Co robią dziś "Aniołki Kaczyńskiego"? Te awansują, tamte poszły w cień

Tomasz Ławnicki
Z wyzywającymi spojrzeniami i rozwianymi włosami z billboardów w całej Polsce w 2011 r. spoglądało na nas siedem młodych działaczek Prawa i Sprawiedliwości. Plakaty głosiły: "Zwyciężymy. Chodźcie z nami".
Ilona Klejnowska, Aleksandra Jankowska, Anna Krupka, Sylwia Ługowska, Anna Schmidt i Magdalena Żuraw w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej w 2011 r. Na konferencji zabrakło siódmego "Aniołka" – Magdaleny Wiciak. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Intencja partii była jasna – chodziło o to samo, co zwykle w kampanii PiS: schowanie oblicza Antoniego Macierewicza i ocieplenie wizerunku Jarosława Kaczyńskiego. Media ochrzciły wówczas owe siedem pań - co tu kryć - seksistowskim mianem "aniołków Kaczyńskiego".

Na najczęściej spotykanym na ulicach plakacie młode kobiety stały rządkiem, obok siebie, głęboko patrząc w oczy wyborcom. Był też jeszcze drugi plakat. Na nim było może mniej zmysłowo, za to działo się nieco więcej. Dwie panie siedziały na skuterze, jedna niosła gitarę w futerale, inna podążała gdzie ze stosem książek pod pachą a kolejna siedziała z psem na kolanach.


Wtedy, 7 lat temu, "aniołki Kaczyńskiego" prezesowi nie pomogły, partia przegrała. One również – żadna z nich wtedy nie zdobyła miejsca w parlamencie. Partia umieściła je na zbyt niskich, "niebiorących", miejscach na liście wyborczej.
Tak Prawo i Sprawiedliwość ocieplało swój wizerunek wyborczy w kampanii w 2011 r.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Udało się za to 4 lata później, już bez pomocy "Aniołków". Ale czasem z ich skromnym udziałem.

Jak dziś wyglądają kariery największych gwiazd kampanii parlamentarnej z 2011 r.? To pytanie zadało sobie wiele osób, gdy okazało się, że jeden z "Aniołków" awansował. Anna Krupka trafiła do rządu – w środę premier Mateusz Morawiecki powołał ją na stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Ale po kolei. Zaczynamy od lewej.

1. Ilona Klejnowska

Ilona Klejnowska w 2011 r. niby do Sejmu nie weszła, a jednak była przy Wiejskiej obecna na co dzień. Młoda działaczka nie wywalczyła wprawdzie poselskiego mandatu, ale dostała partyjny etat w biurze prasowym. Przepracowała w nim w sumie 8 lat, czym teraz chwali się na stronach Instytutu Strategii i Rozwoju, którego jest współzałożycielką.

Praktyki w biurze PiS Klejnowska zaczęła jeszcze jako 21-latka, będąc jednocześnie studentką Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.
Ilona Klejnowska-Kamińska – dziś poza PiS. Jest partnerem w Instytucie Strategii i Rozwoju, którego jest współzałożycielką.Fot. screen ze strony Facebook.com / Instytut Strategii i Rozwoju
– W ogóle nie czuję się aniołkiem prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Zresztą pewnie on sam zapytany o to, czy jestem aniołkiem, odpowiedziałby tak samo, bo zna mnie i wie, że aniołek to chyba ostatnia rzecz, którą można o mnie powiedzieć – mówiła Ilona Klejnowska w 2011 r.

O tym, że ten akurat "aniołek" ma rogi, alarmował Zbigniew Ziobro. To był jeszcze czas, gdy PiS i "Solidarna Polska" ze sobą nie współpracowały, ba – wzajemnie się zwalczały. Klejnowska miała zaś w tych relacjach odegrać rolę Mata Hari. "Aniołek" miał omotać młodego pracownika biura prasowego Solidarnej Polski, a ten wynosił partyjne tajemnice Ziobry, przekazując je działaczce PiS.

To działo się w 2013 r., niedługo po wybuchu tej afery Klejnowska odeszła z PiS. Zanim założyła zajmujący się doradztwem Instytut, zajęła się projektowaniem mody i - uwaga! - zagrała w teatralnym spektaklu zatytułowanym "9 kobiet" na podstawie "Pożaru w burdelu".

Rok później Ilona Klejnowska wyszła za mąż za posła PiS Mariusza Kamińskiego, który dla niej porzucił swoją żonę (ta zaś - to już na marginesie - wzywała go publicznie "Mariusz, wracaj" i założyła ruch Polska Parafialna). Sam Kamiński niedługo potem stał się bohaterem "afery madryckiej" i został wykluczony z partii za naciąganie na tzw. kilometrówkach.

Kamiński obecnie wykłada na podległej ministrowi obrony Akademii Sztuki Wojennej. Jest pracownikiem Katedry Prawa Bezpieczeństwa Narodowego. Ilona Klejnowska zaś zajmuje się PR i – jak czytamy na stronach Instytutu Strategii i Rozwoju – "odnosi sukcesy na rynku mediów w ogólnopolskich stacjach (Radio Maryja, Telewizja Trwam)" oraz jest "doradcą Prezydenta Pracodawców RP - Andrzeja Malinowskiego". Z profilu ISiR można zaś wywnioskować, iż wciąż jest blisko ośrodków władzy.

Jej mama Janina Klejnowska w ostatnich wyborach samorządowych kandydowała do rady miasta Żuromina z list lokalnego komitetu konkurencyjnego wobec PiS. Mandatu nie wywalczyła.

2. Anna Schmidt-Rodziewicz

– Byłam autorką pierwszej w Polsce pracy magisterskiej dokumentującej fenomen powstania ugrupowania utworzonego przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich – opowiadała rzeszowskiemu dziennikowi "Nowiny" Anna Schmidt-Rodziewicz niedługo po tym, jak została wybrana do Sejmu. Świeżo upieczona posłanka ujawniła wówczas, jak wyglądała jej polityczna kariera.
Anna Schmidt-Rodziewicz wywalczyła mandat poselski w 2015 r.Fot. screen ze strony YouTube.com / Vide Sejm
Zaczęło się jeszcze na studiach na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie studiowała socjologię. – Postanowiłam związać swoją przyszłość zawodową z partią Prawo i Sprawiedliwość – wyznała. Z pracą dyplomową o "fenomenie" tej partii udała się na Nowogrodzką i została przyjęta przez wiceprezesa Adama Lipińskiego. Parę lat później trafiła na wyborczy plakat.

Popularność "aniołka" nie pomogła, w 2011 r. zdobyła jedynie nieco ponad 4 tys. głosów. Ale w 2014 udało się jej dostać do podkarpackiego sejmiku, a w 2015 zagłosowało na nią już ponad 16 tys. osób, co pozwoliło zasiąść w poselskich ławach. Anna Schmidt-Rodziewicz w Sejmie nie angażuje się raczej w bieżące przepychanki. Na mównicy gości nader rzadko – przez trzy lata zaliczyła zaledwie 14 wystąpień. Bardziej udziela się w Komisji Łączności z Polakami za Granicą, której jest przewodniczącą.

