"Henry Cavill nie wróci do roli Supermana" – podają nagłówki zagranicznych portali popkulturowych. "Ale jak to?" – pytają fani. To znaczy, że brytyjski aktor pojawił się gościnnie jako słynny Kryptończyk w scenie po napisach końcowych do filmu "Black Adam" tylko po to, by już go nie zagrać? Na to wychodzi.
"Właśnie odbyłem spotkanie z Jamesem Gunnem i Peterem Safranem (red. dyrektorzy DC Studios), i mam smutną wiadomość dla wszystkich. Nie wrócę jako Superman" – oznajmił Cavill w oświadczeniu opublikowanym w środę na Instagramie.
"Po tym, jak studio powiedziało mi, żebym w październiku ogłosił swój powrót, (...), ta informacja nie jest najłatwiejsza do przełknięcia, ale takie jest życie. Zmiana warty to coś, co się zdarza. Szanuję, że James i Peter mają uniwersum do zbudowania" – dodał hollywoodzki gwiazdor, podkreślając, że życzy im szczęścia.
Dla tych, którzy towarzyszyli mi przez te wszystkie lata... możemy być w żałobie, ale pamiętajmy jedno - Superman wciąż z nami jest. (...) Moja szansa noszenia jego peleryny przeminęła, ale wartości, jakie reprezentuje Clark Kent, nie.
Doniesienia potwierdził również Gunn, zamieszczając na Twitterze dwa wpisy, w których poniekąd tłumaczy decyzję o zakończeniu współpracy z Cavillem. DC Studios planuje wcisnąć przycisk "reset" i od nowa odtworzyć komiksowe uniwersum, które dało ludziom Batmana i Supermana. Jednym z pomysłów na naprawę podupadającego autorytetu wytwórni jest m.in. opowiedzenie historii Clarka Kenta od początku.
"Peter i ja mamy gotowy plan dla DC. (...) W przyszłym roku będziemy mogli podzielić się ekscytującymi informacjami na temat naszych pierwszych projektów. Wśród nich jest m.in. Superman. W początkowej fazie nasza historia skupi się na młodości Supermana, więc postać nie będzie już grana przez Henry'ego Cavilla" – oznajmił reżyser, zdradzając, że rozmawiał z aktorem o "możliwości współpracy w przyszłości".
Wspomniana wiadomość nie byłaby tak trudna w odbiorze, gdyby nie fakt, że pod koniec października bieżącego roku Cavill pożegnał się z rolą białowłosego łowcy potworów Geralta z Rivii w serialu "Wiedźmin" Netfliksa. Zbiegło się to w czasie z jego epizodycznym występem w produkcji o Black Adamie, zatem widzowie zaczęli spekulować, że aktor zrezygnował z posady wiedźmina, by poświęcić swój czas kontynuacji przygód Supermana.
Showrunnerzy serialowej adaptacji prozy Andrzeja Sapkowskiego ogłosili następnie, że w roli Gwynbleidda zastąpi Cavilla australijski aktor z "Igrzysk śmierci" - Liam Hemsworth.
Odtwórca wiedźmina z pasją i szacunkiem wypowiadał się o dorobku polskiego pisarza fantasy, a także CD Projektu RED odpowiedzialnego za gry z wiedźmińskiego uniwersum. Dowodem miłości Cavilla do książek o Geralcie było choćby to, że proponował showrunnerce Lauren S. Hissrich zmiany dotyczące kwestii jego postaci.
W rozmowie z "The Hollywood Reporter" aktor zapowiedział, iż zagra w kolejnych sezonach serialu "Wiedźmin" pod warunkiem, że oddadzą one hołd oryginalnej sadze. Niestety tak się nie stało. Ba, twórcy hitu Netfliksa mieli otwarcie kpić z pomysłów Sapkowskiego.
Jak już wspomniałam, trwa renowacja DC Studios. 25 października ogłoszono Jamesa Gunna, reżysera "Strażników Galaktyki", i Petera Safrana ("Shazam!") nowymi współprzewodniczącymi i współdyrektorami DC Studios. Decyzja ta podyktowana była chęcią prześcignięcia konkurencji, jaką dla komiksowego uniwersum stanowi filmowy i serialowy Marvel.
W superbohaterskim wyścigu MCU zostawia daleko w tyle swojego największego przeciwnika. Jego produkcje przez lata były uznawane za lepsze wizualnie (choć ostatnio zmieniło się to za sprawą kontrowersji dotyczącej traktowania artystów pracujących nad efektami specjalnymi) i scenariuszowo od DCU, które zdawało się działać na zasadzie: "niech widzowie czują się przebodźcowani po seansie".
Co więcej, zatrudnienie Gunna jako naczelnego wodza w walce o odzyskanie dobrego imienia DCU może, ale nie musi, przyjąć dość personalny charakter. W 2018 roku reżyser został zwolniony z kręcenia serialu o Strażnikach Galaktyki, po tym, jak z ciemnych zakamarków internetu wyciągnięto jego satyryczne tweety dotyczące m.in. pedofilii czy gwałtu.
Gunn zamierza naprawić błędy poprzedniego kierownictwa Warner Bros. I nadać DCU coś, co dotąd uniwersum pomijało. Problemem poprzednich serii był brak długofalowych planów na franczyzę i spójnej wizji. MCU gromadzi swoje tytuły w tzw. fazach, zaś DC wypuszcza filmy na chybił trafił, modląc się, by jakoś się do siebie odwoływały.
Kwestia nieliniowej ścieżki, jaką w przeszłości obierało DCU, doprowadziła m.in. do kłopotów z Zackiem Snyderem. Reżyser "Człowieka ze stali" i "Ligi Sprawiedliwych" miał proponować wytwórni plan na liczącą pięć części serię, która w kolejnych latach mogłaby być kopalnią dla wszelakich spin-offów. Ponadto filmowiec musiał wypuścić autorską wersję "Justice League", ponieważ ta nakręcona dla wytwórni nie spełniała jego oczekiwań i została okrojona.
Gunn wychodzi naprzeciw DCU, podając mu na tacy 10-letni "program naprawy" i obiecując, że zrobi z niego bibilę - DC Universe Bible. Podejście reżysera do fandomu również może być zapowiedzią lepszego jutra dla uniwersum. Wcześniej DC milczało w sprawie "Snyder Cut", a Gunn bezproblemowo odpowiada na pytania fanów dotyczące "Ayer Cut" (wersji reżyserskiej "Legionu samobójców").
Mimo poprawy, zza kulis produkcji słyszymy o kolejnych problemach DCU. Przed doniesieniami o Cavillu dowiedzieliśmy się, że sequel przygód Wonder Woman został skasowany. Według informatora "The Hollywood Reporter" ze studia, gdy reżyserka Patty Jenkins podjęła rozmowę o strategii dotyczącej "Wonder Woman 3", szefostwo poinformowało ją, że film nie pokrywa się z nowymi planami Gunna i Safrana.
Na początku sierpnia serwis The Wrap informował, że Warner Bros zrezygnował z "Batgirl", mimo że film jest już gotowy i miał ukazać się w tym roku. To już oficjalne: premiery nie będzie – ani w kinach, ani na HBO Max. "Decyzja o niewyświetlaniu 'Batgirl' odzwierciedla strategiczną zmianę naszego przywództwa w odniesieniu do uniwersum DC i HBO Max. Leslie Grace jest niezwykle utalentowaną aktorką i ta decyzja nie jest związana z jej występem. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni twórcom filmów 'Batgirl'" – czytamy w oświadczeniu.