"Idol" twórcy "Euforii" i The Weeknd jeszcze przed premierą budził ogromne kontrowersje. Serial, którego pierwszy odcinek wylądował już na HBO Max, nazywany jest obscenicznym, szkodliwym, obrzydliwym. I nic dziwnego, skoro przypomina... porno i fantazję o gwałcie. To jednak nie pierwszy kontrowersyjny serial w historii. Przypominamy pięć tytułów po 2010 roku, które również szokowały: z różnych powodów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwszy odcinek serialu "Idol" w reżyserii Sama Levinsona, twórcy "Euforii", zadebiutował już na HBO Max. Produkcja opowiada historię gwiazdy muzyki pop Jocelyn. Gra ją Lily-Rose Depp, córka Johnny'ego, która poznaje podejrzanego Tedrosa (The Weeknd, również współautor scenariusza), właściciela klubu i wikła się z nim w toksyczną relację.
Reakcje krytyków po premierze dwóch pierwszych odcinków na Festiwalu Filmowego w Cannes udowodniły, że "Rolling Stone" wcale nie przesadzało. Serial dosłownie zmiażdżono, nazwano go "toksycznym" i "pornograficznym". Reakcje po premierze na HBO Max są podobne. Sam pierwszy odcinek oburzył wielu widzów, chociażby głośną już sceną, gdy bohaterka Lily-Rose James twierdzi, że podoba jej się "vibe gwałciciela" Tedrosa.
"'Idol' jest po prostu przegięciem. Seks jest w nim zbyt dosłowny (naprawdę widz nie musiał widzieć zdjęcia ze spermą na twarzy Jocelyn, wystarczyły słowa), brudny, obsceniczny. Skupiony na męskiej perspektywie i męskich zachciankach, ale tych z głębi świadomości, o których nie mówi się głośno. To pójście w toksyczny stereotyp, że każdy facet fantazjuje o gwałcie, a kobiety tak naprawdę się o niego proszą. W rezultacie serial przypomina porno o przemocy seksualnej" – pisaliśmy w recenzji pierwszego odcinka w naTemat.
Czytaj także:
Pięć kontrowersyjnych seriali po 2010 roku. Oburzały jak "Idol" HBO
"Idol" nie jest jedyny. W historii telewizji jest sporo kontrowersyjnych seriali: "South Park", "Skins", "Family Guy", " Beavis i Butt-Head"... My przypominamy pięć tytułów, które miały premierę po 2010 roku i wywołały burzę. Dlaczego?
1. Trzynaście powodów (2017-2020, Netflix)
"13 powodów" początkowo opowiadało historię Claya Jensena (Dylan Minnette) i jego dawnej sympatii Hannah Baker (Katherine Langford), młodej nastolatki, która popełniła samobójstwo i zostawiła serię kaset dla wszystkich, którzy przyczynili się do jej śmierci.
Kontrowersyjny serial był oskarżany o gloryfikowanie problemów psychicznych oraz romantyzowanie samobójstwa, a scena śmierci Hannah w wannie była tak mocna, że Netflix w końcu postanowił ją usunąć – niestety dopiero po czasie. Serial, który doczekał się aż czterech sezonów i już się zakończył, wciąż jest jednak uważany za problematyczny.
"(...) Nie tylko uważam, że ten serial jest przehajpowany, ale także po prostu szkodliwy, co zresztą orzekło wiele towarzystw psychologicznych i psychiatrycznych na całym świecie. Dlaczego produkcja potencjalnie skłaniająca bardziej podatne jednostki do zrobienia sobie krzywdy wciąż wisi na Netfliksie? To pozostaje dla mnie zagadką" – pisała w naTemat Maja Mikołajczyk.
2. Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera (2022, Netflix)
"Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera", serial true crimeRyana Murphy'ego, opowiadał o Jeffreyu Dahmerze, seryjnym mordercy, który między 1987 a 1991 rokiem zamordował 16 chłopców i mężczyzn (najmłodsi mieli zaledwie 14 lat, a najstarszy 32). Poruszono w nim również kwestie systemowego rasizmu (ofiary Dahmera były czarnoskóre lub były azjatyckiego pochodzenia) i homofobii, które przyczyniły się do tego, że mordercy nie złapano wcześniej – zgłoszenia sąsiadów "kanibala z Milwaukee" były długo ignorowane przez policję.
"Gra o tron", hit fantasy HBO, to jeden z najdroższych seriali, jaki kiedykolwiek wyprodukowano. Epicka produkcja fantasy oparta na sadze "Pieśń lodu i ognia" George'a R.R. Martina, a HBO udało się wyprodukować epickie, kultowe widowisko. Szkoda tylko, że serial był z czasem coraz słabszy, a zakończenie nie usatysfakcjonowało nikogo (materiał źródłowy skończył się bowiem już wcześniej).
"Gra o tron" lubiła szokować, obrzydzać i traumatyzować widza, co wywołało wiele burz. W pierwszych sezonach krytykowano liczne sceny nagości i seksu, których potem, owszem, pojawiało się mniej. Mocnych scen, w tym takich, które zmieniły oblicze telewizji, było jednak wiele: śmierć Neda Starka, Krwawe Gody, gwałt na Sansie Stark, spalenie na stosie małej Shireen Baratheon, rozłupanie głowy (dosłowne) Oberyna Martella. Wymieniać można długo, ale widzów to wcale nie odstraszało.
4. Ród smoka (2022-, HBO)
Była "Gra o tron", więc nie mogło zabraknąć jej prequela. "Ród smoka", którego drugi sezon jest już w realizacji, okazał się takim samym hitem, a według niektórych przerósł nawet oryginał. Okazał się, chociażby... jeszcze brutalniejszy i szokujący, a to trudne, zważywszy na to, jakie sceny zaserwował nam poprzedni serial o Westeros.
Masakra Złotych Płaszczy w Królewskiej Przystani, śmierć Karmiciela Krabów, morderczy szał Cristona Cole'a, kazirodcze romanse, Dekapitacja Vaemonda Velaryona... Wielu widzów najbardziej straumatyzowała jednak scena porodu Aemmy w pierwszym odcinku – niektórzy zamykali oczu lub przewijali krwawy moment.
(Uwaga, spoiler!) Kiedy żona króla Viserysa i matka księżniczki Rhaenyry zaczyna rodzić, okazuje się, że płód ułożony jest pośladkami w dół. Niestety medycy nie są w stanie pomóc kobiecie, która umrze w każdym scenariuszu. Viserys, który desperacko pragnie męskiego dziedzica, zarządza – bez zgody i wiedzy żony – wycięcie dziecka z jej łona. Przerażona Aemma zostaje "rozpruta", krew leje się strumieniami, a królowa umiera. Podobnie zresztą jak dziecko (chłopiec) chwilę po narodzinach.
5. Euforia (2019-, HBO)
"Euforia", poprzedni serial Sama Levinsona, współtwórcy "Idola", również budziła (oraz wciąż budzi) kontrowersje, jednak przy "Idolu" okazała się pikusiem. Wielu widzów było zszokowanych natężeniem nagości oraz scen seksu, zwłaszcza że hit z Zendayą teoretycznie jest serialem dla nastolatków.
W obu sezonach "Euforii" nie brakowało chociażby penisów (w tym prawdziwych, a nie atrap). Zresztą w "Euforii" nie ma tabu: seks z nieletnimi, uzależnienie od narkotyków (pojawiły się głosy, że jest w "Euforii" romantyzowane), przemoc seksualna, sex working nastolatki...
Zdaniem niektórych widzów w drugim sezonie Levinson bardziej skupił się na shock values niż na samej fabule, krytykowano również morze erotycznych scen z udziałem Sydney Sweeney. Mimo to fani odliczają dni do trzeciego sezonu, bo "Euforia" to wciąż popkulturowy fenomen – choć bolesny.