TVP w obronie Dudy dotarło do ofiar ułaskawionego pedofila. Ich słowa pokazują skalę problemu

Ola Gersz
TVP dotarło do partnerki i córki pedofila, którego ułaskawił Andrzej Duda. Kobiety twierdzą, że są wdzięczne prezydentowi, gdyż mogą być... "normalną rodziną". Utrzymują również, że są ofiarami medialnej "nagonki". Tymczasem sądowe akta orzeczeń sprawy nie pozostawiają wątpliwości, że w domu kobiet przez lata trwał koszmar. Mężczyzna m.in. onanizował się rękami córki i dopuścił się jej zgwałcenia oraz był sprawcą przemocy domowej wobec partnerki.
Ofiary pedofila ułaskawionego przez Andrzeja Dudę wystąpiły w TVP. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Nie milkną echa po kontrowersyjnej decyzji prezydenta Andrzeja Dudy o ułaskawieniu pedofila, który nadal figuruje w publicznej części Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Władze starają się jednak za wszelką cenę relatywizować sprawę i utrzymują, że mężczyzna nie jest pedofilem. Głowa państwa stwierdziła, chociażby, że "nie było gwałtu", czemu przeczą akta orzeczenia, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oznajmił, że w tym przypadku... "ułaskawioną ofiarę".

Partnerka i córka ułaskawionego pedofila w TVP

W tę narrację wpisała się również Telewizja Polska. Próbując obronić decyzję Andrzeja Dudy, TVP dotarło do konkubiny i córki ułaskawionego pedofila. Te przed kamerami państwowej stacji utrzymują, że są wdzięczne prezydentowi. – Chcemy żyć spokojnie. To był apel do prezydenta o ułaskawienie z zakazu zbliżania się, żadnego innego. Tylko to wyłącznie, o nic innego nie prosiliśmy: żeby zniósł zakaz zbliżania się, żebyśmy mogli być rodziną. O to prosiliśmy i pan prezydent to spełnił – mówi matka ofiary w wideo.


Kobieta twierdzi również w rozmowie z TVP, że ufa partnerowi "w stu procentach". – Gdybym nie ufała, nie byłoby tego. Każdy popełnia błędy, ale zmienił się i to udowodnił. Trochę to trwało, by odbudować zaufanie. Ufamy sobie, żyjemy jak normalna rodzina i chcemy żyć jak normalna rodzina – twierdzi konkubina ułaskawionego. Wtóruje jej córka. – Gdybyśmy nie zaufały, tej całej sprawy by nie było, wszystkich pism do prezydenta – podkreśla.

Kobiety krytykują również publikację "Faktu", która ujawniła szokujące szczegóły sprawy. Artykuł wywołał oburzenie w szeregach PiS. W Bolesławcu grzmiał na jego temat prezydent, z kolei Zbigniew Ziobro groził tabloidowi. "Faktowi" dostało się również w TVP, która teraz poruszyła temat artykułu w rozmowie z kobietami. – Myślałyśmy, że wszystko będzie dobrze, a tu nagle takie "bum" – mówią o piątkowej okładce gazety. – To jest zagrywka polityczna, że kampania prezydencka, że chcieli oczernić pana prezydenta, a my dostałyśmy tzw. "strzał w łeb" – mówi córka pedofila i dodaje, że ludzie "nie zdają sobie sprawy z ich punktu widzenia".

Z kolei jej matka zaapelowała do mediów, aby "dały im normalnie żyć". – Przez parę miesięcy tak było, ale teraz, przez taką nagonkę, raczej będzie to niemożliwe. To była polityczna zagrywka, a my jesteśmy ofiarami – mówi kobieta.

Onanizował się rękami córki

"Upijał się, wszczynał awantury rodzinne, w których czasie znęcał się nad partnerką i córeczką Anią. Dziewczynkę, która nie miała nawet 15 lat, molestował seksualnie. Przytrzymywał ją, bił ręką w twarz, a drugą ręką dotykał w jej krocza. Do tego zmuszał ją do wykonywania posuwistych ruchów na swoim członku" – tak "Fakt" streszczał dramatyczną historię, na której końcu jest decyzja Andrzeja Dudy o zastosowaniu prawa łaski wobec sprawcy tych czynów. Dziennik ujawnił również, że pedofil onanizował się rękami swego dziecka.

