Jan Strzeżek #TYLKONATEMAT: Porozumienie byłoby w stanie samodzielnie przekroczyć próg wyborczy

Jakub Noch
– Regularnie słyszę, że "Porozumienia już nie ma". Są tacy, którzy ciągle powtarzają, że nawet jeśli jeszcze istniejemy, to zaraz na pewno nadejdzie koniec partii Gowina. Mogę ich wszystkich zapewnić, iż pogłoski o naszej śmierci są mocno przesadzone – mówi #TYLKONATEMAT Jan Strzeżek.
Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Z wicerzecznikiem Porozumienia rozmawiamy o treści rzekomej korespondencji, którą szef KPRM Michał Dworczyk miał prowadzić z premierem Mateuszem Morawieckim, głosowaniu Sejmu w sprawie wyboru RPO, możliwym powrocie Donalda Tuska, a także o aktualnej pozycji ekipy Jarosława Gowina na scenie politycznej.

Czy Porozumienie wiedziało o jesiennych rozważaniach nad użyciem wojska w reakcji na Strajk Kobiet?

Jan Strzeżek: Nie, absolutnie nic o tym nie wiedzieliśmy. Co więcej, nikt z polityków Porozumienia nie dopuściłby takiego wariantu, by przeciwko protestującym Polakom wysłać wojsko.
Czytaj także: Rząd chciał wyprowadzić wojsko na demonstrantów? Hakerzy ujawniają kolejne maile z konta Dworczyka
Jednak bardzo nie lubię komentować całej tej sprawy z mailami Michała Dworczyka. Nie mamy bowiem pewności, czy wszystkie ujawniane materiały są autentyczne, a nie chciałbym się wpisywać w jakaś rosyjską prowokację.


Porozmawiajmy zatem o konsekwencjach ostatniego głosowania ws. wyboru RPO. Warto było iść pod koalicyjny prąd i poprzeć prof. Marcina Wiącka, a nie senator Lidię Staroń…?

W imię walki o swoje poglądy zawsze warto iść pod prąd. My jako Porozumienie zdecydowaliśmy się na poparcie pana prof. Wiącka.

Szkoda, że osoba o tak dużym autorytecie i bogatej wiedzy prawniczej, jak prof. Marcin Wiącek nie uzyskała większości w Sejmie...

W końcu mieliśmy realną szansę na to, żeby jakiś kandydat bezproblemowo przeszedł zarówno przez Sejm, jak i Senat.

Czego dowiedzieliśmy się o Porozumieniu z tego głosowania? Liczba wiernych gowinistów jest satysfakcjonująca?

Jesteśmy w trakcie Euro 2020, więc mamy do czynienia z 11-tką Gowina! Dokładnie tylu posłów Porozumienia zagłosowało za prof. Wiąckiem. Niestety, dwoje posłów zagłosowało inaczej.

Mowa tu o Mieczysławie Baszko i Annie Dąbrowskiej-Banaszek. Ta druga osoba jednak nigdy formalnie nie była członkinią Porozumienia, choć to z naszej rekomendacji startowała na listach PiS w wyborach parlamentarnych.

Losy tych dwóch posłów w środowisku Porozumienia są przesądzone, czy widzicie jeszcze możliwość dalszej współpracy z Dąbrowską-Banaszek i Baszko?

Na pewno chcemy się z nimi spotkać i porozmawiać. Trzeba będzie przedyskutować tę sytuację na najbliższym zarządzie.

Porozumienie jest partią demokratyczną, ale musimy także pamiętać, że zarząd partii podjął uchwałę o poparciu prof. Wiącka. Po najbliższym zarządzie zakomunikujemy nasze decyzje.

Nie obawia się pan, iż te wszystkie perturbacje sprawią, że Partia Republikańska Adama Bielana i Kamil Bortniczuka może wchłonąć wielu członków Porozumienia i wokół wicepremiera Gowina zostanie was już tylko garstka?

