Ten sondaż wywołał burzę. Ekspert wprost o jednej liście Tuska: On proponuje przetrwanie

Alan Wysocki
20 marca 2023, 14:11 • 1 minuta czytania
Donald Tusk wywiera coraz silniejszą presję ws. wspólnego startu opozycji w wyborach. Najnowszy sondaż pokazał, że jest to scenariusz gwarantujący zwycięstwo w starciu z Jarosławem Kaczyńskim i Prawem i Sprawiedliwością. – Tusk proponuje wyborcom coś na kształt manifestacji siły, a koalicjantom płacę minimalną, czyli przetrwanie – komentuje prof. UW Rafał Chwedoruk.
Jedna lista Tuska ma sens? "Proponuje manifestacje siły i przetrwanie". Fot. Jacek Domiński / Reporter / East News

Donald Tusk chce jednej listy przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu

Jak pisaliśmy w naTemat, Kantar Public zbadał cztery możliwe warianty startu opozycji w wyborach do Sejmu. Aż trzy z nich dają Jarosławowi Kaczyńskiemu szansę na utworzenie rządu z Konfederacją.

Udostępnione badanie pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość trafiłoby do ław opozycyjnych, tylko jeśli powstanie jedna lista Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050.

Wokół badania i samej koncepcji startu już narosła burza w mediach. Emocje podsycił także Donald Tusk, przestrzegając swoich potencjalnych koalicjantów. – Ci, co nie chcą jednej listy, dostaną od wyborców srogie baty. Zobaczycie, ci, którym zależy wyłącznie na tym, żeby tylko wejść do parlamentu, znikną – powiedział.

W co gra Donald Tusk? "Start z PO gwarantuje minimum"

W rozmowie z naTemat o ocenę ostatniego zamieszania na opozycji poprosiliśmy prof. UW Rafała Chwedoruka. – Wojna na sondaże jest taka jak polska polityka. Powinniśmy być zaskoczeni, gdyby jej nie było – komentuje.

– Nikt nie jest w stanie na poziomie sondażu w tym momencie zweryfikować reakcji różnych grup wyborców na konkretne rozwiązanie. Dla jednej grupy logika jednej listy będzie demobilizująca, a inną grupę będzie mobilizować – dodaje.

Ekspert zwraca uwagę na przykład PSL i Szymona Hołowni. – Mają bardzo eklektyczne elektoraty. PSL zawdzięcza swoje przetrwanie zasileniu przez wyborców z innych partii. Chodzi nie tylko o Pawła Kukiza, ale również istotny odsetek wyborców Platformy Obywatelskiej i Lewicy – zauważa.

– W przypadku Szymona Hołowni, jego elektorat z wyborów prezydenckich to w dużej mierze wyborcy PO oraz osoby najmłodsze – wymienia.

Według politologa koncepcja jednej listy dociera przede wszystkim do świadomości osób, które wahają się nie między poparciem PiS a innej partii, a między konkretnymi partiami opozycyjnymi. – To jest główny kanał przerzutowy elektoratów w polskiej polityce – mówi.

– Donald Tusk proponuje wyborcom coś na kształt manifestacji siły, a koalicjantom płacę minimalną, czyli przetrwanie. Temu nadawane jest zdramatyzowane tło, bo polityka bez emocji nie może się obejść – komentuje.

Ekspert zwraca także uwagę na fakt, że nie należy przekreślać możliwości utworzenia jednej listy w nadchodzących wyborach. – To, że temat powraca to reakcja na zmiany ostatnich tygodni. Widzimy, że nie występuje tendencja słabnięcia Prawa i Sprawiedliwości. Z drugiej strony partie mniejsze niż PO nie zyskują poparcia – zauważa.

Jak wskazuje politolog, słowa Donalda Tuska to nie apogeum, a element procesu, który w najbliższych tygodniach może nabierać na sile.

