za większe wyeksponowanie jego roli w polityce zagranicznej (ma np. reprezentować Polskę na szczytach UE).
Takie prawdopodobne ustalenia oznaczałaby zapewne także zmianę w MSZ, którym mógłby pokierować obecny szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.
Ale ewentualny deal z prezesem PiS może także oznaczać upodmiotowienie prezydenta jako najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych. Spekuluje się bowiem, że częścią porozumienia prezydenta z szefem PiS może być "głowa” Antoniego Macierewicza w MON. Takie ultimatum miał postawić sam Duda.
O tym, czy taki deal rzeczywiście został zawarty przekonamy się przy okazji grudniowej rekonstrukcji rządu i obserwując jej skalę. Jedno widać jednak wyraźnie: prezydent atakuje Macierewicza, mówiąc o "ubeckich metodach”, które stosuje szef MON, a ten kontratakuje przedstawiając nową spiskową wizję "złotego funduszu” w armii .
Czyli rzekomej siatki młodych dowódców wyselekcjonowanych jeszcze w czasach gen. Wojciech Jaruzelskiego, którymi miał się obecnie otoczyć prezydent Duda i którzy sypią piach w tryby reform Macierewicza.
Od czasu wet prezydenta coś się więc zmieniło w sensie politycznym – Proces polityczny jest trudniejszy, bo od 24 lipca (weta prezydenta do ustaw o KRS i SN – red.) zmieniły się okoliczności polityczne – mówił dobitnie Kaczyński na konferencji podsumowującej dwa lata rządów. A sam Duda sugerował możliwość użycia kolejnych wet jeśli jego prerogatywy będą w PiS kwestionowane.
Opozycja zignorowana
Warto także podkreślić że - zgodnie z konstytucją - to prezydent powołuje i odwołuje prezesa Rady Ministrów oraz członków rządu. A to oznacza, że Duda będzie miał realny wpływ na kształt nowego gabinetu kierowanego, czy to przez Jarosława Kaczyńskiego, czy nadal przez premier Beatę Szydło i zapewne prezes PiS negocjując z nim ustawy sądowe musiał mieć to na uwadze.
Warto także podkreślić że - zgodnie z konstytucją - to prezydent powołuje i odwołuje prezesa Rady Ministrów oraz członków rządu. A to oznacza, że Duda będzie miał realny wpływ na kształt nowego gabinetu kierowanego, czy to przez Jarosława Kaczyńskiego, czy nadal przez premier Beatę Szydło i zapewne prezes PiS negocjując z nim ustawy sądowe musiał mieć to na uwadze.
A gdzie w tym krajobrazie politycznym jest miejsce dla opozycji? Politycy opozycji nie będą mieli nawet do środowego wieczora wiedzy, co znajduje się w poprawkach sądowych, które PiS ustalało z prezydentem. Dowiedzą się tego w ostatniej chwili, tuż przed sejmową debatą, na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
O zawartości sądowych ustaw prezydenta pisaliśmy tutaj. Faktem jest, że od kilku miesięcy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przejmuje kontrolę nad sądami. Pozwala mu na to niezawetowana przez prezydenta ustawa o ustroju sądów powszechnych. Ziobro wymienił już ok. 20 prezesów na około 400 sądów.
Koalicja 28 organizacji pozarządowych (m.in. Amnesty International, Fundacja Otwarty Dialog, Obywatele RP, Greenpeace, Strajk Kobiet oraz Fundacja Panoptykon) we wspólnym manifeście wezwała Sejm do wstrzymania prac nad projektami ustaw o KRS i SN. Ich zdaniem wprowadzenie proponowanych zmian w życie spowoduje zmianę ustroju, a Polska przestanie być demokratycznym państwem prawa.
Będą kolejne protesty
W piątek 24 listopada, o godz. 19.00 przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, odbędzie się manifestacja pod hasłem "Wolne sądy, wolne wybory, wolne media".
W piątek 24 listopada, o godz. 19.00 przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, odbędzie się manifestacja pod hasłem "Wolne sądy, wolne wybory, wolne media".
– Te lipcowe protesty ludzi, to, jak manifestowali swoje przywiązanie do niezależności sądów szczególnie w małych miastach, ocierało się o heroizm. Szkoda, że ta dobra energia została wtedy zmarnowana – podkreśla prof. Rzepliński.