Zupełnie się tego nie boję. Regularnie słyszę, że "Porozumienia już nie ma". Są tacy, którzy ciągle powtarzają, że nawet jeśli jeszcze istniejemy, to zaraz na pewno nadejdzie koniec partii Gowina. Mogę ich wszystkich zapewnić, iż pogłoski o naszej śmierci są mocno przesadzone.

A ta inicjatywa Adama Bielana i Kamila Bortniczuka, która ma zostać zainaugurowana w najbliższy weekend… Ciężko traktować ją poważnie.
Czytaj także: Kulisy tworzenia Partii Republikańskiej. Adam Bielan miał omawiać szczegóły z Kaczyńskim
Gdy spojrzy się na to, jakie stoją za tym osoby, eufemistycznie rzecz ujmując można powiedzieć, że nie są to najmocniejsze karty politycznej talii w Polsce.

Czy ten notoryczny opór Porozumienia wobec koalicjantów ma sens? Sondaże pokazują przecież, że poparcie dla Zjednoczonej Prawicy się ustabilizowało. Może nie jest to już ponad 40 proc., ale wciąż mówimy o wynikach dających koalicji dużo spokoju.

My nie poszliśmy do polityki po to, żeby po prostu w niej być, bo to nie ma absolutnie żadnego sensu. Porozumienie powstało po to, żeby realizować określone postulaty. Jesteśmy więc przede wszystkim wierni swoim poglądom. W takim kontekście opór zawsze ma sens.

Niedługo przedstawimy nowy program Porozumienia i zamierzamy skutecznie go realizować jako najbardziej prosamorządowa, proeuropejska i progospodarcza partia w ramach Zjednoczonej Prawicy.

"Atak na klasę średnią, podwyższanie podatków, centralizm zamiast samorządności i brak szacunku dla koalicjantów to utorowanie drogi do przejęcia władzy przez opozycję" – napisał Jarosław Gowin po ogłoszeniu wyników wyborów w Rzeszowie. Gdy pierwszy raz zobaczyłem na Twitterze ten wpis, kilka razy sprawdzałem, czy to nie fake’owe konto…

Tak, ten komentarz wicepremiera Gowina jest prawdziwy. I potrzebny, gdyż to, co wydarzyło się w Rzeszowie – gdzie kandydat opozycji już w pierwszej turze zmiażdżył kandydatów prawicy – trzeba nazwać po imieniu. Dla Zjednoczonej Prawicy to już nie jest żółta, a czerwona kartka.

Wyniki wyborów w Rzeszowie to alarm, że albo wrócimy do tego modelu współpracy jaki funkcjonował przez wiele lat w Zjednoczonej Prawicy, albo będziemy przegrywać także wybory ogólnopolskie. Dotąd ZP konsekwentnie wybory wygrywała, ale teraz złapaliśmy wyraźną zadyszkę. Jednak tylko od nas samych zależy, czy dalej będziemy zajmować się ego poszczególnych polityków, czy będziemy zajmowali się tym, do czego zostaliśmy wybrani i po co tworzyliśmy Zjednoczoną Prawicę, czyli żeby realnie zmieniać Polskę.

Pojawiają się doniesienia, że w najbliższym czasie może dojść do kolejnych zmian personalnych w rządzie. Dla gowinowców to okazja do zwiększenia wpływów?

Przypominam, że jest trzech ministrów, którym Porozumienie wycofało rekomendację – Zbigniew Gryglas, Michał Cieślak i Jacek Żalek.

Jeśli więc rzeczywiście taka rekonstrukcja miała by miejsce – choć musze przyznać, że ja o niej nie słyszałem – to chcielibyśmy sprawić, aby nasi przedstawiciele pojawili się w rządzie zgodnie z założeniami, które przewiduje umowa koalicyjna.
Wiemy, że w Sejmie gra "11-tka Gowina", ale przecież to nie jest całe Porozumienie. Jak aktualnie wyglądają struktury waszej partii?

