#BESTOF22: A mordercą jest... Poznajcie naszą listę 10 najlepszych seriali kryminalnych 2022 roku
- W 2022 roku serwisy streamingowe dowiozły sporo dobrych seriali kryminalnych – i takich klasycznych, gdzie zdegenerowany policjant szuka mordercy, jak i takich, gdzie to morderca jest głównym bohaterem.
- Tytuły z poniższej listy obejrzymy na takich platformach jak Netflix, HBO Max, Disney+, Canal+, Apple TV+ i TVP VOD.
- Największym hitem tego roku jest z pewnością "Dahmer - Potwór", a nieodkrytą perełką "Czarny ptak". Co jeszcze nas w tym roku wciągnęło intrygą, przerażającymi morderstwami lub po prostu posępnym klimatem?
Najlepszym serialem kryminalnym 2021 roku była "Mare z Easttown" i nawet nie będę z tym dyskutował. Udany były też m.in. "Kasztanowy ludzik", "Klangor" czy "Dexter: New Blood" i inne produkcje. W tym roku wyszły jak zwykle produkcje lepsze i gorsze, a także takie, które są daleko poza TOP 10. Wybraliśmy te najciekawsze i takie, przy których włos jeży się na głowie, a fabuła nie pozwala przestać oglądać kolejnych odcinków.
10 najlepszych seriali kryminalnych 2022 roku. Wszystkie obejrzymy online na mi.n Netfliksie i HBO Max
Układając poniższą listę skupiłem się na nowych serialach (dlatego np. nie ma na niej "Bosh: Legacy" czy 4. sezonu "Obsesji Eve") i poukładałem je w kolejności alfabetycznej. Wszystkie tytuły możemy nadrobić w dostępnych w Polsce serwisach streaminowych.
Erynie (TVP VOD)
O tym serialu mówiło się od dekady, bo miał być pierwszym owocem bliskiej współpracy TVP z Netfliksem na podstawie poczytnych powieści Marka Krajewskiego. Ostatecznie trafił tylko na płatną wersję platformę VOD Telewizji Polskiej, a miał potencjał do stania się międzynarodowym hitem. Przede wszystkim za sprawą świetnej roli Marcina Dorocińskiego, który zagrał ekscentrycznego komisarza ("pijak i degenerat", a także epileptyk z wizjami pomagającymi mu rozwiązywać sprawy) mającego znaleźć mordercę kobiet w przedwojennym Lwowie.
Serial mógłby mieć lepszy scenariusz, bo część wydarzeń jakby została wycięta i trzeba się niektórych rzeczy domyślać, ale nadal przyjemnie się go ogląda za sprawą klimatu międzywojennego noir, cieszących uszy archaizmów językowych, czarnego humoru oraz niecodziennej kolorystyki i samego miejsca oraz czasu akcji. Nie każdemu to wszystko podejdzie, ale na pewno "Erynie" wyróżniają się na tle innych polskich seriali kryminalnych.
Dahmer - Potwór: Historia Jeffreya Dahmera (Netflix)
Z jednej strony wywołał kontrowersje, bo nikt nie pytał rodzin o zgodę, romantyzuje seryjnego mordercę i już powstało tyle ekranizacji historii Jeffreya Dahmera, że już naprawdę nie potrzeba nam kolejnych. Z drugiej strony po raz pierwszy nie koncentrowano się tylko na tytułowym potworze i nie epatowano krwawymi scenami zbrodni (w zasadzie w ogóle nie ma w nim pokazanych egzekucji lub tortur), ale wreszcie więcej uwagi poświęcono jego rodzinie, przeszłości i ludziom, których zamordował – zwykle przecież mówi się o nich bezosobowo, jako "ofiary Dahmera".
Niektórzy widzowie narzekali na nudę (!), jakby pomylili true crime z horrorem. Tymczasem serial jest dobry, bo właśnie kompleksowo podchodzi do całej historii i nie nastawia się na tanią sensację. Showrunnerzy Ryan Murphy i Ian Brennan praktycznie nic w tym serialu nie zmyślili, a Evan Peters bezbłędnie odtworzył sposób wysławiania się i ogólnie skomplikowaną osobowość "kanibala z Milwaukee". To też jeszcze bardziej poraża, bo aż nie chce się wierzyć, że te wszystkie rzeczy naprawdę miały miejsce.
Czarny ptak (Apple TV+)
Wyobraźmy sobie połączenie "Mindhuntera" z pierwszym sezonem "Detektywa" i mamy "Czarnego ptaka". Najlepsze thrillery i kryminały (moim zdaniem) to te, w których nikt nie lata z pistoletem, ale po prostu... gada. Nie jest łatwo zbudować napięcie na podstawie rozmów, ale jak już to wyjdzie, to klękajcie narody. Tak właśnie jest z "Czarnym ptakiem", w którym James Keene (Taron Egerton) wchodzi pod przykrywką do więzienia, by zebrać haki na Larry'ego Halla (Paul Walter Hauser). Wycofanego dziwaka, który jest podejrzany o zamordowanie 15 dziewczynek i kobiet, choć pozornie wydaje się to mało prawdopodbne.
Świetne dialogi to połowa sukcesu, jeśli nie ma aktorów, którzy dobrze je zaprezentują na ekranie. Rola Egertona, który z kozaka staje się wrakiem człowieka, jest fascynująca, ale cały serial i tak kradnie Hauser – to jemu powinny być wręczone wszelkie nadchodzące nagrody. Swoją postać zagrał tak przekonująco, że przez większość czasu nie wiemy, czy faktycznie jest bezlitosnym i oobrzydliwym mordercą, czy biednym gościem, który szuka atencji i przyznaje się do wszystkiego pod naciskiem policjantów. W wielu rankingach to właśnie "Czarny ptak" jest najlepszym serialem 2022 roku - nie tylko w swoim gatunku.
Odwilż (HBO Max)
Na tej liście jest wiele seriali, które na dobrą sprawę nie są klasycznymi kryminałami. "Odwilż" jest jednak tym, czego fani od tego typu produkcji oczekują. Mamy trupa na początku, wodzenie za nos w kwestii podejrzanych, policjantkę z trudną przeszłością walczącą z demonami (Katarzyna Wajda), a także oczywiście jest ponuro, zimno i deszczowo. Tym razem tłem zbrodni i pełnego zwrotów akcji śledztwa jest Szczecin, który jest tutaj odpowiednikiem Kopenhagi w szwedzkich kryminałach.
"Ale czy w ogóle warto włączyć 'Odwilż', skoro nie wyróżnia się niczym niezwykłym na tle innych seriali kryminalnych? Jak najbardziej. To bowiem kryminał z najwyższej półki, który spokojnie mógłby powstać w Skandynawii i podbić Europę. A – co dobrze wiedzą fani nordic noir – to nie byle jaki komplement" - pisała w recenzji Ola Gersz. Serial i tak stał się hitem – niedługo po premierze wskoczył na pierwsze miejsce najchętniej oglądanych tytułów na HBO w Europie. I zupełnie to nie dziwi. Czekamy na drugi sezon.
Pod sztandarem nieba (Disney+)
Disney kojarzy się bajkami, "Gwiezdnymi wojnami" i Marvelem, ale ma też sporo perełek "dla dorosłych". Jedną z nich jest z pewnością "Pod sztandarem nieba" z Andrew Garfieldem - najlepszy Spiderman tym razem wciela się w detektywa Pyre'a rozwiązującego zagadkę okrutnej zbrodni - morderstwa Brendy Lafferty i jej córeczki. Wydarzenie miało miejsce (jest to autentyczna sprawa) w połowie lat 80. w Salt Lake City – mieście, które w tamtym czasie tworzyła głównie konserwatywna, mormońska społeczność.
W tym serialu wszystko jest dopięte na ostatni guzik i nawet jeśli bylibyśmy tak przenikliwi i spostrzegawczy jak porucznik Borewicz, to nie znajdziemy w nim większych wad. Jest doskonale zrealizowany, zagrany, nie ma w nim lania wody, a wręcz przeciwnie: intryga nieustannie się zagęszcza, tak jakby ciężar tej opowieści był nieskończony, a kolejne twisty fabularne nie pozwalają przerwać oglądania – dlatego ostrzegam, że jeśli macie plany na wieczór, to lepiej je zmieńcie.
Policjant (Canal+)
Za serialem stoi Tony Schumacher, który inspirował się... swoim życiem. Sam był kiedyś gliniarzem – ganiał w Liverpoolu za bandytami przez 10 lat, zanim się wypalił zawodowo. Teraz jako scenarzysta opowiada w realistyczny sposób o pracy stróżów prawa wraz z jej blaskami i cieniami, a właściwie mrokami. I nie tylko dlatego, że serial toczy się w dużej mierze na nocnej zmianie.
Głównym bohaterem serialu jest Chris Carson - zdegradowany, umoczony, zniszczony życiowo i przetyrany na patrolach policjant, który jest grany przez szalenie zdolnego Martina Freemana. Aktora znamy m.in. z "Sherlocka" czy "Hobbita", a tutaj poznajemy go w jeszcze innym wcieleniu. Jest największym atutem serialu, który, gdyby się skupił wyłącznie na pokazaniu interwencji i patologii, zamiast wątkach pobocznych, byłby arcydziełem, a tak to jest tylko dobry, jednak wciąż warty uwagi.
Prawnik z lincolna (Netflix)
"Prawnik z lincolna" nie jest pierwszą adaptacją powieści Michaela Connelly'ego (jest też autorem "Boscha", który też doczekał się serialu) o tym samym tytule. W 2011 wyszedł film z Matthew McConaugheyem w roli tytułowej. Tym razem za książkę wziął się David E. Kelley - producent takich tytułów jak "Dziewięcioro nieznajomych", "Od nowa" czy "Wielkie kłamstewka", a lincolnem jeździ Manuel Garcia-Rulfo ("Morderstwo w Orient Expressie").
O czym opowiada? Mickey Haller popłynął w używki, ale próbuje powrócić po przerwie do zawodu. Jego partner został zamordowany, jednak przed śmiercią zdążył przepisać na niego kancelarię... z bonusowym procesem o zabójstwo. Szybko okazuje się, że sprawa ma drugie dno. "Prawnik z lincolna" może nie jest serialem wybitnym, ale dobrze się go ogląda, bo nie przytłacza posępnym klimatem jak inne kryminały - słońce w Kalifornii robi swoje.
Schody (HBO Max)
Najpierw był serial true crime "Schody" (można go obejrzeć na Netfliksie) – niebywała rzecz, bo dział się w połowie na salach sądowych, a wciągał jak diabli. Ukazywał 15-letni proces pisarza Michaela Petersona, który został oskarżony o zabójstwo żony. Sprawa była nieoczywista i pełna kuriozów, a sam podejrzany był tak antypatyczny, że od razu z pozycji fotela uznawaliśmy go za winnego. Tymczasem, mimo wyroku (nie zdradzam jakiego), sami do końca nie wiemy, czy ma tę żonę na sumieniu.
Serial HBO jest fabularyzowaną wersją całej historii w gwiazdorskiej obsadzie: Petersona gra Colin Firth, a jego żonę Kathleen Toni Collette i robią to jak zwykle znakomicie. "Schody", podobnie jak dokumentalny pierwowzór, również nie starają się dać jednoznacznej odpowiedzi, lecz przedstawiają różne hipotezy na temat śmierci kobiety (i to bardzo obrazowo), a także rozbudowują opowieść o warstwę emocjonalną i wątki rodzinne, czyniąc ją jeszcze bardziej skomplikowaną. Czy Michael zabił? Teraz możemy to jeszcze lepiej ocenić.
Tokyo Vice (HBO Max)
"Tokyo Vice" jest ekranizacją powieści non-fiction Jake'a Adelsteina, a właściwie jego pracy nad tą książką. W rolę dziennikarza śledczego wcielił się Ansel Elgort (wcześniej typowano Daniela Radcliffe'a, ale ta podmianka wyszła na plus), który trafia do japońskiej gazety i bierze pod lupę korupcję w tokijskiej policji oraz jej powiązania z kryminalnym pół-światkiem.
Lata 90., yakuza i neony – "Tokyo Vice" wygrywa pod względem estetyki. Japońskie podziemie połączone z klimatem neo-noir olśniewa i intryguje, bohaterowie są złożeni i po prostu interesujący, ale to na pewno nie jest serial dla niecierpliwych widzów. Ciekawa fabuła toczy się dość powoli, a zakończenie pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Na szczęście będzie drugi sezon.
Zachowaj spokój (Netflix)
Netflix nakręcił już kilka seriali na podstawie powieści Harlana Cobena, a ta ekranizacja jest jedną z najlepszych. Nie jest tak źle zaadaptowana kulturowo jak "W głębi lasu" (ja się wychowałem chyba w innych latach 90.), ale i tak może śmieszyć przerysowaną "warszafką", gdzie zwykli ludzie mieszkają w futurystycznych szklanych domach, a młodzież jest jak z piosenek Maty i jeździ sobie Chevroletem Camaro.
Serial tradycyjnie zaczyna się od śmierci - tym razem w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z licealistów, potem gdzieś znika jego najlepszy kumpel, co z kolei uruchamia kolejne elementy układanki. Pomimo tego, że świat przedstawiony trąci sztucznością i niektórzy bohaterowie mogą irytować (często to jednak zasługa dobrej gry aktorskiej), to osobiście obejrzałem cały sezon ciurkiem - historia jest na tyle wielostopniowa, frapująca i zaskakująca, że nie sposób się oderwać od ekranu, bo musimy poznać rozwiązanie. A właśnie o to przecież w kryminałach chodzi.