"To się nadaje do Jaworowicz" – sformowanie przeszło już do języka potocznego, bo w naszym życiu trafiają się tak beznadziejne przypadki, które tylko słynna redaktor może rozwiązać. W kultowym programie TVP Elżbieta Jaworowicz prowadzi rzecz jasna każdy odcinek, ale towarzyszy jej grono różnorakich ekspertów, wśród których często pojawiają się te same twarze. Kim są?
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Dla kogo jest ten program? Dla telewidzów, czy też wyłącznie do pokazania się pani Jaworowicz? Dziennikarka zaprasza do swego programu 20 gości, ale tylko nieliczni z nich maja szansę wypowiedzieć swoja opinię, bo większość czasu zajmują monologi dziennikarki !!! A więc o co chodzi w tym programie?" – to jeden z wielu komentarzy krytykujących sztandarowy program Telewizji Polskiej. Jest na antenie od 30 lat (!) i wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością. I kontrowersjami. Część z nich dotyczy zapraszanych gości i ekspertów.
Ekspert ekspertowi nierówny
Przez program przewinął się szereg bardziej lub mniej znanych specjalistów w danym temacie. Często do programu był zapraszany Roman Sklepowicz. Prawnik, nie kryjący swoich prawicowych poglądów, zasłynął skandalicznym tekstem o kobietach. To jednak nie jedyna plama na jego życiorysie - w czasach PRL był funkcjonariuszem aparatu bezpieczeństwa. W programie Jaworowicz już nie występuje, ale nadal jest gwiazdą internetowej telewizji wRealu24.pl.
Z drugiej strony mamy senator Lidię Staroń, która przez lata pokazała, jak powinno wyglądać skuteczne wspieranie uciśnionych. Ma liczne grono sympatyków i nie ma w tym nic dziwnego - od lat zajmuje się pomocą potrzebującym. M.in. ofiarom banków, komorników czy spółdzielni. Niezrzeszona obecnie polityk, wcześniej działaczka PO, w kwietniu miała udar mózgu. "Codzienna walka z bezprawiem, układami, krzywdzącymi zwykłych obywateli decyzjami urzędników doprowadziły do tego, że nie zdążyłam zadbać o siebie, że czeka mnie teraz najtrudniejsza walka w moim życiu – walka o własne zdrowie..." – można przeczytać na profilu Staroń na Facebooku.
Przeciwnicy przypomnieli wtedy, że kiedyś zajmowało się nią m. in. CBA. Chodziło o zatajenie w oświadczeniu majątkowym 30 tysięcy złotych pożyczki. Posłanka przekonywała, że tak naprawdę pieniądze pożyczał jej mąż, a kredytu udzielała siostra posłanki, dlatego nie ujawniła tego w oświadczeniu, jednak CBA nie bardzo dawało wiarę tym argumentom. Sprawą zajmowała się też Komisja Etyki Poselskiej.
Adwokaci, którzy pomagają za darmo
Osób takich jak senator Staroń w programie jest więcej. Jedną z nich jest adwokat z Łodzi Piotr Kaszewiak. – "Sprawa dla reportera," z mojego punktu widzenia, jest jak sala sądowa. Nie ma szans, żeby każdy zawsze wyszedł zadowolony. Ktoś ma rację, a ktoś jej nie ma, ocena ekspertów również nie musi być po naszej myśli. Ostatecznym jurorem i tak są widzowie – mówi w rozmowie z naTemat. – Gdyby nie program pani Jaworowicz, nie wiedziałbym, że istnieje Polska, gdzie największym marzeniem potrafi być łazienka w XXI wieku. Drobne sprawy, które urastają do rangi spektakularnych problemów, często są rozwiązywane przez samych widzów – tłumaczy adwokat.
W programie TVP Piotr Kaszewiak pojawia się od ok. 6 lat. Występuje też w innych programach w telewizji, został również rzecznikiem prasowym Izby Adwokackiej Okręgu Łódzkiego. Przyznaje, że "sprawy dla reportera" wykonuje pro bono. Inne osoby reprezentujące środowisko prawników to mecenasi Marek Markiewicz i Maria Wentlandt-Walkiewicz. Występują w nim regularnie od lat.
