Głosami PiS Sejm odebrał immunitet Scheuring–Wielgus. "Jestem ścigana na mocy przepisu rodem z PRL"

Anna Dryjańska
28 kwietnia 2022, 13:53 • 1 minuta czytania
– W sumie to chyba wielki zaszczyt – tak posłanka Joanna Scheuring–Wielgus z Nowej Lewicy komentuje odebranie jej immunitetu. Decyzją Sejmu polityczka ma odpowiedzieć za akcję antypedofilską wobec kleru, która polegała na powieszeniu dziecięcych bucików na ogrodzeniu kościoła w Toruniu w 2018 roku.
Posłanka Joanna Scheuring–Wielgus (Nowa Lewica). fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

Sejm odebrał immunitet posłance Joannie Scheuring–Wielgus po 4 latach od wydarzenia, które jest powodem dzisiejszej decyzji. "Za" było 232 posłów, w tym 226 członków klubu PiS, 5 członków Konfederacji i 1 niezrzeszony (Łukasz Mejza).

Zdaniem policji w Toruniu posłanka popełniła wykroczenie opisane w art. 63a kodeksu wykroczeń. Przepis ten zakazuje wieszania w miejscach publicznych ogłoszeń i plakatów bez zgody osób zarządzających tymi obiektami.

A właśnie na wieszaniu dziecięcych bucików na ogrodzeniach kościołów polega międzynarodowa akcja antypedofilska "Baby Shoes Remember", która jest protestem przeciwko gwałceniu dzieci przez kler i ukrywaniu tych przestępstw.

Przeczytaj też: Wstyd dla polskiego Kościoła. Irlandia pokazała, jak rozprawiać się z pedofilią księży

Joanna Scheuring–Wielgus bez immunitetu. Komentarz posłanki Nowej Lewicy

W rozmowie z naTemat.pl posłanka Joanna Scheuring–Wielgus skomentowała odebranie immunitetu. Zapytaliśmy, czy złości ją decyzja Sejmu.

– W ogóle nie jestem wkurzona ani zdenerwowana – mówi Scheuring–Wielgus naTemat.pl.

Posłanka przypomina, że sprawa ciągnie się od dawna.

– Raczej się tego spodziewałam, bo na Komisji Regulaminowej przedstawiciele PiS ochoczo mówili, że zagłosują za tym, by mi ten immunitet zabrać – mówi polityczka Nowej Lewicy.

Posłanka mówi, że nie żałuje udziału w akcji antypedofilskiej i nie boi się procesu.

– Z wielką chęcią stanę teraz przed sądem i powiem o tym, dlaczego pewne rzeczy robię: czy to aktywistycznie, czy tutaj w Sejmie. Będę mówiła o tym, że zawsze trzeba stać po stronie poszkodowanych, a nie po stronie sprawców, czyli tych, którzy gwałcą i molestują chłopców i dziewczynki – mówi naTemat.pl Scheuring–Wielgus.

Posłanka uważa, że sytuacja, w której się znalazła, nosi znamiona absurdu.

– To jest paradoks tej sytuacji, że jestem ścigana na mocy przepisu rodem z PRL, który został stworzony po to, by karać opozycjonistów za wieszanie plakatów antykomunistycznych. Więc w sumie to chyba wielki zaszczyt – mówi posłanka Joanna Scheuring–Wielgus.

Ukarani za akcję przeciwko pedofilii w kościele

Przypomnijmy, że Joanna Scheuring–Wielgus to nie jedyna osoba, która ma odpowiedzieć prawnie za udział w akcji przeciwko kościelnej pedofilii.

Policjanci doprowadzili do postawienia przed sądem 16–letniego Pawła Wenderlicha. Sąd miał sprawdzić, czy Paweł, który sprzeciwił się przestępczości kleru wieszając dziecięce buciki, nie jest zdemoralizowany.

W 2020 roku sąd skazał na 300 zł grzywny inną uczestniczkę akcji – Bożenę Przyłuską, wiceprezeskę Kongresu Świeckości.

"Zasądzono mi grzywnę za upamiętnienie ofiar pedofilii w sutannach. Ten salomonowy wyrok w imieniu Rzeczypospolitej wydała Anna Kwiatkowska. Pani Sędzio, zrobię to jeszcze nie raz. I przy kolejnej okazji prześlę Pani lustro w dowód wdzięczności. Wszak ten wyrok jest jak order" – napisała wtedy na Twitterze Bożena Przyłuska.

Czytaj także: https://natemat.pl/407422,projekt-ziobry-o-obrazie-uczuc-religijnych-kto-pojdzie-siedziec