Oscary 2022, Jane Campion, Ari Wegner
Szansę na Oscary ma w tym roku nominowana w trzech kategoriach reżyserka "Psich pazurów" Jane Campion (z prawej), a także operatorka Ari Wegner Fot. Everett Collection/East News

Trzy prowadzące, reżyserka faworytka, nominacje dla operatorki i kompozytorki muzyki filmowej. Czy tegoroczne Oscary należą do kobiet? I tak, i nie. Bo mimo że nominacje w zdominowanych przez mężczyzn kategoriach są przełomowe, a statuetka po raz drugi w historii może trafić do reżyserki, to nominowanych do Oscara kobiet jest najmniej od trzech lat. Mimo to możemy mieć powody do dumy i radości.

REKLAMA
  • 94. ceremonia wręczenia Oscarów odbędzie się 27 marca 2022 w Dolby Theatre w Los Angeles.
  • W tym roku spośród 229 nominowanych kobiety stanowią 28,3 procent – jest ich dokładnie 65. To najmniej od trzech lat.
  • Mimo to Oscary 2022 są przełomowe dla kobiet. W zdominowanych przez mężczyzn kategoriach, jak reżyseria, zdjęcia, muzyka oryginalna czy montaż, nominowane są właśnie kobiety.
  • Jane Campion, laureatka Oscara za "Fortepian" w 1994 roku, ma szansę aż na trzy Oscary za "Psie pazury": za najlepszy film, scenariusz adaptowany oraz reżyserię. Jeśli Campion zdobędzie Oscara w kategorii najlepszy reżyser, to po raz pierwszy w historii Oscarów reżyserki zostaną nagrodzone dwa lata z rzędu (w 2021 roku Chloé Zhao została doceniona za "Nomadland").
  • Wyjątkowo mocna i trudna do przewidzenia jest w tym roku kategoria najlepsza aktorka pierwszoplanowa. Na Oscara ma szansę każda z nominowanych aktorek: Olivia Colman ("Córka"), Nicole Kidman ("Being the Ricardos"), Penélope Cruz ("Matki równoległe"), Jessica Chastain ("Oczy Tammy Faye") i Kristen Stewart ("Spencer").
  • Mimo że w tym roku Oscary zostaną wręczone po raz 94., to nominacje dla kobiet, mniejszości etnicznych czy seksualnych (oraz ich zwycięstwa) wciąż określane są mianem "historycznych". Każdego roku z radością odnotowujemy kolejne nazwiska, które nie podchodzą pod kategorię "biały, heteroseksualny mężczyzna" i cieszymy się z przełomowych wygranych, mimo że w 2022 roku Oscar dla kobiety czy Afroamerykanina nie powinien być żadnym przełomem.

    O równości wciąż jednak nie ma mowy. Skupmy się na kobietach: jak wyliczył portal The Wrap, spośród 229 tegorocznych nominowanych kobiety stanowią zaledwie 28,3 procent – jest ich dokładnie 65 (pod uwagę wzięto każdą nominację wielokrotnie wyróżnionej osoby). Do równościowej połowy nie jest nawet blisko. Co więcej, podczas 94. ceremonii wręczenia Oscarów na statuetkę ma szansę najmniejsza ilość kobiet od trzech lat. W 2021 roku na 235 ludzi kina nominowano rekordowe 76 kobiet (32,3 procent), a rok wcześniej było ich o 11 mniej (65 na 209 nominowanych, co stanowi 31,1 procent).

    Z kolei odsetek kobiet, które wyreżyserowały filmy kwalifikujące się do Oscara, w tym w kategoriach: najlepszy film, najlepszy film międzynarodowy, najlepszy film dokumentalny i najlepszy film animowany, wyniósł 27 procent. A to oznacza – biorąc pod uwagę wzrost tej liczby przez ostatnie trzy lata – stagnację, podkreśla The Wrap.

    Mistrzyni Jane Campion

    Mimo tych mało wesołych liczb Oscary 2022 są dla kobiet przełomowe. Chociażby z powodu Jane Campion, nowozelandzkiej reżyserki i scenarzystki, która w tym roku ze swoim filmem "Psie pazury" walczy aż o trzy Oscary: za najlepszy film (w tej kategorii nagrody zdobywają producenci, a Campion jest jednym z nich), scenariusz adaptowany oraz – co najbardziej przełomowe – reżyserię.

    Dlaczego wyróżnienie za reżyserię dla Campion jest historycznie aż tak istotne? Bo kategoria reżyserska jest dla kobiet wyjątkowo niełaskawa. W 93-letniej historii Oscarów na palcach dwóch rąk można policzyć kobiety nominowane za najlepszą reżyserię. Zresztą na pierwszą nominację reżyserki musiały czekać aż 48 lat, a na Oscara... kolejne 33.

