nt_logo

Fani "Rodu smoka" "shipują"... stryja z bratanicą. Kazirodztwo w popkulturze wciąż ma się dobrze

Ola Gersz

03 września 2022, 18:07 · 12 minut czytania
Mimo że za nami dopiero dwa odcinki "Rodu smoka", to widzowie już shipują Rhaenyrę i Daemona. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chodzi o... bratanicę i stryja. Kazirodztwo w świecie "Gry o tron" (zwłaszcza wśród Targaryenów) wcale nie dziwi, zaskakuje jednak reakcja fanów. Do tej pory odzew na kazirodcze relacje w serialach, chociażby na Daenerys i Jona Snowa, były przeważnie negatywne. Co się zmieniło?


Fani "Rodu smoka" "shipują"... stryja z bratanicą. Kazirodztwo w popkulturze wciąż ma się dobrze

Ola Gersz
03 września 2022, 18:07 • 1 minuta czytania
Mimo że za nami dopiero dwa odcinki "Rodu smoka", to widzowie już shipują Rhaenyrę i Daemona. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chodzi o... bratanicę i stryja. Kazirodztwo w świecie "Gry o tron" (zwłaszcza wśród Targaryenów) wcale nie dziwi, zaskakuje jednak reakcja fanów. Do tej pory odzew na kazirodcze relacje w serialach, chociażby na Daenerys i Jona Snowa, były przeważnie negatywne. Co się zmieniło?
Dlaczego shipujemy... stryja i jego siostrzenicę w "Rodzie smoka"? Fot. Kadr z "Rodu smoka" / HBO Max
  • Rhaenyra i Daemon Targaryen nieoczekiwanie stali się największym shipem widzów "Rodu smoka"
  • Fani kibicują bohaterom, mimo że są oni rodziną – Daemon jest stryjem (bratem ojca) Rhaenyry Targaryen
  • Kazirodztwo w świecie "Gry o tron" nie jest niczym nowym, ale większość widzów krytykowała jednak Cersei i Jaimego czy Daenerys i Jona Snowa
  • Kazirodztwo w popkulturze wciąż ma się dobrze, ale spotyka się raczej z negatywnym odzewem, jak Allison i Luther z "Umbrella Academy"
  • Popkultura w końcu powinna odejść od kazirodztwa, bo przeważnie budzi ono krindż i niesmak

Artykuł zawiera spoilery do dwóch pierwszych odcinków "Rodu smoków", a także"Gry o tron" i "Umbrella Academy".

Wszyscy kojarzymy niekończące się żarty o kazirodczych relacjach w Alabamie i wszyscy się z nich się śmiejemy, mimo że wcale nie powinniśmy. Jednak memy memami, a życie życiem. Kazirodztwo, czyli "stosunki seksualne pomiędzy osobami o bliskim (lub uznawanym za bliskie) pokrewieństwie" (jak definiuje je internetowa Encyklopedia PWN), ma w większości społeczeństw status czynu zabronionego i przestępstwa.

W większości, bo wcale nie w każdym państwie kazirodztwo jest zdelegalizowane. Wszystko zależy od m.in. stopnia pokrewieństwa, płci, orientacji seksualnej czy wieku, a coraz więcej krajów zastanawia się nad złagodzeniem przepisów. W Polsce, zgodnie z ustawą z dnia 6 czerwca 1997 r. w kodeksie karnym, "kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".

Z kolei w USA, "w większości stanów jako kazirodztwo karana jest aktywność seksualna pomiędzy przodkiem w linii prostej a potomkiem w linii prostej (rodzicem, dziadkiem z dzieckiem lub wnukiem), rodzeństwem (bratem-siostrą) i ciocią-siostrzenicą, wujkiem-siostrzenicą" – precyzuje Wikipedia. Dlaczego w większości? Bo każdy stan podchodzi do tematu nieco inaczej, jak Ohio, w którym karana jest jedynie relacja z rodzicem lub opiekunem.

Społecznie kazirodztwo (nawet w "legalnej" formie) nie jest jednak powszechnie akceptowane, a uważane za niesmaczne czy obrzydliwe. Osoby, które się go dopuszczają, często trafiają poza margines.

Nawet te związki, które z punktu widzenia prawa nie są kazirodcze (jak Woody Allen i adoptowana córka jego partnerki Mii Farrow, Soon-Yi Previn czy bohaterowie głośnego dokumentu Netflixa "Dziewczyna ze zdjęcia", Franklin Delano Floyd i Sharon Marshall) wywołują skandal.

Do tematu kazirodztwa często nawiązuje również popkultura. Kazirodztwo w serialach nigdy nie cieszyło się jednak względami fanów, a najczęściej było przedstawiane w negatywnym świetle. Do czasu, gdy na horyzoncie pojawił się "Ród smoka" oraz Rhaenyra i Daemon Targaryen.

Rhaenyra i Daemon, czyli shipujemy bratanicę i stryja

"Ród smoka", czyli prequel słynnej "Gry o tron", dzieje się około 200 lat przed wydarzeniami z udziałem Daenerys Targaryen, Neda Starka czy Tyriona Lannistera. Akcja skupia się na trzymających władzę w Westeros Targaryenach. Podczas gdy w serialu-matce Deanerys była (prawie) ostatnią potomkinią swojego rodu, to w "Rodu smoka" widzimy jasnowłosych arystokratów u szczytu potęgi: dzierżących władzę, bogactwo i smoki.

Królem jest obecnie Viserys I Targaryen, ojciec Rhaenery, swojego jedynego dziecka. Gdy w krwawej, trudnej do oglądania scenie porodu w pierwszym odcinku umiera zarówno królowa Aemma, jak i męski potomek Viserysa, władca postanawia, że jego następczynią zostanie jego córka. Robi to impulsywnie i wbrew swojemu bratu Daemonowi, porywczemu i psychopatycznemu, który zgodnie z linią sukcesji miał przejąć tron po Viserysie.

Gdy to Rhaenyra zostaje namaszczona na przyszłą królową, marzenia Daemona o Żelaznym Tronie zostają unicestwione. Nie zamierza się jednak poddać, a konflikt braci staje się podwalinami dalszej akcji "Rodu smoka". A właściwie książki George'a R.R. Martina "Ogień i krew", która przedstawia wojnę o władzę wewnątrz rodu Targaryneów (nazwaną później Tańcem Smoków).

To na tym tle rozwija się relacja między Rhaenyrą i Daemonem, bratanicą i stryjem. A właściwie: ma szansę się rozwinąć. W dotychczasowych odcinkach poznaliśmy dopiero córkę króla w młodszym wieku (wciela się w nią Milly Alcock, potem zastąpi ją Emma D'Arcy), ale od pierwszej wspólnej sceny widzimy, że tę dwójkę łączy nić zrozumienia. Daemon, który zdrowych relacji ma w swoim życiu jak na lekarstwo, szanuję Rhaenyrę, wspiera ją po śmierci matki, a nawet wręcz cenny prezent.

Mimo że w każdej innej sytuacji wytłumaczylibyśmy bliskość Rhaenery i Daemona silną, rodzinną więzią, to w tym przypadku mówimy o: 1. świecie "Grze o tron", 2. rodzie Targaryneów, 3. quasi-średniowiecznych realiach. A w każdym z tych przypadków kazirodztwo wcale nie było rzadkie.

Rezultat? Shipowanie (czyli kibicowanie związkowi pary postaci: i fikcyjnych, i prawdziwych) bliskich członków rodziny. Czyli większość fanów chce, aby relacja Rhaenery i Daemona (w dodatku znacznie od niej starszego) przybrała romantyczno-seksualny obrót. W końcu u George'a R.R. Martina, który połączył również siostrę i brata, Cersei i Jaimego Lannisterów, wszystko jest możliwe, a Targaryneowie słynęli z kazirodczych małżeństw, które były u nich całkowicie legalne.

Takie shipujące nastroje widać na TikToku, Twitterze czy Tumblrze. Ludzie zachwycają się chemią pomiędzy Mattem Smithem a Milly Alcock, tworzą o tej parze memy i filmiki, dopatrują się drugiego dna w każdym spojrzeniu czy geście. Scena ich konfrontacji z drugiego odcinka wywołała prawdziwą histerię. Z kolei ci, którzy się oburzają na kibicowanie kazirodczemu związkowi (a jest ich znacznie mniej), szybko zostają uciszeni:

Nie, między młodziutką księżniczką a jej stryjem do niczego jeszcze nie doszło, nie padły też żadne deklaracje. Wielu widzów jest jednak przekonanych, że to dopiero początek skomplikowanej i intensywnej relacji łączącej miłość, nienawiść i rywalizację. A takie klimaty widzowie lubią przecież najbardziej.

Kazirodztwo w "Grze o tron" nie takie fajne

Owszem, nie możemy przekładać naszych realiów na realia "Rodu smoka": fikcyjne, fantastyczne i quasi-średniowieczne. W końcu mówimy o świecie, w którym Targaryenowie ujeżdżają smoki jak rumaki. Przyjmujemy go więc z całym dobrodziejstwem inwentarza, a więc również z kazirodztwem. Zresztą w drugim odcinku wstępnie planowano przecież ożenek króla Viserysa z dzieckiem, a do tego córką jego kuzynki, Laeną Velaryon. Ot, takie normy u Targaryenów w Westeros.

Dlaczego więc shipowanie Rhaenery i Daemona zaskakuje? Bo jest rzadkością w przypadku kazirodczych relacji w popkulturze. I mowa tu nawet o "Grze o tron", w której były już dwa takie związki.

Pierwszy to wspomniani Cersei i Jaime, siostra i brat, którzy spotykali się w tajemnicy (200 lat po wydarzeniach z "Rodu smoka" kazirodztwo nie było już akceptowane) i doczekali się trójki dzieci. Ich romansowi nie kibicował nikt, co ma jednak duży związek z faktem, że ich związek był toksyczny, a Cersei była jedną z najbardziej znienawidzonych postaci w całym serialu.

Drugi to Jon Snow i Daenerys Targaryen, potomkini Rhaenery. Para zbliżyła się do siebie, zanim Jon dowiedział się o swoim pochodzeniu (widzowie dowiedzieli się o tym wcześniej). Wyszło bowiem na jaw, że bohater w rzeczywistości nie jest nieślubnym synem Neda Starka, ale dzieckiem jego siostry Lyanny Stark oraz Rhaegara Targaryena.

Kochankowie wzięli ślub w tajemnicy, ale gdy w Westeros runęła (nieprawdziwa) wieść, że Rhaegar porwał Lyannę, wybuchła tzw. Rebelia Roberta. Zakochany w Starkównie Robert Baratheon stanął na czele wojsk, a w wojnie zginął m.in. król Aerys II Targaryen i sam Rhaegar (co było końcem panowania Targaryenów – przeżyły jedynie najmłodsze dzieci króla, Viserys i Targaryen, które zmuszone były uciekać).

W 6. sezonie "Gry o tron" dowiadujemy się, że Lyanna zmarła podczas porodu i oddała swojego syna, Aegona, pod opiekę brata, Neda Starka. Ten wychował Jona jak własnego syna i nigdy nie wyjawił tajemnicy jego pochodzenia, gdyż wiedział, że Robert Baratheron niewątpliwie zgładziłby chłopca. Co to oznacza? Że Daenerys Targeryn, siostra Rhaegara, była ciotką Jona Snowa.

Daenerys i Jon nie mieli szczęśliwego zakończenia, a ich relacja wielu rozczarowała (podobnie jak cały ostatni sezon "Gry o tron"). Podczas gdy kibicowało im sporo widzów, to nie można było mówić o histerycznym shipowaniu. Ich romans niektórych wcale nie obszedł. Dominowały głosy, że związek jest wymuszony, para nie ma chemii, a relacja z ciotką jest niewłaściwa. Co ciekawe, wcześniej niektórzy shipowali Jona z... Sansą Stark, czyli jego przybraną siostrą, a w rzeczywistości siostrą cioteczną.

W porównaniu z Rhaenyrą i Daemonem ship Daenerys Targaryen i Jona Snowa był wręcz znikomy. Podczas gdy w "Grze o tron" większość oburzała się relacją ciotki z bratankiem, to teraz dla odmiany na pierwszy pocałunek bratanicy ze stryjem czeka spora część widzów "Rodu smoka". Jest to zaskakujące... nawet dla samych miłośników tej pary.

Siostra z bratem, ojciec z córką

"Gra o tron" i "Ród smoka" nie są jedyne. Kazirodczych i prawie kazirodczych relacji wszelkiej maści jest w popkulturze sporo. Tylko filmy i seriale zajmują cały obszerny artykuł na Wikipedii. Już samych filmów jest dziesiątki: "The Rocky Horror Show", "Oldboy", "Van Helsing", "Excalibur", "Crimson Peak. Wzgórze krwi", "Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii", "Marzyciele", "Clueless", "Przeminęło z wiatrem", "Lolita", "Stoker" czy polskie "Bez wstydu".

Nie można oczywiście zapomnieć o Luke'u i Lei w "Gwiezdnych wojnach" oraz ich słynnym pocałunku w "Imperium kontratakuje" (zanim wyszło na jaw, że są bliźniętami). Dziś trudno się tę krindżową i niekomfortową scenę ogląda.

Wikipedia dzieli kazirodztwo w serialach i filmach na kategorie. Mamy więc kazirodcze: rodziny, związki między rodzeństwem oraz przyrodnim rodzeństwem (w tym jednopłciowe), relacje matki, ojca, macochy lub ojczyma z dzieckiem, związki z kuzynostwem, wujem, ciotką, babcią, dziadkiem, a także przemoc seksualną oraz kazirodztwo nieświadome (bohaterowie nie wiedzą o swoim pokrewieństwie).

Podobne konfiguracje pojawiają się w serialach. Wymieńmy tylko kilka: "Rodzina Borgiów", "U nas w Filadelfii", "Riverdale", "Słodkie kłamstewka", "Dwóch i pół", "Szkoła dla elity", "Tabu" czy "Mare z Eastown". Są nawet "pozytywne" (na ogół prześmiewcze) przykłady, jak w jednym z odcinków sitcomu "Scenki z życia", w którym rodzice bohaterki o imieniu Clementine okazują się być siostrą i bratem, czego wcale nie ukrywają i szczęśliwie trwają w swoim kontrowersyjnym związku.

Nie zapominajmy też o nieśmiertelnym wątku w serialach dla nastolatków i telenowelach w stylu: "mój ukochany może być moim bratem, bo jego ojciec okazał się moim ojcem, ale na szczęście jest adoptowany, o czym dowiedział się nagle i znienacka" (i wszystkie pochodne i warianty, jak chociażby w "Zbuntowanym aniele"). To wyświechtane już narzędzie do urozmaicenia fabuły i zszokowania widza działa już jedynie... na nerwy.

W niektórych produkcjach kazirodcza relacja jest potępiana, w innych to skomplikowane. Reakcje widzów różnią się też w zależności od pokrewieństwa łączącego bohaterów czy okoliczności kazirodczej relacji. Jednak coraz częściej zadajemy sobie pytanie: po co ten cały incest? Nie da się ukryć, że to wcale nie kazirodcza relacja świadczy o popularności bohaterów i wątku. Wręcz przeciwnie.

"Umbrella Academy", czyli incest czy nie?

To jak niekomfortowo wielu z nas się czuje, śledząc kazirodczy związek, najlepiej pokazuje serial "Umbrella Academy" oparty na komiksie o tej samej nazwie. Mimo że technicznie nie do końca jest to kazirodztwo, to wielu fanów i tak jest zdegustowanych. A to już mówi samo za siebie.

Hit Netflixa opowiada o obdarzonym supermocami rodzeństwie Hargreevesów. Każde z siedmiorga bohaterów pochodzi od innej matki (dzieci nie posiadają biologicznych ojców) i każde zostało adoptowane po narodzinach przez Reginalda Hargreevesa, który tworzy superbohaterską drużynę zwaną Umbrella Academy.

