Trafia mnie szlag. Rząd robi sobie z nas koronajaja [FELIETON]
Robię to, co miliony innych osób w Polsce. Zakładam maseczkę. Często myję ręce. Trzymam dystans. Stosuję się do wszystkich zaleceń WHO, by spowolnić rozwój epidemii koronawirusa. Gdy patrzę, jak rząd PiS robi sobie z nas koronajaja, trafia mnie szlag.
Noszę więc cholerną maseczkę (lepsze to, niż respirator) i przestrzegam zasad, o których mówi WHO. Tyle mogę zrobić, by szpitale były mniej, a nie bardziej zapchane, a śmierci – nie tylko z powodu koronawirusa – było mniej, a nie więcej. Podobnie robią miliony ludzi w Polsce, jednak nasz wysiłek jest niweczony przez cyniczny rząd.
Przeczytaj też: Kuriozalna decyzja resortu Szumowskiego. Ujawniono, jak zlekceważyli przetarg UE na respiratory
Władza jest jak strażak – piroman: udaje, że walczy z epidemią, ale tak naprawdę przyczynia się do wzrostu zakażeń. I zmienia ludzi w proepidemików, którzy widzą tylko czubek swojego niezamaskowanego nosa. Ta sama władza leje potem krokodyle łzy nad tym, że ludzie nie słuchają jej poleceń i nasyła na nich policję.
Najpierw rządzący zamykają Polskę, a potem luzują wszystkie hamulce. Puszczają oko do suwerena, by potem udawać, że coś im tylko do niego wpadło. Przed wyborami premier Morawiecki przekonuje starszych ludzi, że wirusa nie trzeba się bać (czytaj: seniorzy, idźcie do urn, głosujcie na Dudę!), a kilka tygodni potem z troską pochyla się nad sytuacją, która – ups! – wymknęła się spod kontroli (ojej, kto mógł przewidzieć drugą falę epidemii, przed którą od marca ostrzegali naukowcy?). PiS zmarnował miesiące, które mógł poświęcić na przygotowanie systemu ochrony zdrowia do wielkiego wyzwania.
Zamiast konsekwencji i zapobiegliwości, mamy fatalny chaos. Odbijanie się od ściany do ściany w miejsce planu. W efekcie doświadczamy teraz wszystkich wad dwóch odmiennych strategii – lockdownu i pójścia na żywioł – ale żadnej z ich zalet. A rząd mówi o koronawirusie to, co w danym momencie jest na rękę partii. Sączy w dyskurs publiczny dwójmyślenie o epidemii.
Przeczytaj też: Szumowski pogrążył się broniąc Morawieckiego. Pokazano zdjęcie premiera bez maseczki na zakupach
W tej sytuacji nietrudno dojść do fałszywego wniosku, że skoro politycy nie stosują procedury DDM – dystans, dezynfekcja, maseczka – to wszystko jest jedną, wielką ściemą. Wniosku fałszywego, bo to, że rządzący łamią zasady bezpieczeństwa, nie znaczy, że nie ma zagrożenia (wystarczy wspomnieć klasykę gatunku, czyli katastrofę smoleńską). Podobnie fakt, że wśród lekarzy są palacze, nie znaczy, że palenie nie powoduje raka płuc.
Część osób nie będzie się jednak nad tym zastanawiać, tylko uzna, że skoro politycy nie chodzą w maseczkach, to koronawirus nie istnieje. Tak PiS produkuje sprzeciw wobec zasad bezpieczeństwa. Pozorując walkę z epidemią, dorzuca do spiskowego pieca. Mąci ludziom w głowach, zamiast dać dobry przykład. Przepisy? To coś, co dotyczy społeczeństwa, a nie władzy. A nawet tych przepisów politycy PiS nie potrafili zrobić dobrze.
Przeczytaj też: Kuriozalne wyjaśnienie Dworczyka. Tak bronił Kaczyńskiego, który złamał zasady żółtej strefy
Rząd jest nieodpowiedzialny, bo może. Policjanci, zamiast wystawić im notabene bezprawny mandat, będą gonić za tęczą. Ministrowie, którzy noszą maseczkę wszędzie, tylko nie na ustach i nosie, dobrze wiedzą, że jakby co, dla nich miejsca w szpitalu i sprzętu nie zabraknie – niezależnie czy w przypadku choroby serca, koronawirusa czy pękniętego wyrostka.
Politykom nie grozi także brak uwagi ze strony medyków, choć nie tak dawno wzywali ich do emigracji okrzykiem “niech jadą!”. Rząd się sam wyleczy. Gorzej ze zdezorientowanym społeczeństwem. Pytanie brzmi, czy będziemy nieodpowiedzialni jak rząd, czy postawimy na odpowiedzialność wbrew rządowi.
Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl
Przeczytaj też:
Cały kraj żółtą strefą! Morawiecki ogłasza nowe obostrzenia w PolsceZmarł nauczyciel zakażony koronawirusem. Kamil Pietrzyk z Zawiercia miał 31 lat
Pacjent z covid zmarł w karetce przed szpitalem. Nie przyjęto go, bo nie było miejsc