    Pierwsza była Lina Wertmüller w 1977 roku za "Siedem piękności Pasqualino". 17 lat później nominację za "Fortepian" zdobyła właśnie Jane Campion, której film przegrał batalię o tytuł najlepszego filmu roku z "Listą Schindlera" Stevena Spielberga. Co ciekawe 67-letnia Nowozelandka – który została pokonana przez Spielberga również w kategorii najlepszy reżyser – zmierzy się z nim ponownie w tym roku (Spielberg otrzymał nominację za "West Side Story").

    logo
    Reżyserka "Psich pazurów" Jane Campion z Kirsten Dunst nominowaną za najlepszą rolę drugoplanową Fot. Invision/Invision/East News

    Minęło kolejnych dziesięć lat i w 2004 roku Akademia zauważyła Sofię Coppolę i jej autorskie dzieło "Między słowami". I mimo że wydawało się, że coś się w kategorii reżyserskiej ruszyło, to dopiero w 2010 roku – jako czwarta kobieta w historii – nominację do Oscara otrzymała Amerykanka Kathryn Bigelow za "The Hurt Locker. W pułapce wojny", uznany również za najlepszy film. Bigelow przeszła do historii – jako pierwsza reżyserka przekuła nominację w Oscara.

    Upłynęło kolejne osiem lat, aby wśród nominowanych znalazła się kolejna kobieta, tym razem Greta Gerwig za "Lady Bird". Greta Oscara nie dostała, ale w końcu nadszedł 15 marca 2021 roku. Wśród nominowanych za 2020 rok reżyserów znalazły się – po raz pierwszy w oscarowej historii – dwie kobiety: Emerald Fennell za "Obiecującą. Młodą. Kobietę" i Chloé Zhao za "Nomadland". Dla kobiet parających się reżyserią było to niezwykle znaczące wydarzenie – zwłaszcza, że Zhao została drugą kobietą w historii nagrodzoną za reżyserię Oscarem.

    Nic więc dziwnego, że tegoroczna nominacja do Oscara dla Campion jest przełomowa. Po pierwsze kobiety doceniono nominacjami dwa lata z rzędu. Po drugie Jane Campion jest w tym roku faworytką, więc jeśli faktycznie dostanie Oscara za "Psie pazury", to po raz pierwszy w historii dwie reżyserki zostaną docenione rok po roku. A po trzecie Campion to pierwsza reżyserka, która otrzymała drugą nominację reżyserską w karierze (pierwszą zdobyła w 1994 roku za "Fortepian", wówczas otrzymała również nagrodę za najlepszy scenariusz oryginalny).

    Zresztą Campion jest również jedną z trzech kobiet nominowanych w tym roku za scenariusz adaptowany – obok Sian Heder za "CODĘ" (nominowaną w kategorii najlepszy film) i Maggie Gyllenhaal za "Córkę". A oprócz tego uznana Nowozelandka, która nie bez powodu nazywana jest kinową mistrzynią, dołączyła do 9 producentek nominowanych za najlepszy film. Nie jest to imponująca liczba, zważywszy na fakt, że nominowanych producentów jest 21, ale jest to wciąż więcej niż przed laty. Hollywood ma jeszcze dużo do zrobienia – nie tyle w kwestii kobiet i Oscarów, ile przebicia szklanego sufitu w przemyśle filmowym.

    Przełomy w "męskich" kategoriach

    Nie tylko Jane Campion zapisała się w tym roku w oscarowej herstorii. Monica Hellström, Signe Byrge Sørensen i Charlotte De La Gournerie, producentki duńskiego animowanego dokumentu "Flee" (polski tytuł: "Przeżyć"), zostały (wraz z Jonasem Poherem Rasmussenem) nominowane w kategoriach najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny oraz najlepszy pełnometrażowy film animowany. "Flee" otrzymało też nominację w kategorii film międzynarodowy – dzięki wyróżnieniom we wszystkich tych trzech kategoriach przeszło do historii – jednak tradycyjnie nagrodę w tej kategorii otrzymuje kraj, z którego pochodzi film.

    Na tegorocznej gali – którą zresztą po raz pierwszy w historii poprowadzą trzy kobiety: Amy Schumer, Regina Hall i Wanda Sykes – Oscara mogą zdobyć dwa filmy w reżyserii kobiet: "Psie pazury" Jane Campion i "CODA" Sian Heder. Zresztą oba te tytuły – wraz z "Belfastem" Kennetha Branagha – są uznawane za faworytów.

    Jeśli wygra "CODA", Heder (która nie współprodukowała swojego filmu) Oscara jednak nie dostanie. Szansę na niego ma jednak (wraz z Campion) osiem producentek – filmów" "Psie pazury", "Belfast", "Diuna", "Licorice Pizza" i "West Side Story". Na szczęście ten rok nie jest w tej kwestii wyjątkowy – od 2009 roku, w którym liczbę nominowanych filmów zwiększono do maksymalnie dziesięciu, liczba nominowanych producentek znacząco wzrosła. Podczas gdy triumfowało wiele z nich, to jeszcze nigdy w historii nie było nagrodzonego Oscarem filmu, który wyprodukowały same kobiety.

