Przez minione osiem lat posłowie Zjednoczonej Prawicy na sali plenarnej mogli robić praktycznie wszystko. Marszałkowie z Elżbietą Witek na czele akceptowali nie tylko awantury, czy publiczną konsumpcję kanapek i sałatki podczas obrad. Na porządku dziennym były też pogaduchy utrudniające pracę Sejmu. Czasy się jednak zmieniły, o czym teraz wicemarszałkini Monika Wielichowska dobitnie przypomniała kilku posłom PiS.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwsza część czwartkowych obrad Sejmu poświęcona została sprawozdaniu komisji na temat poselskiego projektu uchwały ws. powołania Komisji Śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta RP w 2020 roku w formie głosowania korespondencyjnego.
Debata w sprawie ciała, jakie ma dokonać politycznego sądu nad Jackiem Sasinem oraz resztą osób odpowiedzialnych za organizację tzw. wyborów kopertowych, które ostatecznie nigdy się nie odbyły, była oczywiście niezwykle gorąca. Gdy jednak przyszło do uspokojenia atmosfery na sali plenarnej, część posłów w podgrupkach postanowiła prowadzić prywatne rozmowy.
Marek Suski i Waldemar Andzel z PiS obsztorcowani w Sejmie
Najgłośniejsza okazała się być dyskusja, którą prowadzili Anna Kwiecień, Marek Suski i Waldemar Andzel z Prawa i Sprawiedliwości. – Proszę o przeniesienie rozmów w kuluary – zwróciła się do nich prowadząca obrady wicemarszałkini Sejmu Monika Wielichowska, ale reakcji nie było.
– Szanowni Państwo... Panie pośle Andzel, panie pośle Suski! Uprzejmie zwracam się z prośbą o przeniesienie rozmów w kuluary! – powtórzyła polityczka Koalicji Obywatelskiej już ostrzejszym tonem. Na to parlamentarzyści PiS zareagowali niczym niefrasobliwi uczniowie, których obsztorcowała wychowawczyni. Marek Suski tylko rzucił spojrzeniem w kierunku wicemarszałkini i cała grupka wyszła z sali plenarnej.
Nowe obyczaje w Sejmie X kadencji
To kolejna z długiej serii podobnych sytuacji, które mogliśmy zaobserwować od czasu niedawnej inauguracji Sejmu X kadencji. Przywracanie dobrych parlamentarnych obyczajów rozpoczął... sejmowy nowicjusz, czyli marszałek Szymon Hołownia.
W pierwszych dniach jego urzędowania gmach przy Wiejskiej przestał wyglądać jak twierdza i zniknęły barierki odgradzające polityków od obywateli. Do "zakazanych" przez osiem lat stref wrócili dziennikarze.
Pozmieniało się także na sali plenarnej. Szymon Hołownia równego traktowania nie boi się zastosować nawet wobec Jarosława Kaczyńskiego, a wicemarszałkini Dorota Niedziela uparcie kontruje nawet najbardziej nienawistne wypowiedzi polityków takich, jak Grzegorz Braun.