Mamy aktualnie 4000 członków płacących składki. Porozumienie to nie tylko posłowie, ale także dziesiątki radnych na szczeblu wojewódzkim i setki radnych na niższych szczeblach samorządu.

Co więcej, często są to osoby bardzo młode. To z Porozumienia wywodzi się najmłodszy radny Polsce Dobromir Szymański, który z mandat radnego Inowrocławia objął jeszcze jako maturzysta.

Wbrew wszelkim pogłoskom, Porozumienie to partią zamierzającą się dopiero rozwijać. Jesteśmy na chwilę przed kongresem programowym i wyborczym, na którym wybierzemy nowe władze.

A co z wyborczą przyszłością? W PiS można usłyszeć, że kolejny raz już was na listy nie wezmą. Tymczasem sondaże, w których byliście notowani osobno, nie dawały Porozumieniu szans na przekroczenie progu wyborczego.

Pamiętajmy o tym, że Porozumienie nigdy nie miało możliwości zweryfikowania się wyborczo. W walce o parlament zawsze startowaliśmy z list Prawa i Sprawiedliwości.

Gdy jednak w wyborach samorządowych w 2018 roku w wielu miejscach startowaliśmy z osobnych list Porozumienia, byliśmy w stanie zdobywać mandaty na różnych szczeblach...

Jestem w pełni przekonany, że w kolejnym kolejnej kadencji przedstawiciele Porozumienia znowu pojawią się w ławach sejmowych. Co więcej, będzie to pewnie większa grupa posłów niż obecnie.

Załóżmy, że doszłoby do realizacji scenariusza, w którym musicie startować osobno. Celem będzie jedynie przekroczenie 5-proc. progu wyborczego czy większy łup?

Jesteśmy dwa i pół roku przed wyborami. To byłoby trochę nieodpowiedzialne, gdybyśmy w tej chwili ustalali kształt list i konfigurację, w jakich poszczególne partie będą występować…
Chociaż uważam, że po dobrej kampanii wyborczej Porozumienie z pewnością byłoby w stanie samodzielnie przekroczyć próg wyborczy.

Jest pan pewien, że do kolejnych wyborów aż dwa i pół roku?

Poza fake newsami o przedterminowych wyborach na jesieni nie ma żadnych wiarygodnych informacji wskazujących, że miałoby dojść do skrócenia kadencji Sejmu.
Czytaj także: "Wcześniejsze wybory bardzo prawdopodobne". Kto i kiedy może do nich doprowadzić?
Mamy więc jeszcze ponad 800 dni na to, by ciężko pracować i pokazać Polakom, że jesteśmy godni zaufania i oddania na nas głosu w kolejnych wyborach.

Wizja powrotu Donalda Tuska jest dla Porozumienia atrakcyjna? Takie wywrócenie politycznego stolika być może byłoby dla was korzystne…

Nie mam takiego wrażenia. Po pierwsze, Donald Tusk nie będzie już odgrywał takie roli, jaką odgrywał kiedyś. Historia III RP pokazuje, że wielcy niegdyś liderzy, którzy wracają z politycznej emerytury, nie odzyskują już dawnego poparcia, nie mają dawnej skuteczności i nie odgrywają już znaczącej roli.

Wszyscy pamiętamy przecież inicjatywę Lecha Wałęsy z wyborów do Parlamentu Europejskiego z 2004 roku, która miała ledwo 1 proc. poparcia. Albo projekt pod Europa+ Twój Ruch pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego, który w 2014 roku również nie przekroczyły progu wyborczego w eurowyborach...

Trudno więc dostrzec przesłanki przemawiające za tym, że akurat Donaldowi Tuskowi polityczny powrót miałby się udać. Szczególnie, że wyniki najnowszych badań wskazują, iż zaufanie do niego jest raczej średnie. W sondażach dzieli go przepaść do Rafała Trzaskowskiego.