Donald Trump szybko wrócił do wystąpień publicznych po zamachu z 13 lipca. Na uchu byłego prezydenta USA za każdym razie widnieje dużych rozmiarów opatrunek. Obserwatorom nie umknęło, że identyczne plastry pojawiły się również na uszach... jego zwolenników. To wywołało falę komentarzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zamach na Donalda Trumpa wywołał niemałe poruszenie. Analizy, które od kilku dni pojawiają się w sieci, dowodzą, że gdyby polityk nie odwrócił głowy w momencie strzału, jego obrażenia byłyby znacznie poważniejsze. Były prezydent miał jednak ogromne szczęście i nie pozwoli prędko zapomnieć wyborcom o tym, co stało się w Pensylwanii.
Donald Trump paraduje z plastrem na uchu
Pierwsze spotkanie po nieudanym zamachu odbyło się w Milwaukee w stanie Wisconsin. Trump był tam całkowicie sobą. Dynamiczny, energiczny i pewny siebie polityk w pełnej krasie. Jednak światowe media niewiele miejsca poświęciły jego słowom.
O wiele więcej uwagi przykuwało jego prawe ucho. Ogromny plaster, który je przysłaniał, to jedyny widoczny ślad po nieudanym zamachu z 13 lipca. Właśnie w to miejsce trafiła kula wystrzelona z karabinu, który w rękach trzymał Tomas Crooks.
Nietypowa solidarność Amerykanów. Naprawdę to zrobili
Zamach na byłego prezydenta USA doprowadził do wstrząsu wśród tamtejszych obywateli. Zwolennicy Donalda Trumpa postanowili w wyjątkowy sposób wyrazić solidarność z kandydatem Republikanów. Na wiecu oni także pojawili się z plastrami na uszach.
"Zwolennicy Trumpa z ZABANDAŻOWANYMI uszami skandują w RNC" – pisał jeden z użytkowników X. Do wpisu dołączył nagranie, które pokazuje, jak wiele osób zdecydowało się na taki gest.
Od kilku dni w mediach społecznościowych pojawia się o wiele więcej tego typu zdjęć. Obrazuje to, jak zagorzały jest elektorat Trumpa. Ale tak duży opatrunek budzi również wątpliwości. Nie brakuje osób, które uważają, że jest to zagrywa PR-owa, która ma nie pozwolić Amerykanom zapomnieć o wydarzeniach z Pensylwanii.
Legenda tenisa wyśmiała Donalda Trumpa. Od dawna nie darzy go sympatią
Szpilę Donaldowi Trumpowi w związku z jego opatrunkiem postanowiła wbić Martina Navtalilova. Czeska i amerykańska tenisistka, jedna z legend tego sportu, od dawna nie kryje, że nie darzy Republikanina sympatią.
"Oczywiście – to niewątpliwy chwyt PR-owy – dzień po strzelaninie nie miał opatrunku na uchu... nawet bandaża" – skomentowała tenisistka. Była to jej odpowiedź na wpis innego internauty, który zwrócił uwagę na opatrunek.
"Moja dobra przyjaciółka jest pielęgniarką prowadzącą (FNP IV poziomu) w dużym centrum urazowym w dużym mieście. Mówi, że nie ma absolutnie żadnej potrzeby opatrywania rany ucha w ten sposób, chyba że połowa ucha została odstrzelona. A nawet wtedy nie wyglądałoby to tak" – twierdził baczny obserwator.
Czy opatrunek naprawdę może być zrobiony "pod publiczkę"? W rozmowie z naTemat amerykanista prof. Zbigniew Lewicki podkreślił, że pamięć Amerykanów może być krótka.
– Gdyby wybory były za tydzień czy za dwa tygodnie, jego zwycięstwo było właściwie przesądzone. Ale cztery miesiące to długi czas. Ludzka pamięć nie zawsze jest aż tak trwała – przyznał nasz rozmówca. Nie można więc wykluczyć, że Donald Trump będzie robił wszystko, żeby wyborcy nie zapomnieli o wydarzeniach z 13 lipca.