    Ten rok jest jednak przełomowy przede wszystkim z powodu przełamania męskiego monopolu na nominacje w kategoriach zdominowanych przez mężczyzn. Kobiety doceniono w takich kategoriach, jak: najlepszy montaż (Pamela Martin za "King Richard. Zwycięską rodzinę"), dźwięk (Denise Yarde za "Belfast" i Tara Webb za "Psie pazury"), muzyka oryginalna (Germaine Franco, pierwsza nominowana w tej kategorii Latynoska, za "Nasze magiczne Encanto") i zdjęcia (Ari Wegner za "Psie pazury").

    To właśnie o tej ostatniej jest najgłośniej. Wegner jest bowiem zaledwie drugą w historii Oscarów operatorką, która otrzymała nominację do tej nagrody. Pierwsza była Rachel Morrison, którą w 2018 roku doceniono za "Mudbound". Mimo że Morrison przegrała z Rogerem Deakinsem za "Blade'a Runnera 2049", to przetarła szlak dla swoich koleżanek po fachu i zdjęła zasłonę wstydu z kategorii, która przez lata zdawała się kobiet w ogóle nie zauważać. Czy Ari Wagner wygra? W kategorii zdjęcia jest faworytką, ma jednak mocnych rywali, w tym Polaka Janusza Kamińskiego za "West Side Story" Stevena Spielberga.

    W jakich kategoriach zabrakło w tym roku kobiet? To scenariusz oryginalny i efekty specjalne, czyli oscarowa kategoria, w której kobiety są podobną rzadkością, jak w najlepszych zdjęciach. Jednak podczas gdy za efekty specjalne nominowano łącznie cztery kobiety, to aż dwie wygrały: Suzanne M. Benson ("Obcy – decydujące starci" w 1987 roku) oraz Sara Bennett ("Ex Machina" w 2016 roku).

    Batalia o aktorskiego Oscara

    Ale rok 2022 można uznać za oscarowy rok kobiet również z powodu aktorek. Pięć spośród wszystkich kobiet nominowanych w kategoriach aktorskich zostało docenionych nominacją po raz pierwszy (Kristen Stewart za "Spencer", Jessie Buckley za "Córkę", Kirsten Dunst za "Psie pazury", Aunjanue Ellis za "King Richard. Zwycięską rodzinę" i Ariana DeBose za "West Side Story"), a dwie należą do społeczności LGBTQ (Stewart i DeBose).

    Podczas gdy w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa zdecydowaną faworytką jest 31-letnia Ariana DeBose, która za rolę Anity w "West Side Story" zdobyła już szereg prestiżowych nagród (jej rywalki to wspomniane: Buckley, Dunst i Ellis oraz Judi Dench za "Belfast"), to walka o Oscara w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa od lat nie była tak wyrównana, a jej rezultat trudny do przewidzenia.

    W szranki stanęły bowiem ze sobą: Olivia Colman ("Córka"), Nicole Kidman ("Being the Ricardos"), Penélope Cruz ("Matki równoległe"), Jessica Chastain ("Oczy Tammy Faye") i Kristen Stewart ("Spencer"). Dlaczego zwyciężczyni nie da się przewidzieć? Bo zdecydowana faworytka – Lady Gaga za "Dom Gucci"w ogóle nie otrzymała nominacji. Nagrodę SAG zdobyła Chastain, Złoty Glob – Kidman, a Cruz i Stewart nie zostały nominowane ani do SAG, ani nagród BAFTA, co jest absolutną rzadkością. Oscara może zdobyć więc każda z pięciu aktorek, co tylko pokazuje jak mocna jest to w tym roku kategoria.

    Niektóre z nominowanych filmów poruszają także "kobiece" tematy, w tym tabu otaczające macierzyństwo ("Córka" i "Matki równoległe"). "CODA" skupia się na doświadczeniach słyszącej córki w niesłyszącej rodzinie, "Spencer" pokazuje księżną Dianę na skraju załamaniu nerwowego, a "King Richard. Zwycięska rodzina" to historia sukcesu słynnych tenistek, Sereny i Venus Williams.

    Na tegorocznych Oscarach mamy też: pierwszą azjatycką księżniczkę Disneya, krótkometrażowy film aktorski o niskorosłej kobiecie (mowa o polskiej "Sukience" Tadeusza Łysiaka z Anną Dzieduszycką) czy dokument "Ogniem pisane" o mieszkankach indyjskiego stanu Uttar Pradesh, które mimo ryzyka tworzą niezależną gazetę. Nie zapominajmy też o gwiazdorskich występach. Nominowane utwory ("Be Alive" i "No Time to Die") zaśpiewają królowa i księżniczka światowej muzyki: Beyoncé i Billie Eilish.

    Wniosek? Nominowanych kobiet może jest mniej niż rok czy dwa lata temu, ale są one wyjątkowo głośne. I nie zamierzają już milczeć.

    Czytaj także: