Koszmarna wizyta 24-latki na plebanii. Chciała dokonać apostazji, skończyła w kajdankach
24-letnia Zula Glinicki chciała dokonać apostazji. W tym celu udała się na parafię, aby złożyć potrzebne dokumenty. Ksiądz jednak jej nie wysłuchał, próbował wyrzucić, a ostatecznie wezwał policję. Sytuację opisuje "Gazeta Wyborcza".
Próba apostazji – ksiądz wezwał policję
Zula z zamiarem wystąpienia z Kościoła nosiła się już od dawna. Nie przypuszczała, że coś, co miało być tylko formalnością, skończy się wyrzuceniem z kancelarii i wkroczeniem policji.
Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", do proboszcza udała się 2 stycznia rano, kiedy to miała umówioną wizytę. Na parafii stawiła się punktualnie o 8:30. Ksiądz nie przyjął złożonych od niej dokumentów ani według relacji Zuli, nawet na nie spojrzał. Kiedy dziewczyna powiedziała, że według Dekretu ogólnego Episkopatu ws. wystąpień z Kościoła, ksiądz ma obowiązek przyjąć dokumenty, duchowny stwierdził, że nie zna takiego dekretu i nakazał opuszczenie kancelarii. Kiedy Zula oznajmiła, że wyjdzie, póki nie załatwi sprawy, po którą przyszła, ksiądz zadzwonił na policję, donosząc, że Zula "nie chce wyjść i blokuje kancelarię".
Czytaj także: "Stanowisko Kościoła katolickiego na temat prawa do życia jest niezmienne i publicznie znane". Abp. Gądecki o protestach w Polsce
Do czasu przyjazdu policji proboszcz zamknął się w gabinecie, po czym zadzwonił do kurii, która podobno przyznała mu rację. Zula w tym czasie czekała spokojnie na korytarzu.
– Policjanci przyjechali o godz. 9. Proboszcz powiedział im, że nie może ode mnie przyjąć pewnych dokumentów, a ja tego nie rozumiem i nie chcę opuścić kancelarii. Wtedy jeden z nich poprosił mnie o dowód. Oni sami nie przedstawili się ani się nie wylegitymowali, nie podali stopnia. Próbowałam wyjaśnić, dlaczego tu przyszłam, ale nie dali mi dojść do słowa. Mówili do mnie na ty. "Czego nie rozumiesz? Jak ksiądz mówi, że nie, to nie. Nie załatwisz tutaj tej sprawy, nie rozumiesz tego, dziewczyno? Jakaś jesteś ułomna?" – opowiada Zula w relacji dla "GW".
Czytaj także: Dokonała apostazji. Skandaliczne słowa proboszcza po całym akcie
Zula podkreśla, że chciała nagrać całą sytuację, jednak nie zdążyła, bo policjanci zakuli ją w kajdanki.
– Nagle rękę, w której miałam dokumenty, zakuli mi w kajdanki. Siedziałam wtedy na korytarzu na krześle przed nimi, kompletnie nie mieli więc podstaw, żeby to zrobić. Jeden z nich wykręcił mi rękę do tyłu, zmuszając mnie w ten sposób do wstania. I zapiął w kajdanki drugą rękę. Chcieli mi też zabrać torbę z rzeczami osobistymi – wspomina.
Według relacji Zuli, po wyprowadzeniu z kancelarii, policjanci przez cały czas byli agresywni, obrażali ją i znieważali. Pod jej adresem padły takie sformułowania jak "głupia c***", "ułomna", a na koniec funkcjonariusze zasugerowali wizytę w psychiatryku.
Policjanci mieli wozić Zulę radiowozem po okolicy, cały czas komentując pogardliwie zajście, aż w końcu stwierdzili, że tym razem ją wypuszczą. Pod blokiem, po zdjęciu kajdanków, podsunęli jej do podpisania dokument. Kiedy dziewczyna próbowała się dowiedzieć, co podpisuje, okazało się, że jest to mandat za naruszenie miru domowego. Zula odmówiła przyjęcia, po czym jeden z policjantów wyciągnął kolejny dokument do podpisania. Dziewczyna podpisała przysłonięty dokument, który okazał się mandatem. Mówi, że spanikowała.
Czytaj także: Jak dokonać apostazji? Wyjaśniamy jak wyglądają procedury wyjścia z Kościoła katolickiego
Policjanci przed odjechaniem mieli przestrzec Zulę, że jeśli sytuacja się powtórzy, konsekwencje będą o wiele poważniejsze.
Dziewczyna próbowała wyjaśnić sprawę na policji, jednak nie dostała odpowiedzi na żaden ze swoich telefonów ani maili z Komendy Rejonowej Policji VI Praga-Południe. Zula nie ustała jednak w działaniach i złożyła trzy skargi w związku z zaistniałą skandaliczną sytuacją: do kurii, na policję oraz do biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Po interwencji "Gazety Wyborczej", Jakub Troszyński, rzecznik Kurii Warszawsko-Praskiej, skontaktował się z proboszczem parafii św. Włodzimierza, gdzie całe zdarzenie miało miejsce. Proboszcz swoje zachowanie tłumaczy niedopełnieniem przyczyn formalnych, jakim ma być udowodnienie miejsce zamieszkania Zuli.
Problemy z apostazją. Polacy coraz tłumniej odchodzą z Kościoła.
To nie pierwsza taka sytuacja, kiedy proboszcz utrudnia dokonania apostazji. Owszem, ksiądz ma obowiązek zachęcić do przemyślenia swojej decyzji, ale zdaje się zbyt często dochodzi do jawnych nadużyć i znieważania woli osoby, która decyduje się na odejście z Kościoła.
Jakiś czas temu pisaliśmy o sytuacji, której bohaterem był Kacper Parol, działacz "Wiosny" z Gniezna. 21-latek opowiadział nam o kulisach rozmowy z duchownym, który mimo swojego początkowego pozytywnego przebiegu, zakończyła się dyskusją na temat postaw społecznych i kryzysu męskości w społeczeństwie
– [...] Zaczęła się dyskusja na temat roli kobiety, roli mężczyzny w świecie. Mówił o tym, że obecnie mężczyzna staje się osobą słabszą, bardziej podatną na grzech. W pewnym momencie ksiądz zasugerował, że być może potrzebuję partnerki – mówił chłopak.
Wcześniej prezentowaliśmy także nagranie, którym podzielił się Marcin z Kalisza, który to po raz piąty próbował dokonać aktu apostazji. Ksiądz w rozmowie stwierdza, że to nie jest miejsce i czas na rozmowy o demokracji i że odwołujący "mogą się skarżyć i do papieża Franciszka".
Polacy coraz tłumniej wypisują się Kościoła katolickiego. W 2020 roku, według danych z archidiecezji warszawskiej, z instytucji wystąpiło dwa razy więcej wiernych niż w poprzednim roku. Przyczyny tego można z pewnością dopatrywać się w jawnym zaangażowaniu kościoła w politykę, choćby podczas niedawnych protestów, jakim był np. Strajk Kobiet, który polski kościół katolicki jawnie potępia. Większość obywateli życzyłaby sobie oddzielenia sprawy wiary od interesów państwa.
W naTemat pisaliśmy też: