
Politycy PiS przekonują, że nie ma potrzeby ujawniania przed wyborami ewentualnego składu osobowego Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy. Sam kandydat ujawnił tylko, że będzie współpracował z Krzysztofem Szczerskim i Januszem Wojciechowskim. Pierwszy chciał zrobić z Polski państwo wyznaniowe, drugi zamykać prezydenta Komorowskiego w klatce.
Andrzej Duda jest prawnikiem, zajmował się głównie administracją, więc to, kto zostanie jego współpracownikiem zdeterminuje prezydenturę w obszarze polityki zagranicznej, obronności czy gospodarki i spraw społecznych. Ale politycy PiS, podobnie jak Duda, przekonują, że kandydat na prezydenta nie musi ujawniać listy swoich współpracowników.
Wcześniej nie było takiego zwyczaju, poprzedni prezydenci nie podawali takich informacji. Czytaj więcej
Duda tuż przed pierwszą turą zdecydował się tylko ujawnić, że jego ministrem ds. polityki zagranicznej będzie Krzysztof Szczerski. Teraz chyba żałuje takiej otwartości, bo szybko zaczęto przypominać, że krakowski poseł PiS chciał zrobić z Polski państwo wyznaniowe z biskupami w Senacie, a sztab Bronisława Komorowskiego nazwał KuKluxKlanem.
O, właśnie, takie teksty jak pana przewodniczącego... Panie pośle, gdzie jest pana wstyd? Co pan tu mówi o jakiejś opcji niemieckiej? Niech się pan zastanowi nad sobą. Ludzie boją się o pracę, a pan mi dogaduje jakieś głupie teksty? To jest pana odpowiedź na tę sytuację? Czytaj więcej
Z kolei na początku kampanii prezydenckiej Szczerski wysyłał Adama Jarubasa z PSL do leśniczówki na korepetycje z polityki zagranicznej.
Drugim pewniakiem do kancelarii Dudy jest Janusz Wojciechowski, poseł do Parlamentu Europejskiego, który miałby stworzyć w administracji nowego prezydenta biuro pomocy prawnej. Wojciechowski to przechrzta, bo przed PiS-em był członkiem PSL-u (a nawet przez kilka miesięcy prezesem). Europoseł PiS słynie z barwnego języka i zamiłowania do rymowanek, co nie zawsze wychodzi mu na dobre. Kontrowersyjny był wierz napisany niespełna miesiąc po katastrofie smoleńskiej.
Wojciechowski jest za to pionierem, jeśli chodzi o tropienie fałszerstw wyborczych przez polityków PiS. Pisał już o nich przy okazji wyborów samorządowych w 2010 roku. Przedstawił też swoją diagnozę stanu psychicznego tzw. mainstreamu. – Jak wróci do władzy PiS – wtedy Miller, Niesiołowski, Pieronek, Kalisz Palikot, Hołdys i Stasiuk uciekną na Białoruś i poproszą Łukaszenkę o azyl. (…) Jak wygra PiS… jak wygra PiS… jak wygra PiS – to nie pozwoli kraść – i tego się najbardziej k.... boją! – pisał na blogu.
Reszta kancelarii Dudy to domysły. Kandydat PiS przez całą kampanię mówi o swoim przywiązaniu do dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego. Dlatego należy się spodziewać, że w gronie jego doradców pojawią się postaci znane z lat 2005-2010.
Ważną postacią otoczenia zmarłego prezydenta był Jacek Sasin, dzisiaj poseł PiS z okręgu podwarszawskiego. Przez kilka lat był doradcą prezydenta, a w ostatniej części kadencji był wiceszefem Kancelarii. Teraz mógłby nią pokierować, bo Duda zapewnił, że tego stanowiska nie obejmie Joachim Brudziński.
Trudno o Sasinie powiedzieć, że jest umiarkowany. Na początku 2014 roku obarczał Donalda Tuska i rząd osobistą winą za samobójstwo nastolatki w ośrodku wychowawczym. – To jest wina Donalda Tuska, konkretnych rozwiązań prawnych, które ta koalicja przeprowadziła – mówił poseł PiS.
Choć Zybertowicz to naukowiec o temperamencie polityka, czego liczne dowody daje przede wszystkim w mediach społecznościowych. Jednak Waszczykowski wcale nie jest bezpieczniejszym wyborem, bo panowanie nad emocjami nie jest jego mocną stroną. – Zaczyna się zabijanie opozycji. Nie chcemy umierać, mamy rodziny – mówił po zabójstwie asystenta w biurze PiS.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
