Nosowska i Stanowski przesadzają. Ich "satyra" z Janoszek i Derpienski to toporny hejt
Obie te afery są do siebie naprawdę zadziwiająco podobne.
Najpierw był Krzysztof Stanowski, który w maju opublikował w "Dziennikarskim zerze" na Kanale Sportowym głośny materiał, w którym zarzucił Natalii Janoszek – która promuje się jako "polska gwiazda w Bollywood" – że zmyśliła swoją indyjską karierę. Jak stwierdził, to "najlepiej poprowadzony kit w historii mediów", a w odpowiedzi aktorka pozwała dziennikarza i udostępniła w sieci serię "dowodów" na to, że wcale nie minęła się z prawdą.
Z kolei dni kilka temu Katarzyna Nosowska opublikowała na Instagramie filmiki wideo, w których reklamuje mleko roślinne i... się zaczęło.
Caroline Derpienski kontra Katarzyna Nosowska, Natalia Janoszek kontra Krzysztof Stanowski
Wokalistka przedstawia się w nagraniach jako Kate Nosauski i z amerykańską manierą opowiada o swoim american dream. Mimo że nigdzie nie pada nazwisko Caroline Derpienski, polskiej celebrytki, która niedawno wróciła z USA, "by troszeczkę namieszać w show-biznesie", to fani nie mają wątpliwości, że "Nosauski" parodiuje właśnie ją. Zresztą jest do złudzenia do niej podobna.
Tych wątpliwości nie ma również sama Caroline, która "zasłynęła" z wypowiedzi o swoim domniemanym bogactwie i bajecznym stylu życia. Raz stwierdziła, że "nie wychodzi z domu, jak ma na sobie mniej niż 50 tys. dolarów", innym razem z rozbrajającą szczerością przyznała, że nie ma talentu, po prostu "jest ładna i ma pieniądze".
Tymczasem dziennikarz śledczy Jakub Wątor, były autor "Gazety Wyborczej" i "Wirtualnej Polski", opublikował materiał, w którym twierdzi, że kariera Derpienski... nie do końca wygląda tak, jak przedstawia ją sama celebrytka. Mówiąc wprost: ma być fejkiem.
Oburzona filmikami Nosowskiej Derpienski kilkukrotnie uderzyła w piosenkarkę w sieci: nazwała ją babcią, której "zamarzył się Hamerykański sen", określiła reklamy mleka (jej zdaniem... nieodpowiednie dla dzieci) "żałosnym kiczem" i zastanawiała się, czy Nosowska nie powinna reklamować kuwet dla kotów. Koniec końców za filmiki, w których nie pada jej nazwisko, pozwała artystkę na... 50 milionów złotych. To nie żart.
Zresztą Natalia Janoszek również pozwała Stanowskiego, który nie poprzestał na jednym filmiku, ale uderzał w nią raz za razem w social mediach. W końcu Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał mu publikować materiały o aktorce, ale dziennikarza to nie zatrzymało.
Pojechał do Mumbaju, zrobił sondę, aby udowodnić, że domniemanej polskiej gwiazdy Bollywood nikt tam nie zna, nakręcił zwiastun fikcyjnego filmu "Chicken Curry Love" (Janoszek występowała w "Chicken Curry Law") oraz stworzył... swoje bollywoodzkie alter ago. Jako Khris Stan Khan założył profil na Instagramie, na którym jako "Bollywood actor, singer, dancer" opublikował kilka postów z opisami w hindi.
Co jeszcze łączy Natalię Janoszek i Caroline Derpienski oprócz tego, że dostało im się w mediach (Janoszek po nazwisku, Derpienski bez nazwiska)? To że obie zaistniały jako Polki, które zrobiły wielkie kariery za granicą, co ma być w większości fantazją i kreacją. Kobiety, które wpuściły Polaków w maliny. Janoszek zrobiła to bardziej z klasą ("Taniec z gwiazdami", "Twoja twarz brzmi znajomo", okładki), ale Derpienski pojechała po bandzie: wybrała drogę skandalu, pustego materializmu i bycia znanym z tego, że się jest znanym.
Caroline Derpieński i Natalia Janoszek gate, czyli to już hejt
Czy Janoszek i Derpienski należał się kubeł zimnej wody? Pewnie (tak samo nam, bo łatwo uwierzyliśmy w ich medialne kreacje),: show-biznes męczy już fejkowymi personami i celebrytami, które nic do naszego życia nie wnoszą. Czy satyra jest ok? Jasne. Tylko, że zarówno Krzysztof Stanowski i Katarzyna Nosowska przesadzili.
Dlaczego zrobił to Stanowski, pisałam już w tekście "Krzysztof Stanowski upokarza swoje 'ofiary', a fani się cieszą. To obrzydliwe". Jego "pojazd" po Natalii Janoszek przybrał z czasem karykaturalną formę samozadowolenia, a dziennikarz zwyczajnie się nad nią pastwił. Jedno to udowodnić fałsz (to się chwali), ale drugie to kogoś masakrować raz za razem na oczach opinii publicznej. Klasy w tym nie ma.
U Nosowskiej jest nieco inaczej. Nigdzie nie powiedziała, że parodiuje Derpienski i nakręciła tylko dwa nagrania, co różni się od krucjaty Stanowskiego. Tyle że to trochę znęcanie się w białych rękawiczkach. Parodiowanie samozwańczych celebrytów, którzy robią więcej szkody i pożytku, jest okej, ale trzeba zrobić to umiejętnie i bez hejtu.
Tymczasem Nosowska obrała toporną drogę: postanowiła naśmiewać się nie tyle z dziwacznych wypowiedzi Derpienski, ile z jej wyglądu i maniery mówienia. Czyli nie krytykowała materializmu i fałszu, które promuje Caroline – której działalność może być po prostu szkodliwa – ale ją jako osobę. Nie wzięła na tapet "wartości" Derpienski, co jest usta i styl.
To samo w sobie nie jest już w porządku, zwłaszcza w instagramowej reklamie, czyli, mówiąc wprost, dla zysku. Zawstydzanie kobiet wciąż ma się świetnie, a w internecie dalej popularne są porównania "normalnych kobiet" i "pustych lal", naukowczyń i Kardashianek, które można o kant d*py potłuc. Pustych, bo zrobionych, głupich, bo wymalowanych, a takie stereotypy są po prostu obrzydliwe.
I Nosowska dołożyła do tego cegiełkę: wyśmiała kobietę, która głupio mówi, ma platynowe włosy i "wydęte" wargi. Bo przecież na tym polega humor jej nagrań: na byciu głupiutką blondynką, która lubi medycynę estetyczną.
Mnie ten filmik nie rozbawił, podobnie jak nie zrobił tego Khris Stan Khan. Jestem nudna i nie umiem się śmiać? Bynajmniej. Po prostu nie lubię się śmiać z ludzi, wolę śmiać się z ich głupich zachowań.
Cenię dobrą satyrę, ale granica między nią a hejtem jest naprawdę cienka. Stanowski i Nosowska przekroczyli ją z prostego powodu: rzucili Janoszek i Derpienski na pożarcie internautom. Ci śmieją się z akcji swoich idoli i wychwalają ich pod niebiosa, a te drugie miażdżą. Hejt ma się dobrze i zatoczył koło.
Punktujmy fałsz, pustkę i głupotę, krytykujmy, komentujmy, ale róbmy to z głową i z klasą. Bez robienia z drugiej osoby idioty i głuptaka. I przede wszystkim nie dla własnego zysku i potwierdzenia swojej "lepszości", bo to wcale nie jest cool.