Prezes Kaczyński po raz kolejny upomniał Antoniego Macierewicza. Swoje anse do szefa MON niemal w tym samym czasie zgłosili publicznie – choć z pewną nieśmiałością – premier Szydło i prezydent Duda, który odważył się napisać kolejny list. A minister Ziobro odebrał na chwilę koledze z rządu "smoleńskie zabawki" i zdecydował o postawieniu zarzutów "umyślnego spowodowania katastrofy” rosyjskim kontrolerom.
Także inni mniej ważni politycy PiS zaczęli szarpać polityczne nogawki Macierewicza. A Ludwik Dorn, zwany niegdyś "trzecim bliźniakiem”, rozbudził wyobraźnię publiczności i ogłosił obrazowo, że rozpoczęła się właśnie akcja "podtapiania” lidera frakcji smoleńskiej w PiS. Na razie "podtapiany” cały czas trzyma jednak głowę nad taflą wody i nawet się jeszcze nie zachłysnął. Czy pójdzie na dno? A może po prostu wypije piwo, którego nawarzył?
"Polityczny waterboardnig"
Rzeczywiście, wygląda na to, że Jarosław Kaczyński postanowił wreszcie okiełznać ambicje (i ekstrawagancje) swojego partyjnego towarzysza drogi i rywala w jednym. Zdał sobie sprawę, że Macierewicz za bardzo politycznie urósł, że stał się zbyt butny i arogancki, a więc trudniej mieć go pod kontrolą.
I jest to na pewno trafna diagnoza sytuacji, bo szef MON dysponuje ogromnym politycznym kapitałem, na który składają się m.in. poparcie Tadeusza Rydzyka i jego mediów, czyli m.in. Radia Maryja i Telewizji Trwam. Obdarzany jest także – jak się wydaje – bezgranicznym oddaniem i uwielbieniem ze strony wierzącego w zamach tzw. elektoratu smoleńskiego.
Dlatego, według Ludwika Dorna, bardzo dobrze znającego stosunki panujące w partii rządzącej, rozpoczęła się tam właśnie akcja politycznego "podtapiania" Macierewicza. Inni określają też taką politykę mianem "agrarnej", czyli opartej na sprowadzaniu do ziemi kogoś, kto za bardzo urósł.
Na rozkaz prezesa Kaczyńskiego
Zdaniem byłego posła PiS, obecny szef MON niejednokrotnie pokazał w ostatnim czasie, że "sprawstwo kierownicze Jarosława Kaczyńskiego ma swoje granice”. Ocenił, że prezes Kaczyński ma problem z Macierewiczem, choć jeszcze nie stracił kontroli nad sytuacją. – Jeżeli natomiast Macierewicz nie poniesie konsekwencji za swoje zachowanie, to działacze partyjni i posłowie niższego szczebla mogą zacząć zadawać trudne pytania– stwierdził Dorn.
Przedstawił trzy zasadnicze fakty na potwierdzenie swojej tezy o "politycznym waterboardingu" na Macierewiczu.
O tym, że były wiceszef PiS może mieć wiele racji ze swoją teorią, pokazują kolejne dni i głosy kolejnych polityków, którzy starają się może nie "podtopić", ale przynajmniej oblać wodą Macierewicza. Ten broni się oczywiście paliwem smoleńskim, insynuując kolejne spiskowe wizje katastrofy i mobilizując tym samym swoich zwolenników.
Jak wyglądała sekwencja zdarzeń? Po kilku wcześniejszych ostrzeżeniach – głównie w sprawie Bartłomieja Misiewicza – prezes PiS wezwał wreszcie zdecydowanie Macierewicza by "ograniczył swoją ekstrawagancję”. Zrobił to przed spotkaniem prezydent-szef MON dotyczącym sporów kompetencyjnych w sprawie zwierzchnictwa nad armią.
"Posłowie PiS z sikawkami"
Kaczyński skrytykował jednocześnie politykę epistolarną, czyli wymianę listów między Andrzejem Dudą i Macierewiczem. I co się stało? Widocznie stosunki między prezydentem, a ministrem są bardzo napięte, a ich spotkanie nic nie wniosło dla ich załagodzenia. Duda napisał kolejny list do szefa MON (tym razem ws. sytuacji w kontrwywiadzie wojskowym) wysyłając jednocześnie czytelny sygnał do prezesa, że nie doszedł do porozumienia z Macierewiczem.
Do ataku rzucili się też pomniejsi harcownicy w PiS. Poseł Tadeusz Cymański mówił w RMF FM, że ludzie oczekują, by w MON było "bardziej jasno i czytelnie”. Nieco wcześniej Macierewicza, choć nie wprost, ostro skrytykowała posłanka PiS Elżbieta Kruk. Podkreśliła, że nie widzi potrzeby, by działał zespół parlamentarny ws. Smoleńska skoro nawet się nie spotyka. I dodała, że wyjaśnianiem katastrofy powinna się zajmować wyłącznie prokuratura.
A wciąż bliski środowisku PiS były szef GROM gen. Roman Polko w Radiu ZET doradził prezydentowi Dudzie, by uderzył pięścią w stół ws. Macierewicza. – Niepokoi mnie przede wszystkim ten dwór, czy raczej niekompetentni urzędnicy dookoła ministra, którzy po pierwsze, to już wiadomo, ten słynny Misiewicz z parasolem, ale już pomińmy to milczeniem, on powinien mieć zakaz zbliżania się do wojska – podkreślił Polko.
Polewanie wodą
– Ale jeżeli wiceminister (Bartosz Kownacki) mówi, że śmigłowce to jest sprawa dzięsięciorzędna jeżeli wycofujemy się z Eurokorpusu, który z pewnością nie jest doskonałą strukturą, ale najwspanialszym forum do dyskusji z Niemcami, z Francuzami na temat ich zaangażowania w bezpieczeństwo NATO także na flance wschodniej, to rzeczywiście bardzo mnie to niepokoi – mówił Polko. I podkreślił, że "pistoletem w ręku prezydenta” w konflikcie z Macierewiczem jest szef BBN Paweł Soloch.
Jednocześnie od kilku dni, wśród plotek o rekonstrukcji rządu PiS, zaczęły pojawiać się także dywagacje dotyczące m.in. szefa MON. Jarosław Gowin, lider umiarkowanego skrzydła PiS, znajdującego się w partii na przeciwnym biegunie do ludzi Macierewicza – wyraził w TVN 24 przekonanie że "skala ekstrawagancji Macierewicza będzie coraz mniejsza”.
– Przypuszczam na podstawie tego, co różni moi koledzy z PiS mówią o tej sytuacji, począwszy od samego prezesa Kaczyńskiego. Macierewicz jest bardzo wyrazistą postacią. O tym, czy powinien być ministrem czy nie, to nie ja będę się wypowiadać. Dopóki ma rekomendację klubu PiS oraz poparcie premier Szydło, to w ogóle nie ma tematu – mówił Gowin w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.
Macierewicz po swojemu stara się odwracać uwagę od ataku na siebie ostrą retoryką smoleńską i zapowiedziami, że za chwilę jego komisja przedstawi "kolejne niezbite dowody" na zamach. Ale "podtopił” go niespodziewanie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Prokuratura zorganizowała konferencję, na której poinformowano o zmianie zarzutów dla rosyjskich kontrolerów lotu oraz o wszczęciu dodatkowych śledztw.
Wypije, czy rozleje?
Jak wybrnął szef MON z ustaleń śledczych? W Telewizji Republika wytłumaczył, że zarzuty prokuratury nie są sprzeczne z teorią zamachu. Według niego, kontrolerzy "sprowadzali ten samolot do tragedii, do katastrofy". To jednak - zdaniem szefa MON - "nie stało się przyczyną tragedii", ale "doprowadziło do sytuacji umożliwiającej takie rozstrzygnięcie tego dramatu, żeby jak najlepiej udawał naturalną katastrofę”.
Polityczny "waterboarding" Macierewicza na razie nie zrobił chyba na "podtapianym” wielkiego wrażenia. Zresztą zarówno "podtapiający" jak i "podtapiany" wiedzą, że nie mogą przekroczyć granicy "tortur”. Gestem szefa MON w stronę prezesa PiS ma być nowa rzecznik prasowa i co za tym idzie nowe wizerunkowe otwarcie w resorcie.
Z drugiej strony prezes PiS zdaje sobie sprawę, że Macierewicz zawsze słynął ze skłonności do konfliktów i rozłamów. Brał m.in. udział w rozłamie w Ruchu Odbudowy Polski w 1997 r. (założył wtedy własną partię, Ruch Katolicko-Narodowy). W 2001 r. wszedł do Sejmu z listy Ligi Polskich Rodzin, ale wkrótce skłócił się z jej kierownictwem i opuścił klub parlamentarny LPR.
Zamiast "podtapiania" Macierewicza, należałoby więc zastosować jakieś "inne formy perswazji". Ale w PiS nikt tego nie zaryzykuje, bo wszyscy się boją reakcji. A problemów w partii przecież i tak nie brakuje.
W PiS już rozpoczęła się operacja podtapiania szefa MON i w pewnym sensie stoi za tym Jarosław Kaczyński. Nie sądzę, żeby podziękowano Macierewiczowi w ciągu najbliższych miesięcy, ale na pewno nastąpi to w dłuższej perspektywie.