3. Aleksandra Jankowska

Gdy trafiła na plakat, miała za sobą już wiele politycznych doświadczeń. Inne panie ze składu "aniołków" dopiero stawiały pierwsze kroki w polityce. Ona zaś miała za sobą choćby doświadczenie w sopockiej Radzie Miasta, kandydowanie na stanowisko prezydenta Sopotu czy nawet stanowisko wojewody pomorskiego za pierwszego rządu PiS.
W wyborach samorządowych w październiku 2018 r. Aleksandra Jankowska zdobyła mandat radnej sejmiku pomorskiego.Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Aleksandra Jankowska w 2011 r. sukcesu nie odniosła. Choć na liście zajmowała całkiem wysokie, trzecie miejsce, to zdobytych zaledwie nieco ponad 3 tys. głosów nie dało jej mandatu przy Wiejskiej. Na początku 2016 r., tuż po przejęciu władzy przez PiS, Aleksandra Jakubowska została prezesem Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Jej rządy w PSSE nie trwały długo, zaledwie półtora roku. Została odwołana w dość niejasnych okolicznościach. W Telewizji Republika żaliła się potem, że zdymisjonowana została tak nagle i że działacze "Solidarności" przeszkadzają w odbudowaniu Stoczni Gdańsk.
Mimo tego żalu, Jankowska pozostała wierna partii. W jesiennych wyborach samorządowych w Sopocie wystartowała z drugiego miejsca na liście do sejmiku wojewódzkiego. Mandat wywalczyła.

4. Anna Krupka

To chyba największa kariera w tym gronie! Trzy lata temu Anna Krupka dostała się do Sejmu, a przed paroma dniami weszła do rządu.
Posłanka PiS Anna Krupka została wiceministrem sportu.Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta
W PiS nazywano ją nie tylko "aniołkiem", ale też makijażystką prezesa, bo kilka lat temu to właśnie ona przygotowywała Jarosława Kaczyńskiego do występów przed kamerami.

W 2011 r., gdy zaliczyła wyborczą porażkę, partia umieściła Krupkę na gliwickiej liście PiS. 4 lata później kandydatka dostała jedynkę w Kielcach. Z żadnym z tych miast Krupka nie ma raczej nic wspólnego – urodziła się w Warszawie, tu skończyła studia i tu od początku współpracowała z PiS. Była etatowym pracownikiem partii, redaktor naczelną partyjnego serwisu informacyjnego oraz radną w mazowieckim sejmiku.

Nieoficjalnie mówiło się, że po ostatnich wyborach samorządowych posłanka Krupka zajmie stanowisko marszałka województwa świętokrzyskiego. Funkcja ta przypadła komu innemu i Krupce przypadka "nagroda pocieszenia" – została wiceministrem sportu. W resorcie ma działać na rzecz rozwoju infrastruktury sportowej oraz - jak informuje ministerstwo - "dalszego wzmacniania konkurencyjności polskiej oferty turystycznej, w szczególności koordynację i wdrażanie projektu Polskie Marki Turystyczne, którego głównym celem ma być ukonstytuowanie tzw. regionów turystycznych".

5. Sylwia Ługowska

Mówiono o niej "miss PiS". Zanim PiS objął władzę, kierowała łódzkim biurem posła Witolda Waszczykowskiego. Odkąd w 2015 r. nastała "dobra zmiana", Sylwia Ługowska-Bulak wędruje od instytucji do instytucji podległej PiS.
Od 2015 r. Sylwia Ługowska-Bulak "zaliczyła" już resort spraw zagranicznych, ministerstwo zdrowia oraz podległy MSWiA Narodowy Instytut Samorządu Terytorialnego.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Najpierw do MSZ zabrał ją ze sobą minister Waszczykowski. W resorcie odpowiadała za komunikację ministerstwa w mediach społecznościowych. Jak ustalił poseł PO Krzysztof Brejza, piękność z plakatu PiS otrzymała w tym czasie blisko 25 tys. zł netto nagród za swoją pracę, odbyła przy tym dwumiesięczny staż w USA.

Gdy kariera Witolda Waszczykowskiego w MSZ dobiegła końca, nowy minister, Jacek Czaputowicz, dokonał wielkiego czyszczenia resortu. Rozwiązał cały gabinet polityczny, jaki odziedziczył o poprzedniku i w ten sposób Ługowska-Bulak została bez pracy. Ale na bardzo krótko. Chwilę później "aniołka" przygarnął minister Łukasz Szumowski. W resorcie zdrowia również zasiliła gabinet polityczny.

Ale na krótko. Po paru miesiącach w ministerstwie zdrowia Sylwia Ługowska-Bulak mogła na stałe powrócić do rodzinnego miasta, a to dzięki decyzji szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego, który powołał ją na stanowisko wicedyrektora Narodowego Instytutu Samorządu Terytorialnego z siedzibą w Łodzi. Tak na marginesie - mąż pani Sylwi, Sebastian Bulak, jest łódzkim samorządowcem. Przewodniczy klubowi radnych PiS, jest także asystentem zarządu Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i uchodzi za "lokalnego Brejzę", czyli punktuje władze Łodzi za przyznawane przez nie finansowe nagrody.

6. Magdalena Żuraw

"Stawiam najlepszą szkocką whiskey każdemu, kto podpali komunistyczną tęczę na placu Zbawiciela!" - to był jeden ze słynniejszych popisów "aniołka" z Bydgoszczy. Magdalena Żuraw, tuż po tym, jak władze Warszawy zadeklarowały odbudowę tęczy spalonej przez narodowców, wzywała do ponownego jej podpalenia.
Magdalena Żuraw pracowała w Kancelarii Prezydenta, ale po fatalnym błędzie musiała stamtąd odejść.Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja Gazeta
Głoszenie tego typu apeli oraz poglądów, że kamienowanie kobiet za cudzołóstwo w gruncie rzeczy jest zupełnie ok, ani trochę nie przeszkodziło jej w zatrudnieniu u boku Andrzeja Dudy. Magdalena Żuraw była najpierw asystentką Dudy w Parlamencie Europejskim, później członkinią sztabu wyborczego, a następnie, po jego wygranej, urzędniczką w Kancelarii Prezydenta.

Nie za długo jednak pozostała u boku Andrzeja Dudy. Zaliczyła potężną wpadkę - na Twitterze napisała kompletną nieprawdę, przekręcając słowa głowy państwa, i niedługo potem musiała z Kancelarii odejść.
Fot. screen Twitter.com
Trafiła do Polskiej Agencji Prasowej, ale też pracowała tam dość krótko. PAP zamieniła na biuro prasowe w Urzędzie ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, ale i tam nie zagrzała miejsca długo. Z tego, co udało się nam ustalić, Żuraw nie pracuje już w tym urzędzie.

7. Magdalena Wiciak

Była na wyborczych plakatach, ale z grona "aniołków" pozostała nieco z boku. Nie pojawiła się bowiem na konferencji przy Nowogrodzkiej, gdzie w 2011 r. sześć pań przekonywało wyborców, że oferta PiS jest atrakcyjna dla młodych ludzi.

Dla Magdaleny Wiciak oferta partii faktycznie była atrakcyjna. Najpierw pracowała w centrali PiS, później - jak donosił "Fakt" - pracę dla partii połączyła z zatrudnieniem w Polskiej Spółce Gazownictwa, powiązanej z PGNiG.
Fotografia Magdaleny Wiciak z folderu Polskiej Spółki Gazownictwa.Fot. screen ze strony psgaz.pl
Najpierw pracowała jako główny specjalista w obszarze relacji społecznych (odpowiadała m.in. za prowadzenie dialogu ze stroną społeczną), a następnie awansowała na stanowisko dyrektora ds. komunikacji. Swoją "postawą, wiedzą i zaangażowaniem wykazała, iż doskonale radzi sobie w kontaktach międzyludzkich" – tak "Faktowi" wyjaśniła spółka ten awans byłego "aniołka". Tabloid informował, że według pracowników spółki zarobki Magdaleny Wiciak wynosiły około 20 tysięcy złotych.
Fot. polskabezkompleksow.pl
Na koniec warto przypomnieć słowa z konferencji "aniołków" z kampanii 2011 r. "Idziemy pod hasłem 'Polacy zasługują na więcej'" - mówiła wówczas Ilona Klejnowska. Patrząc na to, jak ułożyły się losy wszystkich siedmiu pań, można przyznać z przekonaniem, że w ich przypadku to wyborcze hasło zostało w pełni zrealizowane.