Piotr S. – piosenka o tym tytule błyskawicznie rozchodzi się w sieci. Publicznie po raz pierwszy wykonana zostanie 24 listopada. Jej autorem jest Jacek Kleyff, dla wielu obok Jacka Kaczmarskiego najważniejszy bard PRL-u. Z "Orkiestrą Na Zdrowie" wystąpił na pierwszym Przystanku Woodstock. Teraz znów staje się "niepokornym". Nam mówi, dlaczego musiał napisać piosenkę o "Szarym Człowieku".
"Szary beton zszorowany, sadza tylko na spoinach i łzy w oczach tych dwóch osób" – śpiewa pan o Piotrze Szczęsnym, który dokonał samospalenia. Chyba ta śmierć pana poruszyła?
Tak. Chociaż wydaje się, że nie wszyscy mają tak samo.
Moim zdaniem poruszyła wiele osób. Jednych wpędziła w rozpacz, innych w bezradność; szczególnie obóz dzisiaj rządzący został przez Pana Piotra zmuszony do milczenia, ponieważ nikomu z opozycji nie da się zarzucić, że przyprawia Panu Piotrowi polityczną gębę. On wcześniej wszystko przewidziawszy, na chłodno, sam napisał najuczciwszy na świecie POLITYCZNY tekst. Stojący intelektualnie na wyższym poziomie, niż wszystkie teksty, które na temat obecnej sytuacji w Polsce napisano. Można domniemywać, że wszystko to wymyślił wcześniej od nas, a teraz to pokazał i tylko idiota może mu zarzucać pisanie z czyjejś inspiracji. Przewidział i rozbroił nawet wszystkie przyszłe ewentualne pomówienia o chorobę psychiczną. Stąd moje intuicyjne przeświadczenie, że największy kłopot z Piotrem Szczęsnym ma dziś Jarosław Kaczyński.
Skąd to przeświadczenie?
Politykiem dobrym nie jestem, ale mam intuicję i oczy i oglądając Kaczyńskiego na ostatniej miesięcznicy zobaczyłem oczami duszy, że jest chory, nie tylko przez wirusową infekcję; właściwie czuję, że infekcja ta zaatakowała kondycję bardzo silnie nadwątloną jedną uporczywą myślą. Obstawiam mianowicie, że Pan Prezes obecnie i chyba już do końca życia nie przestanie rozpamiętywać krzywdy jaką mu (bo przecież nie sobie) wyrządził Pan Piotr. Na miesięcznicach Pan Prezes głównie zarzucał wszystkim przeciwnikom zdradę i podłość; jest jednak "wysokiej próby żoliborskim inteligentem" jak mawiają o nim poplecznicy, więc choćby ta żoliborska inteligencja sprawia, że wie iż mówiąc to samo o Panu Piotrze smarował by sobie publicznie usta nieczystościami, stąd przemowa była łagodniejsza i krótsza, a rysy twarzy mówcy wyostrzone i wzrok tkliwszy.
Dlaczego pan nie ułożył podobnej piosenki w 2011, lub 2013 roku, gdy pod kancelarią
premiera również doszło do samospaleń?
Wydaje mi się, że na to pytanie wystarczająco odpowiada motto mojej piosenki: – "Czemu nie to śpiewał śpiewak pięć lat wcześniej?" ...ktoś zawoła... ...Tamci to zrobili sobie... Piotr dla wszystkich dookoła.
Pańska piosenka obiegła sieć. Gdy ją usłyszałem, pomyślałem sobie, że bard, na którego muzyce się wychowałem wraca do protest songów. I że takiego głosu nie można zlekceważyć
Do niczego nie wracam, bo od niczego nie odszedłem; przez ostatnie lata jestem wykonawcą niszowym, poza nurtem mainstreamowym. Za swój obowiązek uważam wyrażanie tego, co czuję i cały czas to w piosenkach robię; tę piosenkę napisałem również dlatego, aby poczuć się lepiej. Wiele moich znajomych mi dziękuje właśnie za nią, bo przynosi im ulgę. Mniej się czują źle w tej rozpaczy społecznej.