Autorytety ze skazą
Ekspertem, który z pewnością może się pochwalić ogromnym doświadczeniem, jest prof. dr n. med. Krzysztof Bielecki – lekarz z ponad 50-letnią praktyką, chirurg z ponad 40-letnim stażem. Uznawany za autorytet, stały gość programu Jaworowicz, nie jest nieskazitelny. W czasie kampanii wyborczej Andrzeja Dudy wygłosił płomienne przemówienie. Na koniec przeprosił, że się nie przeżegnał na wstępie i przytoczył cytat z Mickiewicza - "Tylko pod tym krzyżem...". Tłumaczył też, dlaczego lekarze nie powinni przepraszać pacjentów i powoływał się na błąd z przeszłości - zaszył pacjentce w brzuchu chustę.
Stałym gościem "Sprawy dla reportera" jest też brat Magdy Gessler - Piotr Ikonowicz. To znany "awanturnik" i postać, która dla wielu pierwsza przychodzi do głowy, jako obrońca praw lokatorów. Ikonowicz często broni eksmitowanych własnym ciałem (sam byłem tego świadkiem), jego kancelaria też musiała się borykać z podobnym problemem. Kontrowersyjny aktywista trafił nawet do więzienia, bo w swojej walce o dobro innych, często lekceważy prawo i wymiar sprawiedliwości.
List kontrowersyjnych postaci nie ma końca
Wymienione osoby to barwny przekrój zapraszanych do programu osobistości. Taka jest formuła "Sprawy dla reportera". – W programie utarło się, że każdy z zaproszonych gości i ekspertów mówi to co myśli. Mamy do czynienia z rożnymi osobami, przez co pointa jest wspólnym mianownikiem wielu poglądów. Odzwierciedla to tym samym poglądy widowni, która również stanowi swego rodzaju przekrój społeczeństwa – tłumaczy adwokat Piotr Kaszewiak.
Są odcinki, w których pojawiają się bohaterowie znani bardziej z kontrowersji niż swojej wiedzy. Zwłaszcza jedno wydanie "Sprawy" jest już legendarne. W listopadzie zeszłego roku doszło do takiej awantury, że sama Elżbieta Jaworowicz wyszła ze studia (pisaliśmy o tym tutaj). Wśród zaproszonych gości był m. in. Krzysztof Rutkowski i Tomasz Terlikowski. Obu panów raczej nie trzeba przedstawiać, ale to nie oni doprowadzili do awantury, tylko Michał Fabisiak ze stowarzyszenia "Dzielny tata". Udostępniał transmisję smartfonem i prowadził niekończący się monolog uniemożliwiający prowadzenie programu – przyznaje nasz rozmówca, który uczestniczył w tym odcinku.
Wisienką na torcie jest jednak występ lidera zespołu Akcent. To chyba najbardziej "dziwny" odcinek w historii programu - Zenek Martyniuk śpiewa z playbacku, prowadząca podryguje, a obok siedzi płaczący mężczyzna. "Odcinek był poświęcony sprawie małego chłopca o imieniu Franek. Jego rodzice walczą z chorobą syna – siatkówczakiem, złośliwym nowotworem oczu. Terapia jest bardzo kosztowna. Marzeniem chłopca było usłyszeć i zobaczyć jednego ze swoich muzycznych idoli czyli Zenka. Smutna historia" – wytłumaczył jeden z internautów.
Część osób jest niezadowolona i sam często się z nimi mierzę w studio, bo mówię to co myślę i co mi podpowiada doświadczenie zawodowe. Paradoksalnie po programie, w którym mówię zaproszonemu, że nie ma racji i to jego wina, to często taka osoba do mnie przychodzi i prosi o dalszą pomoc prawną. Świadczy to o tym, że czasem warto powiedzieć prawdę i nawet wejść z kimś w spór, niż mówić mu to, co chciałby usłyszeć.