Ostatni sondaż, w którym PiS zanotowało spadek aż o 12 punktów procentowych nie powinien być dla opozycji znakiem zbliżającej się odwilży politycznej, bo liczy się tendencja. Jednak pojawiło się ostatnio kilka "jaskółek", które mogą napawać opozycję optymizmem, bo zwiastują kłopoty PiS. Czarę goryczy u wyborców może przelać afera z nagrodami i arogancka reakcja PiS na jej ujawnienie, oraz forsowanie ustawy zmierzającej do wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji. Oto wszystkie symptomy pokazujące, że PiS traci polityczne siły, a w rządzie pojawia się chaos.
W ostatnich sondażach preferencji partyjnych widać słabnięcie PiS, choć nie na taką skalę jak pokazało to ostatnie badanie Kantar Millward Brown dla TVN. Z niedawnego sondażu przeprowadzonego przez Estymator na zlecenie DoRzeczy.pl wynika, że PiS straciło kilka punktów. W badaniu Kantar Public na zlecenie PO też widać spadek, na PiS głosowałoby 34 proc. ankietowanych. Partia rządząca straciła też prawie 3 punkty w ostatnim sondażu IBRIS dla Onetu.
Do tego należy dodać inne badania. Aż 75 proc. respondentów w badaniu Kantar Millward Brown dla TVN negatywnie oceniło nagrody dla rządu. Sondaż IBRiS pokazał z kolei, że 74,3 proc. Polaków krytycznie ocenia wypowiedź Beaty Szydło o tym, że członkom rządu należały się nagrody. Ostatnie badania pokazały też, że Polacy w zdecydowanej większości są przeciwni tzw. ustawie degradacyjnej i projektowi "Zatrzymaj aborcję”.
2. PiS pokazuje w odpowiedzi butę i pazurki
Podobnie jak na krytykę nagród ("te nagrody nam się należały") PiS zareagowało na ostatni sondaż. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek robiła wszystko by pytanie o spadek partii rządzącej w badaniu nie padło na konferencji prasowej. Jarosław Kaczyński wydusił z siebie, że "z szacunkiem i pokorą odnosimy się do wyników badań, ale wiemy też, jak są prowadzone i w związku z tym jesteśmy pełni optymizmu".
Wiceminister Patryk Jaki ocenił, że sondaż mógł być "podprowadzany”, a poseł Stanisław Pięta w rozmowie z wp.pl mówił o "intrydze lewaków", "manipulacji" i zapewniał, że "jęki TVN-u nie robią na nas wrażenia". Z kolei według europosła Ryszarda Czarneckiego sondaż "ma skłócać Polaków w okresie świąt”. W reakcjach dominowało więc nerwowe wyparcie. Albo - podobnie jak przy okazji krytyki nagród - mieszanka tupetu i arogancji.
3. "Czarny Piątek", czyli tłumy na ulicach
Tydzień temu, po raz pierwszy od lipcowych manifestacji w obronie sądów, ludzie masowo wyszli na ulice. Nie tylko kobiety poczuły w sobie moralny obowiązek by zaprotestować przeciwko całkowitemu zakazowi aborcji jaki szykuje PiS pod rękę z biskupami. "Czarny Piątek", który rozpoczął się przed Sejmem bardzo szybko przeniósł się na stołeczne ulice, a skończył przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości. Na ulicach Warszawy protestowało 55 tysięcy osób. Demonstrowano też w wielu innych miastach.
O tym, że projekt PiS wzbudza skrajne emocje pokazuje także przeprowadzony przez studentów "szturm" na Pałac Arcybiskupów w Warszawie i manifestacje przed kuriami w innych miastach. PiS kolejny raz bagatelizowało liczbę protestujących i obrażało ich. Jednak gdy dojdzie do zatwierdzania nowego prawa antyaborcyjnego na ulice polskich miast mogą wyjść nie dziesiątki, ale setki tysięcy ludzi.
4. PiS musi zjeść gorzką legislacyjną żabę
Zanim PiS wywołało nową wojnę aborcyjną wycofało się albo pod presją Brukseli, USA i Izraela obiecało wyrwać zęby swoim sztandarowym projektom, czyli tym wprowadzającym zmiany w wymiarze sprawiedliwości i w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej. "Cena za kompromis z Brukselą ws reformy sądownictwa jest znacząca, gorzka" – żalił się Kaczyński. Partia rządząca wycofała się też ostatnio ze zmian w ustawie o stowarzyszeniach krytykowanej przez organizacje pozarządowe z Jurkiem Owsiakiem na czele oraz z nowelizacji ustawy o KRS i z ustawy reprywatyzacyjnej.
Wcześniej PiS zawiesiło prace nad ustawą dotyczącą dekoncentracji mediów. Rządzący są także pod wielką presją społeczną w sprawie zakazu handlu w niedzielę, nowego kodeksu pracy oraz ws kodeksu wyborczego. Ostro krytykowana jest także praca Polskiej Fundacji Narodowej, która kompromituje godnościową narrację PiS.
5. Sędziowie poszli "na barykady”
Sędziowie nie zgadzają się z decyzjami ministra Ziobry i coraz bardziej otwarcie się im sprzeciwiają. Apelują do kolegów, by nie przejmowali stanowisk po zwalnianych przez ministra prezesach sądów i podejmowali uchwały o niekandydowaniu do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Solidarnie sprzeciwiają się demolowaniu wymiaru sprawiedliwości i twierdzą, że ministrowi Ziobrze nie uda się ich "przekupić".
Podczas zgromadzeń okręgów sądowych samorządy sędziów podejmują uchwały, w których wytykają Ministerstwu Sprawiedliwości arbitralne odwołania prezesów sądów przed upływem kadencji, manipulacje statystyczne i szykany wobec niepokornych. Nie boją się też wydawać wyroków, za które są krytykowani przez polityków PiS. Kilka dni temu sędzia Łukasz Biliński orzekł, że miesięcznice smoleńskie to prywatne spotkania.
6. Rozsypuje się mit o zamachu w Smoleńsku
Spiskowa teoria o zamachu pod Smoleńskiem stała się mitem założycielskim obecnego PiS i pozwoliła zbudować kapitał polityczny Antoniemu Macierewiczowi. Dzisiaj nie tylko aktualna pozycja polityczna byłego szefa MON pokazuje, że paliwo zamachowe się wyczerpuje. Obserwujemy coraz bardziej otwartą wojnę podkomisji smoleńskiej i prokuratury, która bada przyczyny i okoliczności katastrofy smoleńskiej.
Do mediów wyciekają opinie biegłych prokuratury, którzy wykluczają, że pod Smoleńskiem mogło dość do zamachu. Prokuratura odmówiła też wszczęcia śledztwa z zawiadomienia Macierewicza przeciwko Tomaszowi Piątkowi, autorowi książki o byłym ministrze. 10 kwietnia odbędzie się ostatnia tzw. miesięcznica smoleńska. Widać już, że ognia pod zamachowym mitem smoleńskim nie da się dłużej podtrzymywać.