Może ma pan znajomych po niewłaściwej stronie? Ludzie "dobrej zmiany" obecnie
raczej nie mają powodów do rozpaczy.
Jaśni ludzie po tamtej stronie też muszą się źle czuć. Jak już wspomniałem, kontekst tego tragicznego wydarzenia powinien trafić do Pana Prezesa, który zwykł krzyczeć, że my z Panem Tuskiem na czele mamy krew na rękach, i że my jesteśmy mordercami jego brata, a teraz patrząc w lustro oraz na własne ręce – musi przestać. Przestając i schodząc na dobrą drogę z pomocą pana Piotra są może jeszcze w stanie obaj politycy – oba zwaśnione polskie plemiona pogodzić, czyli zgodnie pierwotnym zamysłem "Polskę zbawić".
Nasuwają się panu analogie obecnej sytuacji do czasów PRL-u? Chociażby był pan aresztowany przez milicję za działalność, albo protestował przeciw zapisowi w konstytucji o wieczystości związku PRL z ZSRR.
Na pewno się pojawiają. Trudno nie odwoływać się do własnych przeżyć. Jedno, co mi się teraz nasuwa, to kwestia dekomunizacji. Piotr Szczęsny dokonał samospalenia na placu Defilad, ale jest to plac Defilad jedynie komunistycznych. Żadna defilada nie odbyła się tam po 1989 roku. Na trybunie pod którą się spalił świętowali Chruszczow i Breżniew z Gomółką, Edwardem Gierkiem i Wojciechem Jaruzelskim; jest to więc plac pomazany najbardziej komunistyczną nazwą w całym mieście; zatem jeśli pisowskie władze chcą dokonać autentycznej, szczerej i uczciwej dekomunizacji, powinny zmienić nazwę placu na Plac Imienia Piotra Szczęsnego. Wierzę, że i bez organizowania jakichkolwiek miesięcznic ta nazwa i tak pojawi się choćby i za 20 lat. To nieuniknione.
Ale też nie jest pan zwolennikiem dekomunizacji w wersji PiS-owskiej.
Do tej akcji mam bardzo mieszane uczucia. Przez lata mieszkałem w Warszawie przy alei Armii Ludowej. Po upadku Pierwszego Powstania Warszawskiego, czyli w żydowskim getcie warszawskim, jego ostatni przywódca Marek Edelman, który właśnie otrzymał w Warszawie nazwę ulicy – przeszedł kanałami na aryjską stronę. Początkowo szukał schronienia w szeregach AK, ale miał pecha, bo natknął się na prawicowców (którzy najprawdopodobniej później przeszli do NSZ) – grożących mu śmiercią za samo pochodzenie. Musiał więc kolejny raz schronić się tym razem w AL, która właśnie straciła w Warszawie nazwę alei. To komunał, ale jak ulał, że nic nie jest czarno–białe; ostatnio sama AK zeszła na dalszy plan awantury, a obie strony dzisiejszego konfliktu rozliczają odpowiednio: prawica – bandyckość AL-u i odpowiednio: lewica – bandyckość NSZ. Brzydzę się nachalnym symetryzmem, ale tutaj nie da się chyba go uniknąć.
Chce być pan po środku? Jako się rzekło brzydzę się nadużywanym ostatnio symetryzmem; jak mawiał mędrzec: prawda nie leży po środku, tylko tam, gdzie leży. Bandyta z AL i bandyta z NSZ, to dla mnie jedna i ta sama szajka, ale w obu formacjach byli też i prawdziwi porządni ludzie. Nie należę do żadnej religii, ale z systemów filozoficznych, które liznąłem najbardziej nasiąknąłem taoizmem. W dalszej perspektywie nie widzę możliwości utożsamienia się z jakimiś ostatecznymi racjami. Świat dąży do równowagi i co teraz się przegina – na pewno w podobnym stopniu odegnie się w przyszłości. To bynajmniej nie oznacza jakiejkolwiek rezygnacji z działania.
Po ostatnich wyborach dlaczego się odgięło?
Stało się, jednak tak, że zwycięzcy, na których 10 lat temu głosowałem, podobnie do wszystkich poprzednich ekip po 1989 roku zapomnieli o rzeszach wykluczonych bezrobociem ludzi. To Jacek Kuroń do końca życia przestrzegał przed tym i krzyczał z ekranów telewizorów, że elity dawnego KOR-u, każda związana kiedyś z KOR-em rodzina powinna zająć się jakimiś pozbawionymi środków do życia ludźmi, obciążonymi wyuczoną pokomunistyczną bezradnością – analogicznie do działania w 1976 roku w Radomiu i w Ursusie. Gdyby tak się stało – obecne pęknięcie nie było by może tak drastyczne.
Ale byli tacy, którzy coś robili i robią nadal.
Oczywiście były i są samopomocowe organizacje pozarządowe, specjalistyczne szkoły w
zacofanych rejonach jak ta prowadzona przez Danutę Kuroń, drugą żonę Jacka Kuronia w Teremiskach na Podlasiu, lub pojedynczy ludzie jak Luda i Henryk Wujcowie trwale dbający o nasze pogranicze, czy też bardzo bliscy memu sercu Urszula Sikorska i Jan Krzysztof Kelus, którzy wyemigrowali do swojego Odludkowa na Warmii i mimo super ciężkich warunków oraz schorzeń – jak umieją pomagają okolicznej ludności załapywać się na okruchy z naszych sytych miejskich stołów. Jak dotąd naszej przyjaźni z Jankiem nie osłabiło to, że mamy przeciwstawne preferencje wyborcze.
Czyli zawiódł się pan na planie Balcerowiczu?
Realizacja planu profesora Leszka Balcerowicza wyprowadziła Polskę z zapaści i dziś nie da się tego podważać, ale jest też to wielkie ALE. Przy okazji jego wdrażania wyszły na jaw zwyczajne ludzkie i społeczne ułomności jak pazerność, zakłamanie i korupcja. Tego profesor zreformować nie był w stanie, pojawiły się nadużycia, a w dalszym ich rozwoju ogromne afery z prywatyzacyjnymi na czele. Jednak mimo wszystko Polska także dzięki ciężkiej twórczej pracy tak pogardzanych dziś elit oraz powstającej młodej, prężnej i uczciwej klasy średniej – stanęła na nogi tak jak żadne inne z państw proszących dziś profesora Leszka Balcerowicza o konsultowanie swych ruchów transformacyjnych. Niestety na przestrzeni następnego ćwierćwiecza żadna z ekip rządzących nie zapobiegła przegięciu połowy społeczeństwa na stronę krzywdy i upokorzenia. Stąd to obecne odbicie. Dlatego PO powinna od samego początku, a nie dopiero dziś, skorzystać z możliwości milczenia na temat programu 500 plus i nie krytykowania jego wad. Pewnie, że program jest ułomny, ALE JEST. Krew mnie zalewa, gdy słyszę opinie, że hołota zjechała nad morze, bo dostała 500 plus. Otrzymali i dzięki temu tysiące dzieci po raz pierwszy w życiu zobaczyło morze.
No właśnie, uczy pan w szkole tzw. "Bednarskiej" dzieci, część z nich uchodźcy. Oni widzieli morze zupełnie innej perspektywy, a polski rząd nic nie robi, aby pomóc.
Rodzice uczniów zgodzili się płacić większe czesne, aby mogły się uczyć też przybysze. Gdy otwieram drzwi na szkolny korytarz, to mam przed sobą cały świat. A obecna władza zamyka ten świat im, ale też przed nami. Myślę, że za to bezwarunkowo będzie kara dla tej władzy i Polski. Nie mam na myśli jakiejś konkretnej, teraz. Nie można udawać, że jest się innym oddzielnym światem. Należy też pomagać sąsiadom, a za takich uważam choćby uczniów z Tybetu, czy Afryki.
Wracając do piosenki "Piotr S." kiedy wykona ją pan po raz pierwszy publicznie?
Zapraszam na piątek 24 listopada na godzinę 19 do sali Studio P.R. im. Lutosławskiego przy ulicy Modzelewskiego 59 w Warszawie, gdzie odbędzie się galowy koncert Międzynarodowego Festiwalu OPPA. Wykonam trzy piosenki i wśród nich tę pod tytułem "Piotr S."