W pierwszym sezonie główny wątek miłosny dotyczył dwójki z rodzeństwa, Allison i Luthera. Luther jest zakochany w siostrze, a ta ma do niego wyraźną słabość, o czym dobrze wie reszta Hargreevesów (i z czego często żartuje). W jednej ze scen (która w rzeczywistości się jednak nie wydarzyła) para tańczy ze sobą i się całuje, co wywołało niemałe poruszenie.

Relacja siostry i brata nie przypadła do gustu fanom, którzy w większości twierdzili, że odrywa uwagę od świetnej fabuły. Shipujących Allison i Luthera było (i wciąż jest) jak na lekarstwo, a krytyka quasi-kazirodczej relacji zalała internet. Do tego stopnia, że po drugim sezonie głos zabrał showrunner Steve Blackman.

"Chciałbym powiedzieć ludziom: 'Słuchajcie, oni nie są biologicznym rodzeństwem, ale tak, to dziwne, że dorastali razem. A z drugiej strony nie mieli typowego dzieciństwa'. Ale czy to rodzeństwo? W pewnym sensie. Jednak nie są biologicznie spokrewnieni i to taka szczenięca historia miłosna. Więc nie wiem, czy to prawdziwa miłość. To taki rodzaj dziecięcej miłości płynącej ze wspólnego dorastania i pięknych chwil z przeszłości, w których spędzali razem czas" – mówił.

Widzowie nie czuli się jednak przekonani i twórcy stopniowo odchodzili od ich romantycznej relacji. Ta pojawiała się jedynie w tle i na marginesie. Gwoździem do trumny okazał się trzeci sezon, w którym Allison – zazdrosna o Sloane, w której zakochał się Luther – użyła swoich mocy, aby zmusić Luthera do pocałunku. Scena wywołała oburzenie z racji braku przyzwolenia bohatera i bynajmniej nie była romantyczna (w co chyba zresztą nie celowano). Postać Allison została wręcz znienawidzona z powodu molestowania seksualnego, którego niewątpliwie się dopuściła.

Mimo więc, że scenarzyści co jakiś czas wracają do uczucia łączącego Allison i Lithera, to mało prawdopodobne, że dadzą szczęśliwe zakończenie. Fani raczej bym im tego nie wybaczyli. Dlaczego? Bo mają tę parę... gdzieś.

Shipujemy Rhaenyrę i Daemona, bo ich lubimy

Wracamy do punktu wyjścia. Kogo shipują widzowie? Bohaterów, których lubią.

Nie należeli do nich Cersei i Jaime, nie należą Allison i Luther. Z kolej relacja Deanerys i Jona była napisana na kolanie i nie miała okazji zabłysnąć na ekranie. Czy gdyby było odwrotnie, fani zignorowaliby kazirodcze klimaty? Na pewno nie wszyscy, jednak wielu mogłaby przymknąć na to oko, argumentując, że to jedynie niewinna fikcja. Ship potrafi bowiem przesłonić logikę, a często wygrywa z moralnością czy rozsądkiem.

To właśnie dzieje się w przypadku Daemona i Rhaenery. Ludzie oszaleli na punkcie obojga postaci, co wcale nie dziwi: to obecnie jedni z najciekawszych bohaterów w serialowym świecie.

Niewątpliwie jest między nimi chemia (zobaczymy jak będzie w przypadku Matta Smitha i Emmy D'Arcy) i coś się szykuje, co jedynie podgrzewa atmosferę. Kazirodcze wątpliwości blakną więc przy perspektywie silnej, niejednoznacznej i intensywnej pary, która walczy o władzę i ujeżdża smoki. I których miłość jest dla otoczenia niewłaściwa oraz płynnie przechodzi od silnej nienawiści do równie silnej miłości.

Czy tak właśnie będzie? Niewykluczone (chociaż odpowiedź na to pytanie znają już czytelnicy książki Martina). Czy jest to moralne? W kontekście realiów, w których żyjemy, nie do końca. Jasne, to serial fantasy i fikcyjny świat, w których takie relacje są legalne. Wciąż budzi to jednak pewien niesmak i krindż.

Czy nie prościej byłoby tworzyć interesujące związki między bohaterami, którzy... nie są spokrewnieni? Twórcy serialowi, bardzo was prosimy. Jeden wyjątek od reguły wcale nie oznacza, że to lubimy.