O tym nie wolno zapominać! Policja rzuciła się na Gajewską, bo mówiła o aferze wizowej

Jakub Noch
20 września 2023, 16:29 • 1 minuta czytania
Cała Polska żyje dziś bulwersującym przypadkiem naruszenia przez policję nietykalności posłanki Kingi Gajewskiej z KO. Na dalszy plan schodzi jednak zasadniczy powód całej tej sytuacji. A jest to kwestia niezwykle ważna nie tylko dla obywateli Polski, ale i całej Europy.
Kinga Gajewska z KO została zatrzymana przez policję, gdy mówiła o skali afery wizowej w PiS. Fot. Platforma Obywatelska / Fot. AA / Abaca / East News

– Było to zachowanie absolutnie skandaliczne. W mojej ocenie dochodzi do przekroczenia kolejnych granic – tak zatrzymanie chronionej immunitetem parlamentarnym Kingi Gajewskiej z Koalicji Obywatelskiej oceniła w rozmowie z naTemat.pl Magdalena Sroka – była nadkomisarz KWP w Gdańsku, a dziś prezeska Porozumienia i posłanka Trzeciej Drogi.


Od wtorkowego wieczora media co chwila pokazują bulwersującej sceny, w których główną rolę odgrywają policjanci wlekący przedstawicielkę opozycji do radiowozu. Kiepski wizerunek polskiej policji pogarsza fakt, iż nawet na nagraniach z kamerek nasobnych, które opublikowała KSP, widać, że funkcjonariusze nie dali Gajewskiej wielkich szans na okazanie legitymacji poselskiej.

Szybko dwóch mundurowych chwyciło 33-latkę za ręce, a kilku innych dodatkowo ją otaczało. Jak w tej sytuacji miała sięgnąć po telefon, na którym mogła okazać elektroniczną wersję legitymacji...?

Za co policja w Otwocku zatrzymała posłankę KO? Kinga Gajewska mówiła o aferze wizowej w PiS

Dlaczego podwładni gen. Jarosława Szymczyka wobec Kingi Gajewskiej w ogóle interweniowali? Oficjalna wersja mówi, że powodem było rzekome zakłócanie wiecu wyborczego PiS z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego kilkoma okrzykami przez megafon. To, co posłanka wykrzyczała do zgromadzonych w Otwocku, jest jednak nawet ważniejsze od sprawy naruszenia jej nietykalności.

Chodzi o bezpieczeństwo kraju nad Wisłą oraz w całej strefie Schengen, a także pozycję międzynarodową Polski. Policjanci ruszyli bowiem w stronę Kingi Gajewskiej, gdy usłyszeli, że mówi ona o skali afery wizowej.

Wzięłam megafon i powiedziałam, że 250 tys. wiz zostało wydanych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości dla obywateli krajów afrykańskich i azjatyckichKinga Gajewskadla naTemat.pl o tym, co mówiła w Otwocku

– Wzięłam megafon i powiedziałam, że 250 tys. wiz zostało wydanych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości dla obywateli krajów afrykańskich i azjatyckichrelacjonowała posłanka Alanowi Wysokiemu z naTemat.pl, który rozmawiał z nią tuż po tym, gdy wreszcie opuściła policyjną "sukę".

Afera wizowa w PiS, czyli stragany przed ambasadą i przymykanie oka na kartotekę imigrantów

We wspomnianej przez Gajewską liczbie wiz nie byłoby oczywiście nic złego, gdyby nie jeden, ale gigantyczny problem. Otóż okoliczności wystawienia wielu z tych dokumentów budzą poważne zastrzeżenia ze strony zarówno polskich śledczych z CBA oraz prokuratury, jak i Komisji Europejskiej czy MSW Niemiec.

W Afryce polskie wizy miały być przecież sprzedawane na straganach rozstawionych przed ambasadami. W państwach arabskich na masową skalę "specjaliści" od załawiania sposobu na dotarcie do Polski i dalej na Zachód swoimi ofertami bezwstydnie zalali serwisy społecznościowe takie jak TikTok.

Media za Odrą wspominają nawet o "350 tys. wiz pracowniczych sprzedanych przez skorumpowanych polskich urzędników". Natomiast polscy dziennikarze docierają do kolejnych szokujących ustaleń – na przykład tego, że w MSZ naciskano na konsulów, aby nie sprawdzać karalności chętnych na wizę cudzoziemców.

A to budzi w Europie obawy, że polskie władze nie tylko ułatwiły przybyszom z Azji i Afryki tzw. imigrację do systemów socjalnych, ale też naraziły bezpieczeństwo obywateli państw strefy Schengen. "Skorumpowani urzędnicy w polskich konsulatach (...) wydali wizy pracownicze setkom tysięcy uchodźców – tym samym sprowadzili na UE zagrożenie terrorystyczne, przed którym rząd w Warszawie sam ostrzegał tyle lat!" – oburzał się niemiecki publicysta Hans-Jörg Vehlewald.

Coraz głośniej rozważany jest więc czarny dla zwykłych obywateli scenariusz, w którym Polsce grozi zawieszenie w prawach członka strefy Schengen. Oznaczałoby to powrót do realiów z okresu przed 2007 rokiem, gdy przekroczenie granicy z Niemcami, Czechami, Słowacją czy Litwą wiązało się z koniecznością odstania swojego w długiej kolejce, czasem przejścia szczegółowej kontroli, a podróże lotnicze do innych państw UE również były trudniejsze.