"W okresie od lutego-marca 2007 r. do 14 listopada 2011 r. znęcał się psychicznie i fizycznie nad córką i konkubiną poprzez wyzywanie ich słowami wulgarnymi, poniżanie, szarpanie, popychanie, bicie, uniemożliwianie oglądania telewizji, grożenie obu pobiciem, zaś nadto wyrzuceniem konkubiny z mieszkania, przy czym w dniu 23 lipca 2010 r. spowodował u niej stłuczenie głowy w postaci rany tłuczonej okolicy ciemieniowej prawej przez uderzenie jej wentylatorem w głowę" – można z kolei przeczytać w aktach sprawcy. Choć prezydent Duda twierdził, iż w sprawie nie doszło do zgwałcenia, orzeczenie Sądu Apelacyjnego nie pozostawia jednak wątpliwości.

"Sąd Apelacyjny stwierdza, że skoro Sąd I instancji, po należytym przeprowadzeniu postępowania, obdarzył wiarą określone dowody, wyraźnie wskazujące na dopuszczenie się przez oskarżonego A. W. zarzucanego mu przestępstwa zgwałcenia (...) K., a następnie w oparciu o nie i zgodnie z ich treścią ustalił stan faktyczny, z oczywistych względów nie może być mowy o popełnieniu przez ten organ uchybienia określonego w art. 438 pkt 2 k.p.k. (...)" – czytamy w nim.

Przemoc ekonomiczna motywem ułaskawienia?

Z kolei Onet dotarł do dokumentów, z których wynika, że kiedy ojciec trafił za kratki, sytuacja finansowa kobiet uległa znacznemu pogorszeniu. Córka musiała przerwać naukę i razem z matką pracować fizycznie na umowie zlecenie. Ojciec po wyjściu z zakładu karnego był jedynym członkiem rodziny z umową o pracę.

"Kobiety wskazywały, że obie mają długi z powodu zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych, grozi im eksmisja z mieszkania, które zresztą – po awarii instalacji i zalaniu wodą – wymagało remontu. Jak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy, remontu tego podjął się właśnie skazany objęty zakazem zbliżania się do kobiet" – czytamy w artykule. Karolina Sosińska, sędzia sądu rodzinnego i prezes Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych "Pro Familia" przyznała w rozmowie z Onetem, że "sytuacja tych dwóch kobiet to jest potworna w swojej oczywistości przemoc ekonomiczna".

– Czy gdyby te kobiety miały pieniądze, to tak pozytywnie odnosiłyby się do tego człowieka? Ojca, który zgwałcił córkę? Odpowiedź wydaje się oczywista. Przecież one nie miały co do garnka włożyć, a to pojawił się "dobrodziej", który i kran naprawił, i pieniądze dał... To jest przerażające, ta niemoc tych dwóch kobiet – podkreśliła sędzia Sosińska.

Kogo ułaskawił Duda?

Przypomnijmy, że z udostępnionych przez Ministerstwo Sprawiedliwości danych z Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym można się dowiedzieć, że pedofil ułaskawiony przez Andrzeja Dudę swych bulwersujących czynów dokonywał w Gdyni przez ponad 7 lat – od czerwca 2004 roku do listopada 2011 roku. Mężczyzna został skazany na 4 lata pozbawienia wolności w systemie terapeutycznym odbywania kary w związku z uzależnieniem alkoholowym. Na poczet orzeczonej kary zaliczono mu okres tymczasowego aresztowania od listopada 2011 do grudnia 2013 roku.

Według RSPTS pedofilowi zasądzono 6 lat zakazu kontaktowania się z kobietami i 6 lat zakazu zbliżania się do pokrzywdzonych na odległość 2 metrów. Na skutek decyzji Andrzeja Dudy te zakazy już nie obowiązują.

źródło: TVP