Jarosław Kaczyński przygotował bardzo dokładny plan na nadchodzące wybory. Prawo i Sprawiedliwość "sypnie" pieniędzmi, a także wystawi do Sejmu Beatę Szydło i Joachima Brudzińskiego – wynika z przecieków medialnych. W rozmowie z naTemat prof. Rafał Chwedoruk tłumaczy, w co przed wyborami gra lider obozu rządzącego.
Reklama.
Reklama.
"Sypnięcie" pieniędzmi, obietnice dla przedsiębiorców i nauczycieli oraz Beata Szydło i Brudziński – to nowy plan PiS na wybory w 2023 roku
Jarosław Kaczyński osobiście dogląda układania list wyborczych. Liderami mają być przede wszystkim osoby o największym zaufaniu
Wrócić ma także Beata Szydło, która ma wystartować w najbliższych wyborach parlamentarnych
– To działanie rutynowe PiS, ale PiS nie ma szans rządzić po kolejnych wyborach (...) PiS wie, że wystartuje w wyborach i je przegra – powiedział prof. Chwedoruk
Plany byłego wicepremiera opisał dla Onetu Andrzej Gajcy. Rząd ma zaplanować szereg konwencji programowych, podczas których padną konkretne obietnice finansowe. Hojne zapowiedzi o "sypnięciu" pieniędzmi mają usłyszeć rolnicy, przedsiębiorcy, nauczyciele i pracownicy systemu ochrony zdrowia.
Czy sięgnięcie kolejny raz po wagony z kiełbasą wyborczą pomogą? Zapytaliśmy o to prof. Rafała Chwedoruka z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.
– To zadziała, ale jeśli w uwarunkowaniach zewnętrznych nic się nie zmieni, to nie będzie miało strategicznego znaczenia – powiedział, po czym dodał: – Prawu i Sprawiedliwości udało się zostać "prawicą plus". Ich oferta jest konserwatywna w kwestiach kulturowych i docierała do 20-kilku procent głosujących. Do tego dodano ofertę socjalną i to pozwoliło przyciągnąć do urn wiele grup społecznych, które są trudne do mobilizacji.
Prof. Chwedoruk wyjaśnił, że wspomniane grupy społeczne potrzebują "silnych stymulatorów". – Poczucie wdzięczności za efekty reform to zbyt mało, a wszelkie zawirowania koniunktury ekonomicznej prowadzą do stałej demobilizacji – stwierdził.
To wymusza na Jarosławie Kaczyńskim składanie coraz to kolejnych hojnych obietnic. Dlaczego jednak nie będzie to miało strategicznego znaczenia? – Tu działa demografia. Ostatnie wybory pokazały, że to był ostatni moment, kiedy PiS mógł wygrać i zdobyć władzę przy dużej frekwencji – ocenił.
– Wśród elektoratu Prawa i Sprawiedliwości jest nadreprezentacja najstarszych pokoleń. To powoduje, że będzie on topniał – stwierdził. Prof. Chwedoruk zwrócił także uwagę na otaczający nas kryzys. Tu ważne nie są ostrzeżenia ekonomistów, a zmiany w postawach wyborców.
– Kiedy przedłużają się czasy kryzysu, my stajemy się coraz bardziej zamknięci, partykularni, niechętni do deklarowania solidarności społecznej, a co za tym idzie, jesteśmy coraz bardziej liberalni gospodarczo – wytłumaczył.
Nie chodzi tylko o pieniądze. Kaczyński chce ograniczyć bazę społeczną dla protestów
Warto jednak podkreślić, że Jarosław Kaczyński chce złożyć konkretne obietnice m.in. nauczycielom, ochronie zdrowia i przedsiębiorcom. Grupy te w ostatnich latach zorganizowały szereg wyjątkowo głośnych protestów antyrządowych. Dlaczego więc PiS wyciąga do nich rękę?
– Tu może chodzić o efekt demobilizacyjny. Przedsiębiorca jest przedsiębiorcy nierówny. Domyślam się, że Jarosław Kaczyński zwróci się do drobnych biznesmenów lub samozatrudnionych, którzy są przedsiębiorcami tylko z nazwy. Te grupy będą odczuwać najsilniej problemy związane z koniunkturą gospodarczą – stwierdził prof. Chwedoruk.
– Analogicznie jest z nauczycielami, którzy głosowali na Platformę Obywatelską, Lewicę i PSL. To jednak też środowiska silnie uzwiązkowione. PiS już doświadczyło siły ZNP, które jest zdolne zorganizować ogólnokrajowy protest czy strajk. Kaczyński będzie chciał ograniczyć bazę społeczną dla takich protestów – dodał.
Ekspert podkreślił, że niemałym problemem jest także polityka Przemysława Czarnka. – Działania ministra Czarnka nie służą złagodzeniu napięć. Co więcej, dostarcza krytykom PiS bardzo dużo paliwa. Dlatego myślę, że chodzi o złagodzenie potencjału protestu – podsumował.
Kolejnym elementem planu Jarosława Kaczyńskiego ma być wystawienie w wyborach parlamentarnych Beaty Szydło i Joachima Brudzińskiego. Czy ci politycy obozu władzy mogą zagrozić Donaldowi Tuskowi?
– To powtórka z rozrywki, kiedy Andrzej Duda i Beata Szydło pojawili się na scenie. To reakcja na kryzys PiS. Ten kryzys nie polega na rozpadzie partii. On polega na tym, że PiS jest w położeniu podobnym do opozycji do 2021 roku. PiS wie, że wystartuje w wyborach i je przegra – zaznaczył.
– W przypadku Beaty Szydło widzimy próbę odwołania się do sentymentu reform jej rządu, które ugruntowały pozycję tej partii. Nawet Mateusz Morawiecki żyje teraz na koszt Beaty Szydło. Czyli reform 500 plus, godzinowej płacy minimalnej, likwidacji gimnazjów i obniżenia wieku emerytalnego – wymienił.
Prof. Chwedoruk zwrócił uwagę, że w przypadku Joachima Brudzińskiego mamy do czynienia ze "schowaniem" polityka na lepsze czasy. – On z jakiegoś powodu został schowany przed opinią publiczną, choć jest de facto jednym z liderów PiS – skomentował.
– Za Brudzińskim przemawia też wiek. To pokolenie 50-latków będzie rozdawało karty w polityce. To pokolenie może dotrzeć i do starszych i do młodszych od siebie. To może sugerować, że gdy w PiS dojdzie do zmian lub porażki, to Brudziński powróci do eksponowanych ról – podsumował.
Martwimy się o swoje własne budżety, a nie o to, żeby ktoś, kto jest ofiarą niesprawiedliwości społecznej, był trochę mniej poszkodowany. To działanie rutynowe PiS, ale PiS nie ma szans rządzić po kolejnych wyborach