– To może być próba przypomnienia zapleczom wszystkich liderów, że ich los będzie zależał od najbliższych wyborów. A start z PO gwarantuje swoiste minimum. Start samodzielny to przygoda, która może różnie się skończyć – ocenia.

"Ostatnie tygodnie ujawniły najsłabsze ogniwo, jakim jest partia Szymona Hołowni"

Tymczasem, w ostatnich tygodniach sondaże pokazują, że mniejsze ugrupowania opozycyjne nie zyskują poparcia. Na Lewicę chce głosować od 7 do 10 proc. Polaków, na Polskę 2050 od 6 do 9 proc., a na PSL od 5 do 7 proc. obywateli.

– Ostatnie tygodnie ujawniły najsłabsze ogniwo, jakim jest partia Szymona Hołowni. To partia najmłodsza, niepewna sondażowo, z najsłabszą bazą organizacyjną na tle pozostałych formacji – komentuje prof. Chwedoruk.

Ekspert zauważa, że w najbliższej kampanii każdy z liderów będzie musiał przedstawić swoim współpracownikom konkretne benefity w postaci wpływu na władze czy utrzymania zasobów organizacyjnych

– A w perspektywie kampanii to zawsze wygrywa. Stąd dziwne migracje polityków między partiami lub zaskakujące mariaże, jak w przypadku Agrounii i Porozumienia, których kompletnie nic nie łączy – podkreśla.

Prof. Chwedoruk zaznacza także, że nie ma sondażu, który dałby Kaczyńskiemu szanse na powtórkę z 2019 roku. – Wszystkie kalkulacje Prawa i Sprawiedliwości wiążą się ze słowem "jeśli". "Jeśli opozycja wystartuje w konkretnym wariancie", "Jeśli Konfederacja otrzyma konkretny wynik" – mówi.

– Od czasu do czasu jest nadzieja na powtórkę z 2015 roku, kiedy PiS przejął władzę wyłącznie w wyniku niestandardowych zbiegów okoliczności, bo 16 proc. głosów oddano na komitety, które nie weszły do Sejmu – dodaje.

Zmienia się nie tylko sytuacja Prawa i Sprawiedliwości, ale również Koalicji Obywatelskiej. –Donald Tusk po raz pierwszy ma twarde podstawy, bo PiS na trwałe utraciło część wyborców ze względów demograficznych i ryzykowne, błędne decyzje – komentuje.

Ekspert ostrzega Konfederację przed aliansem z Kaczyńskim i PiS

Niektóre sondaże dają Kaczyńskiemu nadzieje na utworzenie powyborczej koalicji z Konfederacją. To jednak nie będzie takie proste. – Z pewnym rozbawieniem powinniśmy przyjąć rzeczywistość, w której przyszłość Jarosława Kaczyńskiego będzie zależeć od Janusza Korwin-Mikkego. To dość filmowy scenariusz – komentuje prof. Chwedoruk.

Ekspert podkreśla, że skrajna prawica nie może być pewna swojego wyniku przez wzgląd na strukturę elektoratu. – Młodzi wyborcy są wahliwi. Nagle się pojawiają i nagle znikają. To jest też powód dużej rozpiętości poparcia dla tej partii – komentuje.

Kolejna kwestia to niemal niemożliwe do pogodzenia interesy elektoratów Kaczyńskiego i Korwina. – Można się zastanawiać, co może łączyć emerytowanego, religijnego, sceptycznego wobec kapitalizmu rolnika z okolic Łańcuta w powiecie rzeszowskim z 20-latkiem z miasta, który uważa, że składki na ZUS są gorsze niż III wojna światowa? – pyta.

– Ktoś kogoś w takim związku musiałby skonsumować w takim związku, bo na dłuższą metę to niemożliwe, żeby pogodzić takie interesy. Najbardziej realnym scenariuszem byłaby utrata wyborców przez Konfederację lub jej rozłam – podsumowuje.